środa, 24 kwietnia 2024r.

Sezon w blasku srebra, czyli I część wywiadu z prezesem KPS

Nowy sezon zbliża się wielkimi krokami, ale nie łatwo zapomnieć o poprzednim, jakże udanym dla KPS Siedlce Banki Spółdzielcze. Srebrny okres 2013/2014 podsumowuje w pierwszej części rozmowy prezes siedleckiego klubu Marian Burzec.

 

Zacznijmy od tego co się działo w poprzednim, niezwykle udanym sezonie. Przed startem rozgrywek założeniem było zajęcie co najmniej 6 miejsca. Były jakieś przeczucia, że medal może być czy pozostawało to w sferze marzeń?
Takich przeczuć nie było, na pewno nie liczyliśmy na wicemistrzostwo. Zespół młody, zmieniony, podobnie jak sztab szkoleniowy. Dopóki nie będziemy mieli wychowanków jako podstawy, to z częstymi zmianami trzeba się liczyć. Przyznam się, że nikt w klubie nie liczył na wicemistrzostwo. Wynik jest przyjemny, ale niespodziewany.

KPS dobrze zaczął sezon i przez kilka kolejek liderował rozgrywkowym. To też było zaskoczeniem?
Z pewnością tak. Na pierwszy rzut oka było widać, że zespół jest dobrze przygotowany, tworzy fajną mieszankę młodości z doświadczeniem. Te dobre wyniki na początku zaostrzyły nasze apetyty.

Bolączką KPS były mecze z beniaminkami. Zaskakująco dużo punktów siedlczanie pogubili z I-ligowymi nowicjuszami.
Niektóre zespoły po prostu, mówiąc po sportowemu, nie leżą, z beniaminkami grało nam się gorzej. Na początku dochodził element zaskoczenia, ponieważ część zespołów nas lekceważyła. Później patrzono już na nas jak na lidera, do tego doszły kontuzje w zespole, spadki formy, więc porażki musiały się przydarzyć.

Ślepsk od zawsze był niewygodnym rywalem dla KPS, a w meczu fazy play-off drużyna Gerymskiego przefrunęła nad tą przeszkodą ze sporym zapasem.
Ten wynik był kompletnie zaskakujący. Ślepsk nigdy nam nie leżał, odkąd pamiętam prawie zawsze przegrywaliśmy z nimi. Rezultat 3:0 kompletnie zaskoczył nas, a jeszcze bardziej klub z Suwałk, który po porażce z nami zarządził ciszę medialną.

W półfinale przeciwnikiem siedlczan był faworyzowany team z Będzina. Niespodziewanie MKS nie udźwignął presji.
To kolejna sytuacja, którą trudno wytłumaczyć. Nieporównywalne budżety, nieporównywalne składy, klasa i ogranie poszczególnych zawodników – nic nie przemawiało na naszą korzyść. Nie można też mówić, że presja na poziomie I ligi zjada byłych reprezentantów Polski. Tym bardziej, że przegrywamy pierwszy mecz 0:3, w trzecim secie drugiego meczu bodaj 6:13 przy stanie 0:2. Doświadczony zespół nie może dać sobie wydrzeć zwycięstwa w takim momencie. Zawodnicy z Będzina stwierdzili, że ten drugi mecz odwrócony przez nas zdecydował o losach rywalizacji. Jeżeli tak było, to nie najlepiej to świadczy o zespole, trenerach i całej ekipie.

DSC_0696 (Kopiowanie)

Finał z Camperem. Czy nie uważa Pan, że zawodnicy z Siedlec byli już podmęczeni długim sezonem?
Zmęczenie na pewno miało wpływ na przebieg finałów. Druga sprawa to zachłyśnięcie się zwycięstwami. Część zawodników myślami była już w innych klubach. W kilku przypadkach było widoczne, że siatkarze nie byli sobą. Kilku chłopaków fajnie zagrało, ale nie wszyscy do końca byli skoncentrowani na tej rywalizacji. Trzeba powiedzieć, że z Camperem gra się bardzo ciężko. Wynik 3:2 nie przynosi wstydu.

Wisienką na torcie w sezonie 13/14 były występy w Pucharze Polski. Świetna atmosfera, wypełniona po brzegi hala i – co najważniejsze – dobre wyniki.
I-ligowcy różnie traktują rozgrywki pucharowe, a dla nas była to rewelacyjna promocja. Mogliśmy przećwiczyć warianty PlusLigowe, trzeba było zadbać o wygospodarowanie większej liczby miejsc, a także ulepszyć organizację wokół meczu. Na spotkaniach widać było twarze kibiców, których nigdy się nie ogląda. Gdybyśmy grali piętro wyżej to myślę, że bylibyśmy w stanie na średnie mecze zapełnić halę w przedziale 1500-2000 osób. Kapitalne mecze, szkoda, że zabrakło trochę koncentracji w meczu z Effectorem Kielce. Byliśmy o włos od ścisłego finału, co byłoby moim zdaniem odpowiednią nagrodę za postawę KPS w tych rozgrywkach.

Jaka jest Pana opinia o formie rozgrywania Pucharu Polski?
Nie ma dobrej formuły. Na pewno trzeba te rozgrywki zmodyfikować, ale władze ciągle się tłumaczą brakiem wolnych terminów. Po rozszerzeniu PlusLigi brakuje czasu na Puchar Polski. Jest to forma rywalizacji z silniejszym i okazja do promocji dla mniejszych ośrodków. Tak czy inaczej pucharu żaden z I-ligowców nie zdobędzie. Nie ma co też oczekiwać, że formuła się zmieni, bo to liga jest priorytetem dla zespołów z najwyższej klasy.

Sezon wykreował kilka gwiazd. Najjaśniej chyba świeciła gwiazda Damiana Schulza. Czyj to był pomysł, żeby go sprowadzić do Siedlec?
Oprócz trenera Gerymskiego nikt go nie chciał. Trener Dariusz Luks, były szkoleniowiec Trefla Gdańsk, miał powiedzieć, że on w ogóle nie potrzebuje takiego zawodnika. Jeżeli się słyszy takie wypowiedzi, to można się zastanowić jakich mamy trenerów. Ściągnięcie Schulza to był pomysł trenera Gerymskiego, który współpracował z nim w MCKiS Jaworzno i znał jego potencjał.

Cała kadra jednak wywiązała się ze swoich zadań i trudno znaleźć słabe punkty w srebrnym KPS.
Praktycznie każdy zrobił postęp. Mateusz Jasiński rozegrał najlepszy z trzech sezonów w Siedlcach. Nie zawiódł Zbierski, a krok do przodu zrobił Paweł Rejowski. Trochę więcej można było spodziewać się po Rawiaku, ale nie dostawał zbyt wielu szans na grę. Mieliśmy kapitalny środek, chyba najlepszy w lidze, Przybyła, Pruski, Stańczuk – wszyscy grali na wysokim poziomie. Nasz libero też zrobił awans. Tomek Kowalski w pewnym momencie sam rozgrywał, a Arek Żakieta zanotował ogromny progres. Szkoda, że niektórzy odeszli, ale takie jest prawo rynku. Myślę, że niektórzy nie zrobili dobrze dla własnego rozwoju, ale to ich decyzja.

P8316762

Do trenera Gerymskiego ciężko o cokolwiek się przyczepić, można o nim mówić jedynie w samych superlatywach.
Sławomir Gerymski to jest typ trenera, którego zawsze widzieliśmy w konwencji naszego klubu. Nasza polityka to szkolenie swoich, już w tym roku trzech dochodzi, a z zewnątrz branie młodych zawodników. Mamy nadzieję, że za kilka sezonów trzon zespołu będą stanowili wychowankowie.

Po udanym poprzednim sezonie o Siedlcach zaczęto mówić jako o kuźni talentów, a trenera Gerymskiego zaczęto oceniać jako zdolnego kowala.
Szkoda, że nie podkreślają też dobrej organizacji. Zawodnicy mają w sobie mało wdzięczności. Kilku zawodników powinno podziękować nie tylko trenerowi, ale i zarządowi. W niektórych klubach prezesi ingerują w skład, u nas tego nie ma. Taka opinia powstała, ponieważ obroniła się nasza koncepcja. Wielu chłopaków chciałoby z takiej szansy skorzystać.

Trener Gerymski wpadł w oko włodarzom innych klubów, ale i włodarzom PZPS. Jak się rozwinęła sytuacja z jego współpracą z kadrą, bo pojawiła się informacja i nagle zgasła bez zakończenia.
Tak dokładnie było. Pojawiła propozycja, krótko trwała i zgasła. To pokazuje małą odpowiedzialność związku za pewne słowa i propozycje. Jeżeli komuś się składa propozycję, to trzeba ją zakończyć pozytywną lub negatywną odpowiedzią. W każdym razie taka propozycja padła z ust członka zarządu PZPS. Na pewno wielu byłoby chętnych do zatrudnienia trenera Gerymskiego, ale on lubi pracować w jednym miejscu przez kilka lat. Jak sam podkreśla, on lubi budować.

Jeszcze słówko o telewizji. Jak w siatkarskim świecie zostały odebrane transmisje I ligi w telewizji Orange Sport?
To był pierwszy krok, takie przetarcie. Na początku były perturbacje: miało już być, później nie było, potem nagle się pojawiło z zaskoczenia. Wszystko było na szybko, taka improwizacja organizacyjna, ale okazało się to dobrym przetarciem. Każdy już wie jak to wygląda od środka, czego można się tutaj spodziewać.

DSC_0781 (Kopiowanie)

 

Ciąg dalszy nastąpi…

 

 

Rozmawiali: Paulina Soćko, Kamil Sulej
Spisali: Paulina Soćko, Kamil Sulej
Foto: Maciej Sztajnert (4)

DODAJ KOMENTARZ

ZOBACZ TAKŻE

KONTRAHENCI

PATRONAT MEDIALNY

PATRONAT MEDIALNY

;