wtorek, 23 kwietnia 2024r.

Łukasz Zdanowski: Trzeba mieć wiarę w to co się robi

Nie wyobraża sobie życia bez sportu. Jest młody, a już może się pochwalić niesamowitymi osiągnięciami w długodystansowych biegach górskich. To jego sposób na życie. Przedstawiamy rozmowę z siedlczaninem, Łukaszem Zdanowskim.

Michał Michalski: Czy możesz nam powiedzieć kilka słów o sobie?

Łukasz Zdanowski: Cześć! Pochodzę z Siedlec. Do naszego miasta mam duży sentyment, ale od kilku lat bardzo dużo czasu spędzam na południu Polski, a dokładnie w Zakopanem. A to dlatego by mieć możliwość rozwijania swoich szeroko pojętych pasji związanych z górami. Mam 27 lat, więc nie jestem więc już taki młody (śmiech). Pracuję jako handlowiec. Trenuję również biegaczy górskich – tych z nieco wyższymi ambicjami.

Czy już od lat młodzieńczych byłeś osobą aktywną?

Z tym bywało różnie. Zależy o którym okresie młodzieńczym mówimy. Sport był od dziecka obecny w moim życiu, ale potrafiłem też skutecznie unikać lekcji WF-u (śmiech).

Z tego co mi wiadomo, szukałeś odpowiedniej dyscypliny dla siebie. To prawda?

Tak. Zaczynałem od gry w piłkę nożną (Naprzód Skórzec), potem było rugby (Pogoń Siedlce). Serdecznie w tym miejscu pozdrawiam chłopaków z Pogoni, bo to był bardzo zwariowany, młodzieńczy okres w moim życiu. Teraz kiedy śledzę wszystkich moich rówieśników, to bardzo miło mi się robi, jak widzę ich rozwój. Później był epizod w MMA. Następnie mocno wkręciłem się w boks i do dzisiaj trenuję tę dyscyplinę, chociaż z doskoku, ale jednak bardzo ją lubię.

Czy odniosłeś w młodości jakiś sukces godny uwagi?

Raczej nie. Coś tam wygrywaliśmy, ale to nie było nic istotnego. Chyba teraz nadrabiam…

Skąd zrodził się pomysł na bieganie po górach?

To długa historia. Kiedy sięgnę pamięcią, to wszystko zaczęło się od tego, że już  nie chciało mi się wolno przemieszczać po górach (śmiech). Serio! Może to śmieszne, ale po którymś tam wyjeździe w Tatry, zobaczyłem ludzi, którzy uczestniczyli w biegu ULTRA. Był to najtrudniejszy bieg rozgrywany w Polsce, czyli Bieg Granią Tatr. Zaplanowałem, że w kolejnej edycji uzyskam czołową lokatę i tak też się stało. Byłem 10 w kategorii open na 350 zawodników! Wcześniej, przed tym biegiem, uczestniczyłem też w paru innych biegach po górach.

Czy już po pierwszym starcie wiedziałeś, że bieganie po górach to jest to, czy utwierdziłeś się w tym przekonaniu dopiero po którymś sukcesie?

Mój pierwszy start to była wielka porażka. Kompletnie nie byłem do niego przygotowany! Była to pierwsza edycja Ultramaratonu Bieszczadzkiego – ponad 50 km po górach. Ale masz rację… Tamtego dnia już wiedziałem, że pokocham aktywność w górach. Wiedziałem, że mam do tego predyspozycje i mój organizm czuje się w górach najlepiej.

Żeby osiągnąć lepsze wyniki przeprowadziłeś się z Siedlec na południe Polski.

Może nie do końca, ale jest w tym dużo prawdy. Ja po prostu bardzo lubię te tereny. Bardzo się rozwinąłem od momentu gdy zacząłem treningi w Tatrach. Poznałem też wspaniałych ludzi, którzy mi dużo pomogli. To z jednej strony kwestia zapewnienia sobie odpowiednich warunków do treningu, ale przyznam się też, że zawsze chciałem mieszkać blisko gór.

W ubiegłym roku stało się głośno o Tobie za sprawą znakomitego występu w zawodach Baikal Ice Marathon, w których najczęściej dominowali gospodarze. Twoja krótka refleksja na ten temat.

Fajna przygoda, polecam każdemu!

Co uznasz za swój największy sukces?

Najbardziej jestem zadowolony z Tenzing Hillary Everest Maraton. To najwyższy maraton świata, uznawany za jeden z najtrudniejszych biegów. Rozgrywany jest od wielu lat, 29 maja, czyli w rocznicę pierwszego wejścia na Mount Everest.

Opowiedz coś więcej o tym starcie.

Start zawodników odbywa się na wysokości ponad 5 tys. m n.p.m, z bazy, z której wyruszają ekspedycje zdobywające szczyt. Pierwszy raz przebywałem, trenowałem i startowałem na takiej wysokości. Z Nepalu wróciłem zaledwie miesiąc temu. Udało się tam wyjechać po wielu perturbacjach życiowych oraz budżetowych, trochę na wariackich papierach. Udało się też zająć przyzwoite miejsce. To była walka o oddech. Nie przeszedłem odpowiedniej aklimatyzacji, bowiem nie miałem takiej  możliwości i tak wysokiego budżetu, by móc pozwolić sobie na dłuższy wyjazd. Kolejne, ważne doświadczenie w moim życiu i niezapomniana przygoda! Na pewno wrócę jeszcze w Himalaje, ale chyba już raczej będzie to wyjazd w innym celu, może też w innym kierunku?

Z którym startem masz najlepsze, a z którym najgorsze wspomnienia?

Najgorsze wspomnienia mam po biegu w Alpach, jesienią ubiegłego roku (dystans 119km). Nic tam nie poszło po mojej myśli i poniosłem porażkę. Musiałem zejść z trasy, ale w tym roku wracam! Zdecydowanie mocniejszy!
Najlepsze wspomnienia mam z  Węgier (dystans 120km). Udało mi się tam zająć 2 pozycję w ubiegłym roku i szczerze mówiąc, nie poczułem tego biegu (śmiech). Po prostu wszystko tam idealnie zagrało. Chociaż trochę walczyłem ze skurczami.

Co „kręci” człowieka w biegach górskich? Chodzi o większą adrenalinę, pokonywanie swoich słabości?

Co mnie kręci?  Hmm… ja bardzo lubię trenować, kocham się do czegoś przygotowywać, bardzo lubię cały ten okres przygotowawczy. Zawsze staram się być na 100% przygotowany do zawodów lub do projektu, który realizuję. Teraz, odkąd współpracuję z kilkoma osobami i pomagam im się rozwijać sportowo, strasznie też kręci mnie ich rozwój.

Wiem, że jesteś profesjonalistą w przygotowaniach do określonego celu.

Zawsze będę powtarzał, że w górach trzeba być przygotowanym w 100%, nie tylko by po nich biegać, nawet na zwykły trekking. Ludzie to lekceważą i przez to są wypadki. Dzieje się chociażby przez takie błędy jak brak podstawowego zarysu kondycji czy brak minimalnego sprzętu, chociażby folii NRC, która kosztuje 5zł.

Można w krótkich słowach opisać jak wygląda dzień ultra maratończyka, czy każdy dzień jest inny?

To też zależy od okresu przygotowawczego. Wstaję rano, robię trening, jem śniadanie, potem praca, często jest też drugi trening, znowu praca, znowu jem i tak w kółko (śmiech). Bez tego nie mógłbym żyć. Czasami lubię improwizować i jadę na rower, żeby przemyśleć parę spraw. Oj, ale wtedy jest to długi rower, 100-150 km.

Zapewne ważna jest odpowiednie odżywianie się?

Tak, zgadzam się. By móc odpowiednio się regenerować, trzeba odpowiednio zadbać o zbilansowane posiłki. Wybacz nie będę tutaj opisywał jak jem, bo musiałbym napisać bardzo długi felieton kulinarny (śmiech). Może jak czytelnicy kiedyś zechcą, to napiszę.

Jakie masz cele na ten rok?

Główny cel, to wspomniany już bieg w Alpach wokół masywu Mont Blanc, na dystansie 119 km (7500 m przewyższenia), czyli mój tegoroczny udział w Ultra Trail Du Mont Blanc. TDS, w którym pobiegnę, jest jednym z biegów rozgrywanych w ramach tej prestiżowej, światowej imprezy. Startuję 1 września. W międzyczasie zamierzam pokazać się jeszcze na kilku biegowych imprezach w Polsce i poza nią.

Jakie jest marzenie życia Łukasza Zdanowskiego?

Chciałbym móc utrzymywać się z tego co robię i całą energię wkładać w rozwój mojej dyscypliny.

Co polecisz osobom, które chciałyby podążać Twoimi ścieżkami?

By zrobiły pierwszy krok i nie bały się zmian! Jak już ruszysz, to na pewno się uda! Trzeba mieć mocną wiarę w to co się robi, a życie nam wszystko poukłada. I  tym optymistycznym akcentem… ruszam na Słowację, na trening, bo robota sama się nie zrobi…

 

źródło: własne; foto: goryonline.com / outdoormagazyn.pl / Maciej Sokołowski / archiwum Łukasza Zdanowskiego (2) / Jacek Deneka

DODAJ KOMENTARZ

ZOBACZ TAKŻE

KONTRAHENCI

PATRONAT MEDIALNY

PATRONAT MEDIALNY

;