czwartek, 28 marca 2024r.

Adrian Paluchowski: Nazwiska nie grają

Adrian Paluchowski gra w Pogoni Siedlce już drugi sezon. Jak ocenia czas spędzony tutaj oraz jak przebiegała jego cała dotychczasowa kariera? Zapraszamy na wywiad z urodzonym w Warszawie napastnikiem.

Karierę zaczynałeś w Agrykoli Warszawa. Z jej kadry na dosyć wysokim poziomie nadal grasz ty i Wojciech Wocial – obecnie Victoria Sulejówek, a w przeszłości piłkarz Pogoni Siedlce.

Faktycznie niewielu nas zostało – praktycznie tylko ja i Wojtek. Wiem, że po skończeniu juniora większość z nas starała się zrobić karierę. Próbowaliśmy swoich sił w III i IV ligach, dwóch bliźniaków – Pyrkowie – wyjechało grać na Słowację. Koniec końców teraz zostało nas już tylko dwóch.

Twój rocznik w Agrykoli przekształcił się w Deltę i następnie bardzo szybko przeszedłeś do Legii.

W IV lidze strzeliłem wówczas kilkanaście goli w jednej rundzie i po niej przeszedłem do rezerw Legii, także faktycznie wszystko potoczyło się dość szybko.

I w Legii też ta kariera dość szybko nabierała tempa. W ekstraklasie zadebiutowałeś w wieku 21 lat i niedługo potem strzeliłeś dwa gole z Polonią Bytom, więc można powiedzieć, że wszystko rozwijało się planowo.

W międzyczasie pograłem jeszcze w Młodej Ekstraklasie i na wypożyczeniu w I lidze w Zniczu Pruszków, w którym też trochę goli nastrzelałem. Potem udało się zadebiutować w ekstraklasie w Legii. Następnie, mimo tych paru goli, wszystko nie potoczyło się, tak jakbym sobie tego życzył. Zostałem wypożyczony m.in. do Piasta Gliwice.

W czasie wspomnianego wypożyczenia do Znicza rywalizowałeś z Robertem Lewandowskim.

Wcześniej spotkaliśmy się także w Legii. Rywalizowaliśmy o miejsce w składzie, między nami jest tylko rok różnicy i gramy na tej samej pozycji.

Czy już wtedy Lewandowski był wyróżniającym się zawodnikiem?

Wyróżniał się przede wszystkim tym, że zawsze szukała go piłka. Potrafił idealnie ustawić się w polu karnym i piłka spadała mu pod nogi, miał tzw. czutkę.

Jeszcze zanim doszło do wypożyczenia do Piasta, zdobyłeś hat tricka w meczu z Zagłębiem Lubin i wtedy wydawało się, że wszystko idzie zgodnie z planem i będzie tylko lepiej.

Po tym występie i hattricku usiadłem na ławce i już się z niej nie podniosłem… (śmiech)

Dlaczego? Doszło do jakiegoś konfliktu z trenerem?

Nie było żadnego konfliktu. Trener po prostu podjął taką decyzję i musiałem ją zaakceptować.

Na swoim koncie masz też trzy występy w kadrze U-23. Mógłbyś coś o tym opowiedzieć?

Faktycznie, teraz niektórzy mogą nawet nie wiedzieć, że kiedyś taki twór w ogóle istniał. Ta kadra funkcjonowała pewnie przez jakieś 2-3 lata. Adam Mójta też grał w niej razem ze mną. Ostatnio nawet ktoś znalazł jakieś informacje związane z tamtymi zgrupowaniami. Graliśmy mecz z Anglią C i go przegraliśmy (śmiech).

Byłem powoływany do tej kadry, gdy grałem w Legii i właśnie na zgrupowania jeździli głównie młodzi zawodnicy, którzy grali wtedy w ekstraklasie. Ja zagrałem w tej kadrze trzy mecze i strzeliłem jednego gola. W dwóch spotkaniach prowadził nas Stefan Majewski, a gdy został on tymczasowym selekcjonerem pierwszej kadry, to w jednym starciu na ławce zasiadł Radosław Mroczkowski. Ogólnie to wtedy graliśmy jakiś turniej międzynarodowy takich kadr do lat 23…

Tak. Zagraliście z Portugalią w Sandomierzu, z Walia i z Anglią, o czym już wspomniałeś…

Tak i właśnie z Walią strzeliłem gola. To była rywalizacja w grupach i jedna drużyna przechodziła do następnej rundy. Nikt z nas nawet do końca nie wiedział, na czym to polega. Gdy lecieliśmy do Walii, to nawet nie wiedzieliśmy dokładnie, czy to mecz o stawkę, czy tylko spotkanie towarzyskie.

To z pewnością było wartościowe doświadczenie. Mogłeś usłyszeć hymn narodowy.

Zdecydowanie. Dla nas młodych chłopaków to było ważne wydarzenie i duże doświadczenie.

A zagrał z wami ktoś taki, kto zrobił potem dużą karierę?

Na pewno przeciwko nam zagrał Ricardo Vaz Tê, który miał później występy w West Hamie. W Portugalii był jeszcze Yannick Djaló, a w Walii i Anglii to raczej nie było głośnych nazwisk. Anglicy mieli skład złożony raczej z piłkarzy z niższych lig.

Wspominane już wypożyczenie do Piasta było nieudane i w związku z tym musiałeś zejść do I ligi – do Bogdanki Łęczna.

Zgadza się. Najpierw był Górnik, potem Bogdanka, teraz znów jest Górnik – były tam różne zawirowania związane z kopalnią i stąd zmienne nazewnictwo. Generalnie pograłem w Łęcznej dwa lata i znów musiałem zrobić krok w tył, gdyż wylądowałem w drugoligowym Zniczu Pruszków.

A z czego wynikało to niepowodzenie? Wydaje się, że trenerzy niepotrzebnie rzucali cię na pozycję skrzydłowego…

Tak, taki pomysł miał na mnie trener Mirosław Jabłoński, gdyż stwierdził, że mamy za mało skrzydłowych i warto mnie spróbować na takiej pozycji. Byłem szybki, ale nigdy nie czułem się dobrze na skrzydle, stąd nie wyszło to najlepiej.

Potem faktycznie znów musiałeś się cofnąć ligę niżej i zaliczyłeś w Zniczu chyba dwa najlepsze sezony w swojej karierze, strzelając 15 i 22 bramki w sezonie.

Jeśli chodzi o indywidualne statystyki, to były zdecydowanie dwa najlepsze sezony w mojej karierze.

W Zniczu grałeś łącznie trzy razy. Czy o powrotach do Pruszkowa decydowały względy sportowe, czy w jakiejś mierze geograficzne?

Pochodzę z Warszawy i tam mam rodzinę, więc to uwarunkowanie geograficzne na pewno było dla mnie ważne. Po drugie, w Pruszkowie zawsze czułem się bardzo dobrze i dogadywałem się z prezesem. Dwa razy on do mnie wyciągnął pomocną rękę, raz ja do niego i dobrze to funkcjonowało. Za zaufanie zawsze odpłacałem się dobrą grą i bramkami, także grę w Zniczu zawsze będę wspominał bardzo dobrze.

Zanim wylądowałeś w Pogoni, to grałeś jeszcze w Termalice i Zagłębiu Sosnowiec. Twoje odejście z Niecieczy było dosyć dziwne.

Zacząłem sezon w Termalice i po trzech porażkach z rzędu zarząd doszedł do wniosku, że trzeba coś zmienić w zespole. Wtedy na liście zgłoszeniowej mogło być tylko 22 piłkarzy i potrzebne było miejsce dla nowych zawodników. W pierwszej kolejności pożegnano kilku innych chłopaków, a później stwierdzono, że należy pożegnać się także ze mną i dlatego wylądowałem w Sosnowcu.

I po sezonie w Zagłębiu w końcu przeszedłeś do Pogoni. Mówimy w końcu, bo do Siedlec trafiłeś dopiero za trzecim podejściem.

Tak, faktycznie trafiłem tutaj dopiero za trzecim razem. Podpisałem dwuletni kontrakt i dlatego jestem w Siedlcach już drugi sezon. Myślę, że oczywiście nikt nie zakładał spadku z I ligi, ale ogólnie jest to dla mnie dobry czas i bardzo dobrze czuję się w Siedlcach, także nie mam powodów do narzekania.

Właśnie – jak doszło do spadku? Jak popatrzyło się na skład na papierze, to wydawało się, że nie da się z nim spaść, szczególnie przegrać barażu z Garbarnią.

Jak się okazało nazwiska nie grają. Pod koniec nasza forma była zdecydowanie poniżej normy. W tym dwumeczu z Garbarnią z pewnością zabrakło też wyrachowania. Po remisie 1:1 w Krakowie, do rewanżu podeszliśmy na takiej zasadzie, że gdy przyjedzie do nas drugoligowiec, to na równym, dobrym boisku ich zmieciemy, a było inaczej… Trzeba było podejść do tego meczu na spokojnie, zwłaszcza, że tak jak mówiłem, wiedzieliśmy, że nie byliśmy w optymalnej dyspozycji.

W tej rundzie wiosennej zawiodła współpraca z trenerem Dariuszem Banasikiem? To też była jedna z przyczyn niepowodzenia?

Trener podejmował różne decyzje, z którymi można do końca się nie zgadzać, ale myślę, że na sezon trzeba patrzeć całościowo, a nie przez pryzmat jednej rundy. Jesienią też nie graliśmy dobrze. Głównym problemem było to, że nie punktowaliśmy u siebie. Przez cały sezon w Siedlcach wygraliśmy tylko dwa mecze. Momentami graliśmy dobrze, ale zabrakło regularności.

Latem chciałeś odejść z Pogoni, ale chyba ten dwuletni kontrakt trochę cię tutaj przytrzymał.

Miałem latem kilka zapytań z I ligi. Ale dostałem tutaj informację, że nie będzie zgody na mój transfer i w związku z tym zostałem w Siedlcach.

Odnośnie spadku z I ligi to podobną historię miałeś też w Zniczu Pruszków, kiedy spadliście w sezonie 2014-15, bo w składzie byli chociażby: Aleksander Jagiełło, Maksymilian Banaszewski, czy Andrzej Niewulis. Ten ostatni przyznał, że główną przyczyną niepowodzenia były problemy organizacyjne…

Trochę to na pewno na nas wpłynęło, ale tak naprawdę trudno tutaj znaleźć logiczną przyczynę, na którą można zrzucić ten spadek. Zimą nie doszło do żadnych transferów i wiosna nie potoczyła się po naszej myśli. A potencjał był, bo potrafiliśmy np. pojechać do Sosnowca i wygrać z Zagłębiem 3:0. Zdarzały się przebłyski, ale generalnie, tak jak później w Pogoni, zabrakło stabilnej formy.

Znicz to pierwszy wiosenny rywal Pogoni. To będzie niezwykle ważny mecz w kontekście całej rundy, ale i szczególny dla ciebie.

Na pewno będzie to dla mnie dodatkowy bodziec. Będę grał po raz drugi przeciwko Zniczowi w oficjalnym meczu. Na pewno będziemy chcieli dobrze zacząć wiosnę. Sparingi wyglądają obiecująco i będziemy chcieli przełożyć to na ligę, żeby dobrze wystartować. Nie chcemy martwić się o utrzymanie do ostatniej kolejki.

Sparingi jednak często nie mają przełożenia na ligę. Za Adama Łopatki sparingi były udane, zaliczyliście wygraną m.in. z Wisłą Płock 3:0, a co się stało później wszyscy wiemy…

Oczywiście. Wiadomo, że sparingi punktów nie dają, ale lepiej w nich wygrywać. Realizujemy swoje założenia, wszystko na razie funkcjonuje dobrze i wierzymy, że uda się to przełożyć na ligę.

Przyjście Marcina Prasoła odmieniło Pogoń? Odnośnie poprzednika z szatni dobiegały raczej negatywne opinie.

Według mnie zmieniło bardzo dużo. Na plus zmieniło się podejście do zawodników. Treningi robione są z głową, wszystko jest poukładane i dla mnie wszystko wygląda, tak jak powinno. Dlatego też myślę, że to przyjście trenera  Marcina Prasoła dodało nam skrzydeł. Zresztą widać, że w końcówce rundy jesiennej wyniki były zdecydowanie lepsze, niż na początku sezonu. Teraz liczymy, że będzie jeszcze lepiej.

Czy jako doświadczony zawodnik możesz się czegoś nauczyć od nowego trenera? Wydaje się, że wszystko widziałeś w polskiej piłce, wszystkie metody i treningi są ci już znane.

Nigdy nie jest za późno na naukę, człowiek uczy się przez całe życie. Od każdego nowego zawodnika lub trenera można się wiele nauczyć i zastosować tę wiedzę w swojej grze, jeśli może się to przydać zespołowi.

Mijająca jesień kojarzy się z zawodem. Całkowicie zmieniona kadra, wydawałoby się, że chociaż miejsce 6-10 będzie w zasięgu ręki pomimo spadku i dużej rewolucji, a jednak do ostatniej kolejki trwała walka, by wydostać się z czerwonego pola.

Trochę tak. Rewolucja i sporo nowych twarzy, nigdy nie graliśmy ze sobą. Dodatkowo z trenerem nie było nam po drodze, więc całościowo nie funkcjonowało to w odpowiedni sposób. Gdyby udało się utrzymać trzon zespołu, to wyglądałoby to zgoła odmiennie. Teraz mamy niezmieniony skład, zaszły jedynie kosmetyczne zmiany. Myślę, że wszystko będzie przebiegało dużo lepiej.

Żałujesz karnego ze Skrą Częstochowa? On był podyktowany w momencie gdy wydawało się, że mecz jest jeszcze do wygrania, a w innych momentach nie zawodziłeś z jedenastu metrów. Cztery mecze później podszedłeś znowu do jedenastki i trafiłeś.

Żałuję. Faktycznie mogło to inaczej wyglądać i nasza sytuacja mogła być lepsza. Cóż, zdarza się. Adam Mójta też rozegrał mecz z Widzewem, który mógł być inny, ale nie ma co tego roztrząsać. Takie rzeczy się zdarzają, każdy z nas jest tylko człowiekiem i nie jest zaprogramowany na strzelanie. Sytuacja z tych dwóch meczów nie przełożyła się na rezultat tej rundy.

Denerwuje cię, że sędziowie różnie podchodzą do sytuacji stykowych w polu karnym? Jeden potrafi gwizdnąć po danym zagraniu, zaś drugi nie zwróci uwagi.

Myślę, że to nie jest problem Pogoni czy II ligi, ale ogólnie przepisów. Ostatnio oglądałem Ligę+ Extra i nie uznali bramki Śląskowi, bo niby było zagranie ręką, a po drugiej stronie obrońca skiksował zagrał sobie kolanem w rękę i uznano to za przypadek. Są dwie odmienne decyzje i myślę, że zawsze interpretacja sędziego jest indywidualna. Może kiedyś przepisy się zmienią i każda ręka będzie ręką, będą czyste sytuacje.

Czy słyszy się okrzyki z boiska „nabita!” albo „przy ciele!” czy piłkarze zdają sobie sprawę, że coś takiego już nie istnieje?

Nie krzyczymy w ten sposób, ale dalej to funkcjonuje. Nie gwiżdże się teraz rąk komuś, kto kopnie z metra. Sędzia powie, że była za bliska odległość.

Lubisz dyskutować z sędziami? Czasem widać, że z nimi rozmawiasz, ale chyba robisz to na kulturalnym poziomie, bo nie dostajesz kartek za dyskusje.

Wszystko zależy od sędziego. Lubię podyskutować, mnie to nakręca i motywuje ale zależy, jaki to sędzia. Niektórzy potrafią zrobić coś z niczego, nie potrafią przyznać sie do swojego błędu, nie wdają się w rozmowy, grożą kartkami. Są też tacy, którzy potrafią kulturalnie porozmawiać. Nie denerwujemy się na siebie.

Mówi się, że jesteś typem napastnika z pola karnego, ale da się zaobserwować, że w defensywie przy stałych fragmentach gry wygrywasz mnóstwo główek.

Takie mam zadanie. W większości klubów, w których grałem było tak, że obstawiało się strefę przy rzucie wolnym, czy przy rzucie rożnym. Z idealnym kryciem zawodnik może mieć problem, bo będzie ustawiał się jak typowy obrońca. Zawsze w tej strefie byłem ustawiany i jakoś to funkcjonuje. Jeżeli się sprawdza, to dobrze.

W ostatnich trzech sezonach osiągałeś granicę dziesięciu goli. Czy nie jest to trochę irytujące, że masz dobre wyniki indywidualne, a na wyniki drużyny niezbyt się to przekłada?

Trudno powiedzieć. W Termalice strzeliłem tylko cztery bramki, a awansowaliśmy do Ekstraklasy. Może przestanę strzelać, to i wynik drużynowy będzie lepszy? Nie wiem, czemu tak jest. W Pogoni drugi sezon strzelamy dużo bramek, ale również sporo ich tracimy. Jesteśmy trochę wesołym, beztroskim zespołem i na pewno naszą grę trzeba poprawić. W każdym meczu udaje nam się strzelić bramkę, ale nie zawsze ten wynik dobić do końca. Trzeba na to położyć nacisk.



Ale też gdy dorwiecie rywala, który pozwoli wam na coś w ofensywie, to robicie to co z Gryfem Wejherowo.

W zespole mamy dużo bardzo dobrych zawodników i jeśli mamy miejsce, to potrafimy swój potencjał wykorzystać. Każdy ma swoje atuty i myślę, że zawodnicy są na takim poziomie, że dają radę.

Na wiosnę masz 11 goli, w Zniczu miałeś 22 gole. Czy twoim indywidualnym celem jest dobicie wiosną do 20 trafień w Pogoni?

Nie. Zawsze zakładałem sobie minimalne cele, tutaj założyłem około 15 trafień. Fajnie by było, gdyby się udało, jest to do zrobienia. Ale ważniejsze jest to, aby Pogoń utrzymała się w II lidze.

Jeszcze kilka goli i jest możliwe, że będziesz na trzecim miejscu klasyfikacji najlepszych strzelców w Pogoni.

No zobaczymy, co uda się zrobić w 13 pozostałych meczach. Łukasza Firusa nie dogonię.

Czy uważasz, że najlepszym jesiennym meczem Pogoni były wyjazdowe derby z Radomiakiem?

To był zdyscyplinowany i ułożony mecz. Byliśmy po kryzysie, wszystko zaczynało dobrze funkcjonować. Myślę jednak, że najlepszy mecz był z Gryfem, bo niecodziennie wygrywa się 7:2, więc jeśli chodzi o widowisko i bramki to ten. A mecz z Radomiakiem faktycznie mógł być momentem przełomowym, ale szkoda, że nie udało się ugrać w nim punktów.

Możesz pochwalić się wyższym wykształceniem, co nie jest normą wśród piłkarzy. Skończyłeś turystykę i rekreację, aby mieć dodatkowe opcje w życiu po piłce?

Wyszedłem z założenia, że jak nie zrobię tego od razu, to później nie będzie mi się chciało. Miałem plany, aby zrobić sobie rok przerwy, ale stwierdziłem, że grupa jest fajna, więc od razu poszedłem dalej i mieć w razie czego od kogo ściągać. Nie mieszkałem wtedy w Warszawie, ale studiowałem tam i zawsze było to dla mnie dodatkowe ułatwienie – znajomi ludzie i sprawdzona grupa. Cieszę się, że mam to z głowy. Mam nadzieję, że zdobyte wykształcenie przyda mi się po zakończeniu kariery.

Czy myślisz już o życiu po piłce? Czy też kontuzje cię nie meczą i jeszcze kilka lat pograsz?

Na razie zdrowie dopisuje i myślę, że jeszcze kilka lat mam przed sobą.

Następców już masz, dwóch synów. Ciągnie ich do piłki?

Starszy trenuje w Pogoni, w rocznik 2013, a młodszy trochę próbował, ale jest bardziej chimeryczny i zrezygnował po kilku miesiącach.

Czy starszy ma już pozycję?

Ustawia się bardziej z tyłu i cieszy się, że zabrał piłkę, a nie strzelił bramkę. Może będzie obrońcą, ja też kiedyś grałem w obronie, więc jeszcze wszystko przed nim.

Rozmawiali: Bartosz Cabaj i Kamil Sulej

 

źródło: własne; foto: Michał Głódź

DODAJ KOMENTARZ

ZOBACZ TAKŻE

KONTRAHENCI

PATRONAT MEDIALNY

PATRONAT MEDIALNY

;