sobota, 20 kwietnia 2024r.

Todor Mollov: Albo jest chemia, albo nie

Trener Todor Mollov mimo propozycji z innych klubów nie ma zamiaru opuszczać MKK. Doświadczony i utytułowany szkoleniowiec chce osiągać kolejne sukcesy w Siedlcach.

Na wstępie chciałem pogratulować awansu do ekstraklasy. Jak by pan umiejscowił ten sukces w swojej prywatnej hierarchii osiągnięć?
Nie chcę dokonywać hierarchizacji sukcesów, bo każdy z nich ma swój smak. Dla mnie awans wywalczony z MKK jest bardzo smaczny, dlatego że został osiągnięty w mieście, które na to zasługuje. Ten smaczek zawsze się liczy jeżeli udowodniłeś wszystkim swoją wyższość. Chcę jeszcze podkreślić jedną sprawę, my nie wygraliśmy przy pomocy dużego budżetu, ale wygraliśmy z dobrze wykorzystanego budżetu. Zrobiliśmy wynik przy zaledwie ośmiu kontraktowych zawodniczkach. Dla mnie jest to wyczyn zasługujący na sporą uwagę, a podziękowania od szczerych ludzi bardzo mnie cieszą.

Był moment w sezonie, kiedy zwątpił pan w awans?
Nie, w żadnym momencie nie zwątpiłem. Miałem bardzo ciężki moment po meczu w Lublinie, gdy wahaliśmy się czy dołączyć dziewiątą dziewczynę do kadry. Rozegraliśmy tę sytuację bardzo dobrze psychologicznie, ponieważ zawodniczki ciągnące do tej pory wózek zyskały dodatkową motywację do pracy. Zawodniczki wzięły na siebie odpowiedzialność za wygranie ligi.

Jaka jest różnica między I ligą a ekstraklasą?
W kadrach zespołów jest to przepaść. W ekstraklasie musisz mieć 12 klasowych zawodniczek. Na najwyższym szczeblu nie możesz liczyć na szczęście, że te 5-6, którymi grasz, będą zdrowe. W ekstraklasie każdy jeden błąd od selekcji po sposób prowadzenia treningów jest bardzo kosztowny. Klasa jest zupełnie inna, nie tylko prezentowana przez polskie zawodniczki, ale przede wszystkim przez to, że na parkiecie mogą przebywać non stop trzy koszykarki zagraniczne. Grałem w ekstraklasie kobiet i wiem ile znaczy zawodniczka z WNBA, która nie boi się wziąć odpowiedzialności na barki, jest samograjem.

Mówi pan o potrzebie posiadania szerokiej kadry. Kiedy ostatnio miał pan komfort pracy z pełnym, równym składem?
Jeśli chodzi o żeńską ligę to nie było nigdy takiej sytuacji. Natomiast w czasie mojej pracy z Bobrami Bytom, Górnikiem Wałbrzych i chwilowo Polonią Przemyśl miałem ten komfort prowadzenia zespołu. Tylko to są dla mnie tak dawne czasy jak Akropol. Ostatnie lata męczę się z okrojonym składem.

Zmiany w kadrze przed startem ekstraklasy są konieczne. Choćby po to, żeby głębia składu była większa. Gdzie MKK szuka wzmocnień?
Badamy rynek polski i zagraniczny w przyspieszonym tempie. Do końca czerwca chcemy zakończyć selekcję, podpisać kontrakty i mieć skład. Najpierw porozmawiamy z zawodniczkami z poprzedniego sezonu i przedstawimy im nasze propozycje. Później będziemy kontaktować się z zawodniczkami z zewnątrz. Nie jestem zapatrzony jedynie w rynek amerykański, ponieważ bardzo dobrze wyszkolone i ułożone charakterologicznie zawodniczki są na rynku bałtyckim – w takich krajach jak Estonia, Litwa, Łotwa. Od czasu do czasu trafi się brylancik ze Stanów Zjednoczonych, ale ciężko nad nim zapanować. W kompletowaniu kadry może nam pomóc niespokojna sytuacja na Ukrainie, skąd koszykarki mogą zechcieć odejść. My musimy bardzo uważać w kwestiach finansowych, bo nie jesteśmy krezusami.

Pomogłoby panu w codziennej pracy posiadanie drugiego zespołu na poziomie co najmniej II-ligowym?
Dla mnie jest to bardzo pozytywne jeżeli chodzi o rozwój koszykówki w Siedlcach. Chcąc za kilka lat mieć połowę grającego składu w osobach wychowanek to musimy mieć II ligę. Nie jesteśmy w stanie młodych dziewczyn od razu wrzucać na głęboką wodę do ekstraklasy. Musimy wprowadzać nasze zawodniczki stopniowo zaczynając od niższej ligi, bo inaczej po prostu sobie nie poradzą.

Awans MKK odbił się szerokim echem w całej Polsce. Przy okazji przypomniano sobie o panu. Czy pojawiły się propozycje z innych klubów? A jeżeli tak, to co zatrzymuje pana w Siedlcach?
Po wielu latach pracy miałem zamiar zawiesić gwizdek i buty na kołku i zacząć odpoczywać. Potem pojawiła się propozycja i szczera rozmowa z prezesem Arkiem Mazurkiewiczem. Zdecydowałem, że nie jestem aż taki stary, zająłem się pracą, obiecałem realizację celu postawionego przed trzema laty i go osiągnąłem. Inne propozycje nie interesowały mnie, bo każdego dnia z przyjemnością dojeżdżam do pracy. Są momenty, gdy trener idzie w świat za duże pieniądze, ale nie ma niezbędnej chemii. To jest tak samo jak z chłopakiem i dziewczyną. Albo jest chemia, albo nie, a chodzi tylko o goły seks.

 

źródło: własne; foto: Maciej Sztajnert

DODAJ KOMENTARZ

ZOBACZ TAKŻE

KONTRAHENCI

PATRONAT MEDIALNY

PATRONAT MEDIALNY

;