piątek, 29 marca 2024r.

Na igrzyska drogą brata – wywiad z Rafałem Horbowiczem

Na igrzyska drogą brata - wywiad z Rafałem Horbowiczem

Rafał Horbowicz jest jednym z najbardziej utalentowanych polskich wieloboistów młodego pokolenia. Pochodzący z Koszelówki (powiat łosicki) sportowiec odniósł w tym roku pierwsze sukcesy na szczeblu seniorskim. Zapraszamy na rozmowę z aktualnie czwartym dziesięcioboistą w Polsce, który w wieku dwudziestu lat stoi u progu obiecującej kariery.

Jak przebiegał początek obecnego sezonu w twoim wykonaniu?

– Tegoroczne zmagania rozpocząłem na hali. Sprawdziłem formę na kilku mityngach lekkoatletycznych. Okazało się, że zanotowałem znaczący progres względem poprzedniego roku. Pojechałem w lutym na zorganizowane w Toruniu Mistrzostwa Polski w siedmioboju. Były to dla mnie pierwsze zawody tej rangi w gronie seniorów. Wcześniej rywalizowałem pchając lżejszą kulą, rzucając mniejszym dyskiem i biegając przez niższe płotki. Zająłem miejsce na podium i osiągnąłem wynik który mnie w pełni zadowolił. Później przyszło lato, starty w dziesięcioboju. Wystartowałem między innymi we Florencji, w zawodach z cyklu IAAF Challange, gdzie zająłem dziesiąte miejsce, lecz w tych zawodach wynik nie był najważniejszy. Następnie zaprezentowałem się na kilku mityngach w pojedynczych konkurencjach. Ostatni dziesięciobój zaliczyłem w czerwcu w czeskim Kladno. Tegoroczne starty zwieńczyłem w Sieradzu, gdzie wystartowałem w biegu na 110 m przez płotki oraz w rzucie dyskiem.

Najważniejszą imprezą tego sezonu były Mistrzostwa Polski w Wieloboju w Suwałkach. Właśnie tam, jako dwudziestolatek stałeś się czwartym dziesięcioboistą w kraju. Odczuwasz lekki niedosyt, że nie udało się postawić stopy na podium?

Pierwszy start na najwyższym poziomie, z najlepszymi wieloboistami w Polsce był bardzo ciekawym doświadczeniem. Ostatecznie nie udało się zdobyć medalu, ale wśród młodzieżowców kategorii U-23 byłem drugi. Najbardziej żałuję tego, że nie wyszedł mi rzut dyskiem. Dziesięciobój charakteryzuje się tym, że mamy w tej konkurencji tylko trzy próby. Już na rozgrzewce czułem, że to nie będą łatwe zawody. Koło było mokre i zdarzało mi się rzucać w siatkę. Rok wcześniej, w krajowych mistrzostwach juniorów spaliłem wszystkie trzy próby i nie chciałem, by tym razem było podobnie. Podczas konkursu, już pierwszy mój rzut zatrzymał się na siatce. Przyszedł stres oraz wiele złych myśli. Drugi rzut również spaliłem. Wtedy zadecydowaliśmy z trenerem, że nie będziemy rzucać z obrotu, tylko z miejsca – by zaliczyć jakąkolwiek próbę. Rzuciłem zaledwie 34 metry, podczas gdy moja życiówka to 41,86 metra. Do brązowego medalu wśród seniorów i zwycięstwa w kategorii młodzieżowej wystarczyło mi Suwałkach rzucić tego dnia zaledwie metr dalej dyskiem.

Tegoroczne starty dały ci ogromny materiał do analizy. Dziesięciobój to wiele zróżnicowanych konkurencji lekkoatletycznych, więc z pewnością jest nad czym pracować na treningach. W której z nich, jako dziesięcioboista – czujesz się najlepiej, a w której sądzisz, że musisz jeszcze dużo popracować?

Najmocniej czuje się w biegach przez płotki. Mam w tej konkurencji najlepszy wynik wśród polskich wieloboistów. Pewnie czuję się także w konkurencjach rzutowych. Nie najgorzej mi idzie w bardzo technicznym skoku o tyczce. Zdecydowanie muszę jednak popracować nad swoją szybkością. Właśnie tu odstaję najbardziej od krajowej czołówki. Szczególnie widać to w biegach na 100 i 400 metrów. Paradoksalnie szybkość z płotków nie przekłada mi się na bieg bez nich. Wraz z trenerem chcemy popracować w najbliższym czasie nad szybkością i większą mocą. Będziemy częściej odwiedzać siłownię i postawimy na poprawę motoryki.

W trakcie startu na 60 m przez płotki w Toruniu (2018). R.Horbowicz w środku

Jesteś jeszcze młodym wieloboistą, więc czasu na budowanie siły z pewnością nie zabraknie.

Wraz z trenerem zaplanowaliśmy, że w wiek seniora będziemy się wchodzić stopniowo i powoli. Nie chcemy przemęczać organizmu przedwcześnie, katując się ciężkimi treningami już w wieku juniora. Przykład innych zawodników, wyeksploatowanych w młodym wieku daje wiele do myślenia. W najlepszym dla sportowca wieku osiągają oni wyniki słabsze, bądź takie same. Ci którzy zaczynali od lżejszych treningów, w zaczynają osiągać najwyższe poziomy swoich możliwości we właściwym czasie.

Przeprowadzamy ten wywiad na ławkach przy bieżni Szkoły Podstawowej w Starej Kornicy, gdzie zaczęła się twoja przygoda z lekką atletyką. Opowiedz jak wyglądała droga z tego miejsca do Klubu Sportowego Warszawianka – którego barwy reprezentujesz obecnie jako wieloboista na arenach ogólnopolskich i międzynarodowych?

Wszystko zaczęło się w 2012 roku, kiedy to wraz z moim ówczesnym nauczycielem wychowania fizycznego Piotrem Gereszem i kilkoma rówieśnikami wybraliśmy się na lekkoatletyczne zawody wojewódzkie do Płocka. Wystartowaliśmy w sztafecie. Spośród innych gimnazjalistów wyłowił mnie mój obecny trener Marek Rzepka, który szukał osób o dobrych warunkach fizycznych. Trener zobaczył mnie – wówczas wysokiego i chudego gimnazjalistę i zaproponował trening w Warszawie. Zgodziłem się i pojechałem tam podekscytowany tym, że ktoś o mnie zapytał i chciał sprawdzić. Zauważono, że mam przyzwoite rzuty i skoczność. Od trzeciej klasy gimnazjum regularnie zacząłem trenować w stolicy, dojeżdżając tam przez rok. Uznałem, że lepiej będzie przenieść się do Warszawy na stałe, rozpoczynając naukę w pierwszej klasie szkoły średniej.

Przypuszczam, że aby zwiększyć swoje szanse zostania lekkoatletą na ogólnopolskim poziomie, trzeba szukać możliwości rozwoju w ośrodku w większym mieście. Twój przypadek chyba jest tego potwierdzeniem.

Rozmawiam z trenerami zajmującymi się lekkoatletyką na poziomie powiatowym, czy gminnym. Z pewnością mają oni wiedzę, ale można u nich zauważyć brak doświadczenia treningowego. W Warszawie wielu trenerów może pochwalić się pracą z najlepszymi zawodnikami w kraju. W większości są to fachowcy na poziomie reprezentacyjnym. Mają oni wiedzę teoretyczną i praktyczną na temat wielu aspektów wpływających na wynik danego sportowca. No i jest spora różnica w dostępie do obiektów i zaplecza treningowego.

Jakie były twoje pierwsze odczucia po zetknięciu się z prawdziwymi treningami w klubie lekkoatletycznym?

Na początku było bardzo ciężko i poważnie zastanawiałem się czy to jest dla mnie. Po pierwszym obozie dostałem taki wycisk, że skłonny byłem podziękować. Oprócz lekkoatletyki trenowałem również siatkówkę. Miałem nawet propozycję z MOS Wola Warszawa, ale stwierdziłem że bardziej odpowiada mi sport indywidualny, gdzie całą odpowiedzialność za wynik biorę tylko na siebie.

Jak ocenisz zaplecze Klubu Sportowego Warszawianka? W jakich warunkach trenujecie i jakie możliwości rozwoju stwarza ci ta stołeczna organizacja ?

Jeżeli chodzi o wielobój, warunki mamy bardzo dobre – o ile nie najlepsze w Polsce. Posiadamy wyremontowaną hale lekkoatletyczną, stadion, zeskoki do tyczki, skoku wzwyż. Dysponujemy również własną siłownią. Bez względu na porę roku i warunki pogodowe mamy gdzie trenować. Duża w tym zasługa sponsora naszej grupy, dzięki któremu możemy uczestniczyć w międzynarodowych zawodach, skupiając się tylko na rywalizacji i treningu. Nie musimy inwestować własnych pieniędzy na zakwaterowanie, drogi sprzęt czy odżywki. Budżet klubu nie jest może gigantyczny, ale jest bardzo dobrze zarządzany i niczego nam nie brakuje.

Co sądzisz o obecnym poziomie popularności lekkoatletyki w naszym kraju?

Lekkoatletyka jest w Polsce coraz bardziej popularna. Jeżeli chodzi o promocję tego sportu, też cały czas zmienia się to na lepsze. Lekkoatletów jest coraz więcej i przekłada się to na medale na najważniejszych imprezach. Kiedyś, nie licząc medalistów olimpijskich, niewiele osób kojarzyło jakichkolwiek lekkoatletów. Teraz doskonale znamy Piotra Liska, Marię Andrejczyk czy Ewę Swobodę. Ze swoich obserwacji sporo wiem na temat frekwencji na zawodach. Kiedyś na mistrzostwach kraju na trybunach można było spotkać co najwyżej rodzinę i znajomych zawodników. Obecnie polskie areny lekkoatletyczne już nie świecą pustkami i taki widok bardzo cieszy zawodników.

Być może wszystko wygląda tak kolorowo, ponieważ w lekkoatletyce nie ma jeszcze aż takich pieniędzy, które poważnie skłóciłyby działaczy zawodników i trenerów?

Z pewnością tak jest, ale nie można też powiedzieć, że w Polsce nie inwestuje się w lekkoatletykę. Ministerstwo Sportu coraz więcej pieniędzy przeznacza na szkolenie i zachęcanie młodzieży do aktywności fizycznej. Mówi się, że w tym roku będzie to rekordowa suma. Uważam, że to bardzo wspomoże rozwój sportu w Polsce. Jeżeli dziecko pojedzie na jeden, drugi obóz za który nie będą musieli zapłacić rodzice, to od samego początku ta przygoda ze sportem ma dużo większą szansę powodzenia.

Dużą pracę w kwestii w popularyzacji królowej sportu wykonuje nowe pokolenie lekkoatletów, którzy umiejętnie posługując się mediami społecznościowymi pokazują młodzieży, że lekkoatletyka to ciekawy pomysł na życie.

I bynajmniej na social mediach nie kończy się ich działalność. Później te same osoby organizują masę eventów, zawodów dla amatorów i młodzieży. Lekkoatleci nie boją się wyjść do ludzi, a takie spotkania później owocują. Przyznam, że ja również staram się prowadzić swój profil na Instagramie w podobny sposób. Staram się pokazywać dziesięciobój i zainteresować nim ludzi, mimo iż zasięg moich zdjęć nie osiąga jeszcze tak dużej skali.\

Ty również potrafisz z lekkoatletyką wyjść do ludzi, o czym świadczą twoje ostatnie spotkania z młodzieżą w szkole w Starej Kornicy.

Byłem bardzo pozytywnie zaskoczony, że szkoła której mury niedawno odwiedzałem jako uczeń postanowiła coś takiego zorganizować. Zaproszono mnie dwukrotnie. Zimą podczas apelu na sali gimnastycznej opowiadałem młodzieży o sporcie i o wielu kwestiach z nim związanych. Latem tego roku jeszcze raz odwiedziłem szkołę przy okazji lekkoatletycznych zawodów powiatowych. Przyjechaliśmy z trenerem, i kolegą klubowym. Potraktowałem te zawody jako mały trening. Wziąłem udział w biegu przez płotki, zrobiliśmy wraz z młodzieżą wspólną rozgrzewkę, pokazaliśmy im tyczkę do piachu. Po zawodach długo rozmawialiśmy i odpowiadaliśmy na pytania licznie zgromadzonych i zainteresowanych dzieci.

Plany na końcówkę roku 2018?

W sierpniu meldujemy się na obozie w Gdańsku, gdzie zaczniemy wraz z trenerem ciężej trenować i przygotowywać się do rzutów. Po powrocie do Warszawy planujemy startować w pojedynczych konkurencjach rzutowych: dysku, oszczepie. Popracujemy również nad tyczką. Mogę się jeszcze dużo nauczyć w tej konkurencji, a w kontekście wieloboju można w niej ugrać dużo cennych punktów. Nie każdy rodzi się sprinterem, czy skoczkiem w dal. Są jednak konkurencje, które można znacząco poprawić skupiając się mocno na technice. Na przykład dopracowując obrót w rzucie dyskiem, albo często skacząc o tyczce, która dla wieloboistów bywa loterią.

Czyli istnieje również nacisk na starty, które później nie będą przeliczane w wielobojowych tabelach.

Na przestrzeni roku kończymy trzy, lub cztery wieloboje. Reszta zawodów to starty w pojedynczych konkurencjach. Nie ukrywam, że w tym roku co najważniejsze, to już za mną. Kolejnym celem są Młodzieżowe Mistrzostwa Europy w lekkoatletyce, które odbędą się za rok w szwedzkim Gävle. Plan jest taki, by wypełnić minimum na te zawody już w pierwszym przyszłorocznym starcie we Florencji. Czuję że jest to w moim zasięgu i jeżeli żadna kontuzja nie pokrzyżuje planów, to powinno się udać.

Zapewne przyświeca ci też gdzieś z tyłu głowy cel jeszcze ważniejszy – reprezentowanie Polski na Igrzyskach Olimpijskich Tokio 2020. Jaką drogę będziesz musiał pokonać by osiągnąć olimpijskie minimum? Czy już wraz z trenerem obraliście kierunek na tę największą sportową imprezę?

Plan olimpijski zostaje powoli wcielany w życie, ale trudno powiedzieć czy do Tokio uda się go zrealizować. W wielu elementach, w szczególności w motoryce znacząco odstaję od poziomu olimpijczyka i może na to zabraknąć czasu. Kiedy spojrzymy na najlepszych wieloboistów na świecie, to rzuca się w oczy jaką siłą, warunkami fizycznymi i techniką dysponują. Jednak jeżeli zdrowie pozwoli, to Paryż 2024 wydaje się bardzo realnym celem. Dodatkowym plusem jest fakt, że mogę korzystać z doświadczenia Pawła Wiesiołka, olimpijczyka z Rio de Janerio.

Już zdążyłeś się z nim zmierzyć w tym roku w Suwałkach, gdzie Wiesiołek po raz kolejny okazał się najlepszym polskim dziesięcioboistą.

Paweł jest byłym podopiecznym mojego trenera, który nas ze sobą cały czas porównuje. Wiesiołek jest o siedem lat ode mnie starszy, ale osiągaliśmy na poszczególnych szczeblach juniorskich podobne wyniki i mamy zbliżony do siebie progres. Jesteśmy trochę jak wielobojowi bracia, nawet warunki fizyczne mamy podobne. Kariera Pawła jest dla mnie nadzieją, że uda mi się spełnić swoje marzenia, powtórzyć jego drogę i pojechać na igrzyska.

Podczas rywalizacji z Pawłem Wiesiołkiem. R. Horbowicz pierwszy z prawej.

Czy przyjdą dla polskiego wieloboju lepsze dni i doczekamy się w najbliższych latach większej liczby zawodników na poziomie międzynarodowym?

Uważam, że zawodnicy z mojego rocznika 1998 mają bardzo duży potencjał. W niedalekiej przyszłości powinno pojawić się czterech, pięciu bardzo dobrych polskich wieloboistów. Myślę, że będziemy w stanie stworzyć bardzo ciekawą reprezentację. Nadchodzące lata będą według mnie dobre dla polskiego wieloboju.

 

źródło: własne; foto: Marek Biczyk / Tomasz Kasjaniuk

DODAJ KOMENTARZ

ZOBACZ TAKŻE

KONTRAHENCI

PATRONAT MEDIALNY

PATRONAT MEDIALNY

;