czwartek, 25 kwietnia 2024r.

Andrzej Garbaczewski: Osiągamy sukcesy i rozsławiamy Siedlce w kraju i poza jego granicami

Na stronie Polskiego Związku Kickboxingu ukazał się ciekawy wywiad z trenerem TKKF Siedlce i kadry Polski w kickboxingu formuły low kick, Andrzejem Garbaczewskim.

Każdy szkoleniowiec ma swoją ulubioną formułę, a w przypadku Andrzeja Garbaczewskiego to low kick. Kiedy zaczęła się pańska przygoda z niskimi kopnięciami?

Andrzej Garbaczewski (trener TKKF Siedlce, trener kadry Polski low kick): Zacznę od tego, że zanim pod koniec lat 80 oficjalnie powstał Polski Związek Kickboxingu, tak jak wielu młodych pasjonatów sportów walki urodzonych w latach 60, trenowałem karate kyokushinkai, a największym moim sukcesem w tej dyscyplinie było zdobycie mistrzostwa Polski juniorów w kategorii chyba -65kg. Chciałem się rozwijać, dlatego po uzyskaniu informacji o egzaminach na stopnie mistrzowie, wraz z kolegą Sławomirem Półtorakiem pojechaliśmy z rodzinnych Siedlec do Warszawy i pomyślnie przebrnęliśmy przez sprawdziany. To wtedy Andrzej Palacz namówił mnie do wzięcia udziału w kilkutygodniowym obozie doszkalającym w Olsztynie. Miałem wtedy 20 lub 21 lat i wiedziałem, że każdy taki kurs przyda mi się w codziennej pracy. Zresztą już wtedy prowadziłem zajęcia w jednej z siedleckich szkół. Wśród moich pierwszych podopiecznych było wiele świetnych osób, a jedną z nich węgrowianin Wojciech Górecki, który niedługo później został brązowym medalistą mistrzostw kraju juniorów w Legnicy.

Co okazało się przełomem?

Już na początku lat 90 postanowiłem, że będę trenerem na pełen etat, a nie łączył swoich przygotowań z treningami innych zawodników i odwrotnie. Chciałem zaangażować się w coś na 100 procent, a konkretnie chodziło o szkolenie młodzieży. Chcąc być odpowiednio dobrze przygotowanym pojechałem na 2 lata z przerwami do Amsterdamu do najstarszego gymu kickboxerskiego w Holandii – Chakuriki, założonego przez słynnego Thoma Harincka. To tam poznałem tajniki low-kicku, dowiedziałem się na czym polegają niskie kopnięcia, uderzenia kolanami. Po powrocie do Polski ciężko było od razu „rozkręcić” tę formułę, bowiem słyszałem, że bardziej odpowiada wersjom orientalnym niż klasycznym pojedynkom sportowym jakie wówczas znali nasi trenerzy, zawodnicy i kibice. Ale krok po kroku udało się rozwijać low kick. Pierwsze mistrzostwa Polski w Wołowie zorganizował Tomasz Skrzypek, a pierwszymi zawodnikami startującymi w tej formule byli Darek Jung i Mariusz Cieśliński, ale to my zorganizowaliśmy pierwsze zawody ogólnopolskie w Warszawie. Na Fortach Bema w sali zapaśniczej walczyło 40, może 50 chłopaków pragnących nieco innej rywalizacji, na nowych wtedy zasadach. Z Nowego Sącza z trenerem Andrzejem Śliwą przyjechali m.in. Rafał Dudek i Łukasz Pławecki, ale odkryciem był mój podopieczny Michał Głogowski.

Głogowski to były mistrz świata i 2-krotny mistrz Europy, wielokrotny mistrz Polski, a później zawodowy mistrz świata WAKO i WKN. Dziś ma 34 lata, nie jest w wieku sportowego emeryta, ale od wielu lat nie walczy w kickboxingu.

Michał mieszka w podwarszawskich Ząbkach, ale przyjeżdża do mnie na treningi do Boxer Team Siedlce. Od dawna namawiam go do powrotu, zresztą on sam też mówił, że mógłby wrócić do kickboxingu na walkę z Rafałem Dudkiem, z którym przegrał w 2011 roku. To wtedy Rafał złamał mu nos, co miało wpływ na przebieg rywalizacji. Dudek także w jakimś wywiadzie przyznał, że mógłby dać po latach rewanż Głogowskiemu. To byłoby wydarzenie w naszym kickboxingu. Mam pomysł na taką walkę, inne osoby też są zainteresowane, zobaczymy co z tego wyjdzie.

Wróćmy do siedleckiej przeszłości. Jakim zawodnikiem był Andrzej Garbaczewski?

Tak jak wspominałem, długo nie byłem czynnym zawodnikiem, zresztą to były inne czasy. Aby walczyć zawodowo, trzeba było wcześniej rywalizować jako amator i dopiero wtedy ubiegać się o licencję profesjonalną. Moim marzeniem było stoczenie walki zawodowej i do takiej miało dojść w Węgrowie z Mirkiem Kaczorkiem z Mińska Mazowieckiego. Niestety tuż przed galą miałem poważny wypadek samochodowy, dachowałem i nie uzyskałem zgody lekarskiej na walkę. To znaczy Mirek chciał walczyć, ja oczywiście też, ale pan Krzysztof Wieczorek był nieugięty i w moim zastępstwie wystąpił Jurek Soszyński, który przegrał z Kaczorkiem.

Na zawodach np. rangi Mistrzostw Polski, Europy i świata pańscy podopieczni startują pod szyldem TKKF Siedleckie Siedlce. Zapewne nie wszyscy wiedzą, o co chodzi w tej nazwie.

Od początku, tj. od ponad 30 lat, jesteśmy sekcją w ognisku Towarzystwa Krzewienia Kultury Fizycznej „Siedleckie” w Siedlcach. Wcześniej były inne nazwy, inne struktury, byliśmy zrzeszeni w Wojewódzkim Ośrodku Rehabilitacji i Rekreacji. Potem to zostało przekształcone w TKKF. I tak zostało, choć w całym kraju takich organizacji mnóstwo pokasowano. Jeśli chodzi o współpracę z władzami miasta Siedlce, jak to w życiu raz było lepiej, w innym roku gorzej. Teraz właśnie jest nieźle, otrzymujemy dofinansowanie na wyjazdy na turnieje, korzystamy też z innych grantów. Udaje się nam osiągać sukcesy i rozsławiać Siedlce w kraju i poza jego granicami.

Reprezentacja Polski w low kicku od lat kojarzona jest z duetem trenerów Andrzej Garbaczewski – Witold Kostka.

Mam satysfakcję, że nasi zawodnicy zdobywają medale największych imprez międzynarodowych. Pracę w kadrze narodowej zacząłem jednak nie od low kicku, tylko light contact w 2002 roku. Współpracowałem z Tomkiem Skrzypkiem, Wojtkiem Szczerbińskim, aż wreszcie samodzielnie prowadziłem reprezentację. Najbardziej pokochałem jednak formułę low kick, a drużynę Biało-Czerwonych z sukcesami prowadzę z Witkiem Kostką z Katowic.

Co jest takiego wyjątkowego w tej wersji walki?

U nas w Polsce wcześniej długo zachwycano się full contactem, czyli wiadomo długie spodnie i kopnięcia od pasa w górę. A ja zachwyciłem się low kickiem we wspomnianej Holandii. Zobaczyłem na czym polega piękno tej formuły, nauczyłem się jak bronić, jak atakować, jak zadawać kopnięcia. Oczywiście to nie jest łatwy sport, boli otrzymanie kopnięcia piszczelą w kolano i w ogóle okopywanie, ale to jest walka. W low kick bardzo ważna jest praca nóg i bardzo dobry boks. Walki w K-1 są bardziej statyczne. Zachęcam do oglądania i później trenowania low kicku, z dawnych lat warto zobaczyć w akcji Michała Głogowskiego, który był mańkutem, a ustawiał się tak, że nie każdy o tym wiedział. I nokautował rywali, jak na Pucharze Świata w Szegedzie, gdzie mocno zadziwił rywali np. z Rosji. Dziś też mamy świetnych zawodników low kick, oni są mistrzami.

Jak wygląda siedlecka baza Andrzeja Garbaczewskiego?

W budynku po dawnych zakładach dziewiarskich „Karo” powstała Innowacyjna Szkoła Wyższa „Collegium Mazovia”, a my od 3 lat wynajmujemy jeden z dużych magazynów w piwnicy. To tam spędzam całe dnie na treningach. Zajęcia prowadzę też z dziećmi w szkole. Poświęciłem się tej dyscyplinie i jestem szczęśliwy. Kickboxingu uczyłem się u wspaniałych ludzi, podobnie jak boksu, gdzie moim trenerem był Krzysztof Kosedowski. Zadowolony także jestem z karier synów Maćka i Rogera, dziś żołnierzy zawodowych. Zawsze marzyłem aby byli mistrzami Polski i ten cel zrealizowali. Maciek był też brązowym medalistą ME w wieku 18 lat, obecnie startują w zawodowych walkach.

Jak wygląda współpraca z Witoldem Kostkiem i prezesem Związku Piotrem Siegoczyńskim?

Moja współpraca z Witkiem Kostką układa się bardzo dobrze, zawsze razem układamy plany treningów i sposób przygotowań różnych zawodników na Mistrzostwa Europy czy Świata. Bardzo dużo czasu spędzamy ze sobą na zgrupowaniach i konsultacjach, uważam go za swojego przyjaciela i dlatego współpraca się klaruje, nie ma zgrzytów. Potrafimy wspólnie rozwiązać problemy, które się pojawiają. Piotr Siegoczyński jest teraz naszym prezesem i bardzo go szanuję, jako człowiek jest bardzo kreatywny i ma nowe ciekawe rozwiązania, które promują kickboxing. Myślę, że teraz nadszedł taki okres, że kickboxing będzie bardzo popularny.

 

źródło: pzkickboxing.pl; foto: Fight Club Boxer Siedlce (FB)

DODAJ KOMENTARZ

ZOBACZ TAKŻE

KONTRAHENCI

PATRONAT MEDIALNY

PATRONAT MEDIALNY

;