środa, 24 kwietnia 2024r.

W koszulce z orłem na piersi walczy się za dwóch

W ostatnich tygodniach polskie rugby przeżywa bardzo dobry okres, na co wpływ mają wyniki sportowe, ale i idący za tym wzrost zainteresowania mediów. Relację z ostatniego meczu polskiej kadry przygotował dla nas etatowy reprezentant Polski i wychowanek Pogoni Adrian Chróściel.

Zgrupowanie przed meczem z Czechami rozpoczęliśmy od konferencji prasowej w restauracji Champions w hotelu Marriott, na której w obecności dziennikarzy zaprezentowaliśmy kadrę zawodniczą i szkoleniową, a także przedstawiliśmy naszych sponsorów. Następnie przenieśliśmy się do hotelu OSSA Congress & Spa, stanowiącego naszą bazę treningową aż do sobotniego meczu. Warunki, które tam zastaliśmy przerosły nasze oczekiwania. Znakomicie wyposażony hotel i doskonałe przyjęcie gospodarzy ośrodka, z byłym reprezentantem Polski Markiem Parjaszewskim na czele, pozwoliły nam w pełni skoncentrować na najważniejszym zadaniu. Podczas treningów, odbywających się dwukrotnie w ciągu dnia, szlifowaliśmy zagrywki taktyczne po stałych fragmentach gry, a także szeroką grę ręką. Zgodnie bowiem z taktyką nakreśloną nam przez trenerów Płonkę i Komisarczuka, w pojedynku z Czechami mieliśmy częściej „rzucać” piłkę w atak, mając na względzie warunki fizyczne i styl gry naszych południowych sąsiadów.

1391832_628606490524945_949635428_n

Do Warszawy przyjechaliśmy w sobotnie popołudnie. Na mecz wyszliśmy w akompaniamencie utalentowanej grupy L’ombelico del Mondo. Na naszych twarzach rysowała się koncentracja oraz skupienie. Bojowy nastrój widać było zwłaszcza podczas odśpiewania Mazurka Dąbrowskiego.

Początek spotkania był dosyć nerwowy w naszym wykonaniu. Na szczęście z każdą minutą nasza przewaga zaczęła rosnąć. Świetnie nogą grał kapitan Dawid Banaszek, młyn pewnie wygrywał stałe fragmenty gry, akcje formacji ataku były coraz groźniejsze. Po dwóch kwadransach prowadziliśmy 9:0 po trzech karnych wykorzystanych przez Banaszka oraz Tomasza Gasika. Ostatni z tych kopów miał miejsce w sytuacji, gdy graliśmy w osłabieniu po żółtej kartce dla naszego łącznika ataku. W 33 minucie, za sprawą Piotra Jurkowskiego, zdobyliśmy przyłożenie. Niespodziewanie, gdy Gasik przygotowywał się do podwyższenia, sędzia główny zawodów, po konsultacji z arbitrem bocznym, anulował naszą „piątkę” i pokazał czerwoną kartkę Karolowi Perzakowi, dyktując jednocześnie rzut karny dla naszych rywali. Od tej pory, już do końca meczu, musieliśmy grać w 14-tu jednak nie podłamało nas to, a wręcz przeciwnie – dodało animuszu. Każdy zawodnik w koszulce z orzełkiem na piersi walczył za dwóch. Efektem tego był kolejny wykorzystany przez Banaszka rzut karny. Tuż przed przerwą Petr Cizek zdobył pierwsze punkty dla gości, ustalając rezultat pierwszej odsłony na 12:3 dla Polski.

1377396_628604057191855_1974937771_n

Druga połowa rozpoczęła się od kolejnych naszych ataków. Pomimo gry bez jednego zawodnika, w ogóle nie było widać różnicy na korzyść Czechów. Wprowadzeni na boisko nowi zawodnicy jeszcze bardziej podkręcili tempo akcji zespołu polskiego. Po godzinie gry i dwóch kolejnych karnych popularnego Szatana prowadziliśmy 18:3. Wtedy przydarzył nam się jedyny w meczu poważniejszy błąd w defensywie, skutkujący przyłożeniem dla podopiecznych Martina Kafki. Autorem tych punktów był Robert Voves, zaś dwa oczka z podstawki dołożył Petr Cizek. Zapewne w tym momencie wiele osób zaczęło odczuwać niepokój o wynik spotkania, jednak dwie następne akcje naszej reprezentacji rozwiały te myśli. Najpierw, po wygraniu młyna dyktowanego Czechów i serii przegrupowań, piłka dotarła do Dawida Lorentowicza. To, co pokazał debiutujący w narodowych barwach łącznik ataku siedleckiej Pogoni śmiało zasługuje na miano „stadiony świata”. Dawid zobaczył bowiem na skrzydle osamotnionego Roberta Pawelca i wspaniałym cross-kickiem przekazał mu piłkę. Skrzydłowemu nie pozostało nic innego jak efektownym padem zdobyć przyłożenie. „Siedlecka” akcja wywołała szał na trybunach, który osiągnął zenit już po chwili, gdy Michał Krużycki po niesamowitym rajdzie zameldował się na polu punktowym naszych rywali. Podwyższenie w tej sytuacji było formalnością dla Banaszka, podobnie jak rzut karny w 70 minucie. Ostatecznie mecz zakończył się wynikiem 30:10 dla Polski. Bardzo dobra gra naszej kadry, okraszona zwycięstwem pomimo gry w osłabieniu przez 3/4 spotkania i awansem na pozycję lidera grupy, kapitalne zachowanie czteroipółtysięcznej publiczności na trybunach warszawskiej Polonii oraz znakomita organizacja organizatorów spotkania sprawiły, że takie spotkania pamiętać będzie się bardzo długo! A teraz czas na mecz na szczycie, a więc wszyscy na Berlin!!!

 

źródło: Adrian Chróściel; foto: RugbyPolska.pl

DODAJ KOMENTARZ

ZOBACZ TAKŻE

KONTRAHENCI

PATRONAT MEDIALNY

PATRONAT MEDIALNY

;