czwartek, 28 marca 2024r.

Przemyślenia po sezonie, przygotowania do kolejnego, rokowania na przyszłość

Maciej Staręga (UKS Rawa Siedlce) rozpoczął przygotowania do kolejnego sezonu zimowego w biegach narciarskich.

W związku ze zniesieniem obostrzeń sytuacja sportowców w Polsce powoli wraca do normy. Kadra narodowa mężczyzn w biegach narciarskich, ma już za sobą zgrupowanie w Zakopanem. 4 czerwca podopieczni Lukasa Bauera rozpoczęli kolejny obóz, tym razem w Ustrzykach Dolnych. – Myślę, że podczas zgrupowania w Zakopanem wykonaliśmy bardzo dużą objętość treningową, bo w ciągu tygodnia zrobiliśmy około 35 godzin, także myślę, że był to dość konkretny obóz. Treningi były bardziej ogólne i nie wchodziliśmy w mocną specjalistykę. Co prawda mieliśmy dwa czy trzy treningi na nartorolkach, ale główny nacisk był kładziony na ćwiczenia ogólnorozwojowe i budujące bazę tlenową. Sporo jeździliśmy na rowerze, trochę chodziliśmy po górach, były crossy i różne gry sprawnościowe i zwinnościowe. Można powiedzieć, że ten obóz był takim rozruchem, aby przygotować nas trochę pod dalszą część sezonu. Głownie skupialiśmy się na treningach funkcjonalnych i dynamicznych, także wachlarz treningowy był bardzo duży. Jednak jak wspomniałem wcześniej objętość treningowa też była duża, także ja jestem zadowolony z tego pierwszego zgrupowania – opowiadał o treningach pod Tatrami Maciej Staręga. – Pod pewnym względem jest to dla nas dość ciężki okres, bo wchodzimy w niego po tzw. roztrenowaniu. Chociaż  wcześniej jesteśmy przygotowani trochę poprzez treningi indywidualne, ale w trakcie obozu wchodzimy na duże objętości, więc dla organizmu jest to dość ciężka sprawa. Myślę jednak, że to nie jest dla nas najcięższy okres w naszym całym systemie przygotowawczym. Są miesiące, w których jest dość szybkich treningów, intensywnych i wtedy jest najtrudniej – wyjaśnia Staręga.

W trakcie kwarantanny i czasu izolacji siedlczanin nie próżnował i indywidualnie przygotowywał się do wspólnych treningów. – Powiem szczerze, że miałem to szczęście, że w domu mam dużo sprzętu, na którym mogę ćwiczyć. Poza tym, ten czas po sezonie nigdy nie spędzałem leżąc na kanapie, zawsze starałem się być aktywny, ale były to już takie zajęcia bardziej dla przyjemności. Po powrocie z Kanady miałem nałożoną kwarantannę, ale ten czas spędzałem np. na rowerku stacjonarnym. Akurat w zeszłym roku zakupiłem sobie bieżnię mechaniczną na nartorolki, więc teraz biegałem sobie na niej albo na nogach, albo już na rolkach. Poza tym pracowałem również nad siłą, bo trochę ciężarów w domowej siłowni. Powiem jednak szczerze, że ten czas bardzo szybko mi minął, bo oprócz treningów miałem do zrobienia dużo prac domowych. Razem z żoną na kwarantannę przeprowadziliśmy się prosto do nowego domu, więc trzeba było wszystko doszlifować. Mogliśmy spędzić razem dość sporo czasu, więc ta izolacja jakoś strasznie mi nie doskwierała – stwierdził podopieczny Lukasa Bauera.

– Żałuję, że miniony sezon się zakończył, bo jednak na sam koniec złapałem swoją dobrą dyspozycję i zaczęło mi się dobrze biegać. Szkoda, że zawody w Kanadzie nie wypaliły, bo po pierwsze – wydaje mi się, że jechałem tam w dobrej formie, a po drugie Kanada jest dla mnie szczęśliwym miejscem, w którym osiągałem dość dobre wyniki. Miałem nadzieję, że ten sezon zakończę taką dobrymi wynikami i z jeszcze lepszą energią będę nastawiony do kolejnego sezonu – przyznał nasz sprinter.

– Nie zawsze jest tak, że ta praca, którą się wykona w okresie przygotowawczym, oddaje w sezonie w 100%. Myślę, że bardzo ciężko pracowałem przed tamtym sezonem i może było to zbyt ciężko. I to mogło być powodem tego, że dopiero tak późno wchodziłem w dobrą dyspozycję. Praktycznie dopiero na sam koniec sezonu. Kiedy w pewnym momencie wykona się tej pracy za dużo, czyli się „przegnie”, to ta dyspozycja przesuwa się w czasie – wyjaśnił 30-latek. – Po tym sezonie mogę wyciągnąć kilka wniosków. Myślę, że przede wszystkim muszę trochę wrócić do mocniejszego treningu siłowego. W tamtym roku poszedłem dalej w stronę wytrzymałości, żeby się tam rozwinąć. Jednak jestem już tak doświadczonym zawodnikiem z tyloma godzinami przetrenowanymi, że u mnie tak jakby nie sprawdza się do końca ta wytrzymałość, bo nie jestem w stanie podnieść jej o 5 czy 7 %, a jedynie o 1 czy 2 %, więc dla mnie jako sprintera większym atutem byłby trening siłowy i rozwijanie odpowiedniej mocy. Myślę, że wytrzymałość utrzymam wtedy na odpowiednim poziomie, a jak dołączę do tego większą moc, to będę wtedy lepszy i w kwalifikacjach, a potem może jeszcze w kolejnych biegach. Jestem już starszym zawodnikiem, dlatego trudniej jest mi już tę siłę utrzymać i muszę wykonywać więcej treningów siłowych jak młodzi zawodnicy – dodał.

Maciej Staręga jako doświadczony zawodnik nie ma sportowego wzorca wśród aktualnie najlepszych na świecie narciarzy w tej dyscyplinie. – Przyznam, że profil mistrza w biegach narciarskich trochę się rozmył. Jest dużo różnych charakterów i wiele różnych ścieżek do osiągania mistrzostwa. Obecnie staram się odnaleźć bardziej swoją ścieżkę, niż podążać tylko jedną drogą. Jasne, że wzoruję się na pewnych treningach i rzeczach, które widzę u innych i wiem, że się opłacają, ale muszę się też dostosować do siebie. Miałem taki moment, że myślałam, iż zdecydowanie muszę poprawić swoją szybkość i reakcję, jednak spowodowało to coś takiego, że miałem dość szybkie i dynamiczne ruchy, ale jakby metry mi nie ubywały. Stwierdziłem, że muszę wrócić jednak w kierunku mocy, bo to jest moją dobrą stroną. Bieganie na dużej mocy i nie na takiej intensywności zawsze dawało mi trochę więcej niż takie rozwiązania typowo dynamiczne. Wiem, że na końcówkach trochę już mi brakuje tej dynamiki, ale jeżeli potrafię cały dystans sprintem przebiec na odpowiedniej mocy, to i rywale mają z tym problem. Każdy zawodnik jest inny, dlatego nie można w 100% wzorować się na jednej osobie, tylko odnaleźć swoją drogę do osiągania sukcesów – podsumował.

 

źródło: PZN (Anna Karczewska); foto: PAP

DODAJ KOMENTARZ

ZOBACZ TAKŻE

KONTRAHENCI

PATRONAT MEDIALNY

PATRONAT MEDIALNY

;