piątek, 19 kwietnia 2024r.

Arkadiusz Mazurkiewicz: Kto nie ma miedzi, ten w domu siedzi

Arkadiusz Mazurkiewicz stoi za wszystkimi sukcesami MKK Siedlce. Bez zbędnego przedłużania zachęcamy do przeczytania rozmowy z prezesem beniaminka TBLK.

Jarosław Łęczycki: W ostatniej kolejce MKK odniósł zwycięstwo, które w perspektywie może się okazać niezwykle cenne. Zrewanżowaliście się Ślęzie za porażkę we Wrocławiu, ale triumf jedenastoma punktami też ma swoje znaczenie.
Ważne to jest o tyle, że przy równej liczbie punktów dwóch drużyn, będzie decydował bilans ich bezpośrednich meczów. Teraz jest +3 dla nas. Był taki moment w meczu, że to się wszystko wahało. Zaczęliśmy bać się jak nasza przewaga zjechała do ośmiu punktów. Wtedy nie było strachu o odrobienie strat z Wrocławia, tylko żeby jakaś przypadkowa piłka nie zrobiła nam krzywdy. Ślęza trafiłaby „rzut-cud” i zabrałaby nam zwycięstwo. W końcówce kiedy opanowaliśmy sytuację zdecydowaliśmy się z trenerem Mollovem powiedzieć dziewczynom, że walczymy o całą pulę. O wygraną, ale także o wysokie zwycięstwo dające nam w dwumeczu ze Ślęzą przewagę. Dziewczyny to zrobiły.

Dodajmy, że Ślęza przyjechała do Siedlec wzmocniona. W tym roku we Wrocławiu pojawiły się dobrze znane na polskich parkietach Adrianne Ross i Chineze Nwagbo. Z MKK nie zagrała jeszcze inn nowa zawodniczka Ślęzy, reprezentantka Polski, Magdalena Leciejewska.
Można śmiało powiedzieć, że transfery, które Ślęza zrobiła w styczniowym okienku transferowym należały do tych z kategorii bombowych. Zrobili we Wrocławiu jedne z najlepszych zakupów w lidze. My nie mogliśmy sobie na to pozwolić. Mamy takie możliwości finansowe jakie mamy, więc zrobiliśmy retusze w składzie, które trzeba było koniecznie zrobić. I chociaż Ślęza na papierze miała lepszy skład to MKK po raz kolejny pokazało, że jak mamy nóż na gardle to potrafimy grać. Jak powiedział trener Mollov: „My mieliśmy zwykłą gorzałę i śledzie, oni kawior, szampana i truskawki”, a zwycięstwo mimo tego zostało na Mazowszu.

To obrazuje, jak dużym sukcesem jest wasz triumf ze Ślęzą.
Mecz z Wisła Kraków czy toruniankami pokazał już, że możemy bić się z najlepszymi. Niestety w decydując momentach mamy za krótką ławkę. Z kolei przy sukcesach procentuje u nas zgranie zespołu, które jest coraz lepsze. Ale przede wszystkim super bronimy. Opowieści pseudoekspertów, że nie mamy siły można wsadzić między bajki. O nas mówią liczby. Jeżeli Zarycka wytrzymuje na parkiecie 40, a Bibrzycka 38 minut to wiemy wszystko. Ale to nie jedyne zarzuty, którymi się w nas celuje. Koszykówka to nie łyżwiarstwo figurowe, tu nikt nam za styl punktów w tabeli nie da. My mamy wygrywać, bo z tego nas rozliczają.

P1101447

Tym zwycięstwem znów przypomnieliście kibicom z całej Polski o waszym okazałym początku sezonu, przypomnijmy, debiutanckiego.
My przeżywamy taką huśtawkę nastrojów, że nikomu jej nie życzę. Zaczęliśmy od euroligowej Wisły, z którą w Krakowie przegraliśmy nieznacznie, a jak policzymy nasze niewymuszone straty to można było coś super pod Wawelem zrobić. W końcówce wyszła rutyna wiślaczek i nas dopadły. Później nieszczęśliwy wypadek Pauliny Misiek, szykowanej w Siedlcach na liderkę ekipy. Zaraz po urazie wiedzieliśmy, że straciliśmy ją na cały sezon. Wtedy zdaliśmy sobie sprawę, że nie będzie łatwo. Z rozrzewnieniem wspominaliśmy okres turniejów przygotowawczych, kiedy snuliśmy plany nawet na miejsce w pierwszej szóstce. Na to wskazywały sparingi. Nikt nie wiedział, że do innych zespołów, obytych już w ekstraklasie, w trakcie sezonu dochodzą klasowe zawodniczki. W naszej lidze nie brakuje drużyn, które decydują się na podpisywanie kontraktów z koszykarkami tuż przed pierwszym gwizdkiem ich inauguracyjnego meczu. U nas pojawiły się niestety kolejne kontuzje. Do Misiek dołączyły Ela Mukosiej i Emina Demirović, więc z szóstką zawodniczek musieliśmy wygrać spotkanie z Basketem Gdynia. Musieliśmy i wygraliśmy. Następny ważne spotkanie w tym sezonie rozegraliśmy w Koninie. Oni po transformacji zespołu i my też. Ale Basket miał do dyspozycji tylko sześć profesjonalnych zawodniczek. Jechaliśmy tam i w myślach mówiliśmy sobie bułka z masłem. I byśmy się tą bułką zadławili gdyby nie rzut Zaryckiej w ostatniej akcji za trzy. I teraz przyszła wygrana nad Ślęzą, gdzie trener Mollov wykorzystał to kadrowe zamieszanie we Wrocławiu. Niby nowe koszykarki, nowy trener i tam jeszcze nie wszystko zgrało się ze sobą.

Jak ważne było to zwycięstwo nad Ślęzą pokazuje tabela, gdzie w jej środku taki ścisk, że szpilkę trudno wepchnąć.
Naszym realnym celem do osiągnięcia to jest miejsce z przedziału 7-8, gwarantujące udział w fazie play-off. Taki sam pomysł jak my mają jeszcze w Rybniku, Lublinie i Wrocławiu. Między nami jest  wszystko na styku punktowym, stąd taka ważna jest nasza przewaga w dwumeczu ze Ślęzą. Po naszej stronie jest jeszcze terminarz. Nasi najgroźniejsi rywale mają przed sobą trudne spotkania na wyjazdach. My w Siedlcach będziemy gospodarzami trzech spotkań, które możemy wygrać. To jest z Rybnikiem, Lublinem i Gorzowem Wielkopolski. Teraz to będzie wyglądać jak pogoń peletonu za ucieczką w Tour de France. Zaczynamy grać co trzy dni, a już 7 marca koniec rundy zasadniczej.

Wytłumaczmy, że awans do fazy play-off automatycznie zapewnia utrzymanie w ekstraklasie. To byłoby wymarzone zwieńczenie debiutanckiego sezonu w elicie ?
Podkreślmy, że to nasz dziewiczy sezon. Inne drużyny, które teoretycznie mają krótki staż w ekstraklasie to mają go tylko teoretycznie. Ślęza awansowała z nami rok temu, ale w klubie są osoby, które dobrze pamiętają złote czasy Ślęzy w kobiecym baskecie. My uczymy się wszystkiego od zera. Wiem, że to wyświechtany frazes, ale w pełni oddający realia. I liga a ekstraklasa to dwa różne światy. I w tym lepszym warto zostać. Szczególnie dla naszych kibiców, którzy robią super atmosferę i zasługują na super widowisko na parkiecie, a to zapewnia właśnie ekstraklasa.

A zatrzymajmy się przy tej kwestii dwóch światów w kobiecej koszykówce. Jak wyglądało przystosowywanie się MKK do tych nowych realiów.
Posłużę się przykładem piłkarskim. Różnica jest taka jak w poziomie umiejętności polskiego klubu z ekstraklasy w konfrontacji z drużyną występującą w półfinale Ligi Mistrzów. Ja sam byłem w szoku jak to wygląda od strony organizacyjnej i sportowej. Ale ten szok za nami. Udało się. Z niewielką grupą zapaleńców zrobiliśmy to. Jednak nie ma co ukrywać, na tym poziomie klub musi być już jak przedsiębiorstwo. Tu nie ma miejsca na żadną fuszerkę. Ten rok nam pokazał, że musi to być jeszcze lepiej, ale żeby było jeszcze lepiej potrzebny jest sponsor strategiczny.  Bez niego zapomnijmy o zespole na fajnym poziomie. Ja nie mówię o walce o mistrzostwo. Mam na myśli drużynę grającą widowiskowy basket, plasującą się gdzieś spokojnie w środku tabeli. Jesteśmy w trakcie kolejnych rozmów. Wydaje się, że jest blisko sukcesu, ale co z tego będzie nie wiem. Po wszystkich historiach, które przeżyliśmy ja już nie podniecam się nawet po podpisaniu umowy. Szeroko się uśmiechnę dopiero jak zobaczę pieniądze na koncie klubu. Ale wierzymy i wiemy, że w Siedlcach da się zrobić drużynę z prawdziwego zdarzenia jakiej nie ma na ścianie wschodniej Polski. Oczami wyobraźni widzę MKK jako klub pracujący z koszykarkami na kilku poziomach. Ekstraklasa to szczyt, ale chciałbym znaleźć miejsce także dla młodzieżowego basketu. Dlatego nawet przez myśl mi nie przejdzie rozwiązywanie naszej drużyny rezerw grającej w II lidze. Te rozgrywki pochłaniają spore fundusze, ale nie widzę potrzeby oszczędzania na nich.

Nie uciekniemy od grudniowej zmiany kadrowych do jakich doszło w MKK w zimowym okienku transferowym. W grudniu pożegnaliście się z dwiema Amerykankami Heather Butler i Amy Jaeschke, które zawiodły.
My się ciągle uczymy. Angaż Amerykanek, które nie grały w Polsce to ciężki temat. Są  one polecane przez menedżerów, rożnej maści pośredników. Klubom podsyłają materiały video, które bardzo często są oszukane. Mecze, które oglądamy są ustawione pod konkretne zawodniczki. Jaka jest prawda bardzo szybko pokazuje później boisko. Po rozmowach z trenerem Mollovem wiemy, że aby kogoś kupić ze Stanów to trzeba najpierw tam lecieć. A to niemałe koszty. Chociaż często warto polecieć na miejsce zweryfikować umiejętności tych koszykarek i podpisać kontrakt z tańszą, ale lepszą niż przepłacać za droższą a mającą bardziej obrotnych agentów. Inna opcja to wybierać Amerykanki już w Polsce i w Europie ograne i sprawdzone. Inna sprawa, że „podnieca” nas coraz bardziej kierunek wschodni, bałkański. Koszykarki stamtąd mają odpowiedni „mental” i z nimi łatwiej jest się dogadać.

Czyli gładko przeszliśmy do osoby Anny Zaryckiej. W tym sezonie liderki MKK.
Nie tylko my tak uważamy, ale także ludzie siedzący w baskecie od dawna. Zarycka ma duże szanse zagrać w Meczu Gwiazd, jest wysoko w głosowaniu kibiców. To Ukrainka, która ma już swoje lata, a na swoim koncie mecze w Eurolidze z Lotosem. Co najważniejsze trzyma równy poziom, bo zdarzają się jej mecze w których wydaje nam się, że gra słabiej, a na koniec meczu tę podwójną zdobycz punktów i zbiórek powyżej dziesięciu ma. Bo Zarycka jako lider swoje gra, chociaż często gestykuluje w stronę ławki, że chce zmiany, ale my z trenerem Mołłovem znamy te jej zachowania i nie pozwalamy jej siąść na ławce, a ona później na parkiecie robi dalej swoje. Oddzielna kwestia to inne nasze zawodniczki. My wciąż nie wiemy która i kiedy odpali. Ta niewiedza nam doskwiera, ale w kobiecym sporcie, szczególnie drużynowym trzeba się z tym liczyć. Tu dochodzą inne aspekty często mające mało wspólnego ze stroną sportową.

Czyli mądrzejsi o ten sezon wiecie jak zabrać się w kolejnym do budowy drużyny ?
W tej chwili nie wyobrażam sobie, że na koniec maja nie będziemy mieli dopiętego budżetu i podpisanych umów. Czerwiec to już tylko będzie trzeba wszystko finalizować. Mam plan zebrać większą grupę zawodniczek, wśród nich także te które byłby uzupełnieniem drużyny ekstraklasy, a przede wszystkim grałyby w naszym drugim zespole. Widzę to tak, że optymalna liczba potrzebnych nam zawodniczek to piętnaście. Gdzie mamy każdą pozycję podwójnie zabezpieczoną plus zawodniczki, które są potrzebne do treningów, a przy okazji powoli wchodziłyby w ten duży basket.

PC198970

Na koniec chyba najważniejsza kwestia. Wracamy do tematu sponsora strategicznego. Zakładamy, że się znajdzie to będzie więcej niż super, a co stanie się jak jednak kolejne rozmowy nie pójdą po waszej myśli.
Może wytłumaczę co mam na myśli, kiedy mówię o sponsorze strategicznym. W tej chwili stricte sponsorem strategicznym MKK jest miasto Siedlce. My szukamy podmiotu, które da połowę tego co mamy od Ratusza. Dodatkowo my jako klub jesteśmy w stanie to 300-400 tysięcy jeszcze zarobić. Tylko moim celem nie jest samo w sobie znalezienie pieniędzy. Chcę żeby w MKK nie myło mowy o żadnej „manianie”. Chcę żeby sponsor coś otrzymał za te dane nam pieniądze. Chodzi o prestiż, który może tej firmie dać nasza drużyny dobrze poukładana. Do nas dochodzą kolejni sponsorzy, tylko że my w tej chwili rozwoju klubu jesteśmy w momencie, kiedy potrzebujemy jednej poważnej i dużej marki, która zapewni nam spokojny byt. A czarny scenariusz? Tak jeżeli tego strategicznego sponsora nie będzie to nie pozwolimy sobie na fuszerkę i skupimy się tylko i wyłącznie na pracy z młodzieżą. Bo kto nie ma miedzi to w domu siedzi.

To jednak, żeby nie skończyć tak pesymistycznie. Ten sezon to zwieńczenie pewnej podróży, którą w Siedlcach pokonaliście. Grupa pasjonatów, z panem na czele, zaczęła rozwijać w naszym mieście kobiecą koszykówką. Początek to mała hala w „Jedenastce” i drużyny młodzieżowe, a teraz do Siedlec przyjeżdżają najlepsze koszykarki świata. Jakie są momenty, które z tego okresu wspominane są najcieplej?
Najfajniejsze chwile to są wtedy, kiedy budzę się rano i odtwarzam te wszystkie lata, a to już dwadzieścia i kiedyś to co mamy obecnie wydawało się nierealne do osiągnięcia. A teraz widać kolejne bite rekordy odsłon naszej strony, mamy dane które mówią, że marka MKK Siedlce jest wart w okolicach miliona złotych miesięcznie, a przede wszystkim widzi się pełne trybuny cieszące się po zwycięstwach czy nawet udanych rzutach. To dla takich chwil warto było ruszać w tę podróż pod tytułem MKK.

 

Rozmawiał: Jarosław Łęczycki

 

foto: Maciej Sztajnert

DODAJ KOMENTARZ

4 odpowiedzi

  1. Trzeba docenić pracę w rozwój drużyny, bo nie do końca można powiedzieć że w rozwój koszykówki w Siedlcach. Jednak stwierdzenie że do Siedlec przyjeżdżają najlepsze koszykarki świata jest po prostu śmieszne. Chyba że świat niektórym mocno się skurczył, zwłaszcza ten sportowy.

  2. Zgadzam się z przedmówcą. Mam wątpliwości co do niektórych słów prezesa. Skoro nie ma pieniędzy na dopięcie 1 składu to po co im rezerwy, gdzie mają ogrywać się kolejne sprowadzane zawodniczki. Stwierdzenie: „by młode zawodniczki się ogrywały(siedlczanki)” uznam za śmieszne, bo one prawdopodobnie mają swoje rozgrywki i tam się ogrywają na równych zasadach. Wydaje mi się że sponsor strategiczny musi być jeśli chcą startu na kolejny sezon, bo bycie 3 w kolejności drużyną (MKP, KPS) będzie im ciężko coś zabrać więcej z miasta.

  3. Panie Mazurkiewicz kiedy eksploduje ten wulkan o ktorym byla mowa przed sezonem ?? Bo jak narazie to niewiem czy sie do 8mki zalapiemy ?!!

  4. a co prezentują soba i gdzie są pana wychowanki? sledze koszykowke od 20 lat pod pana dowodctwem i pamietam z tych wszystkich jedna gwiazde ktora moglaby grac. do dzisiaj nie wiem co sie z nia stalo. to byla wychowanka na ekstraklase. reszta out takze wniosek ze nic pan nie robi tylko podpisuje sie pan pod sukcesem . rowniez uwazam to za smieszne by siedlczanki sie ogrywaly.

ZOBACZ TAKŻE

KONTRAHENCI

PATRONAT MEDIALNY

PATRONAT MEDIALNY

;