Jak sekcja podnoszenia ciężarów w WLKS Siedlce-Nowe Iganie poradziła sobie z pandemią, jakie są plany startowe na drugą połowę roku oraz o udziale w Drużynowych Mistrzostwach Polski 2020 – o tym dowiecie się w wywiadzie z jednym z trenerów, Marcinem Dołęgą.
Michał Michalski: Czy po czwartym etapie odmrażania sportu po pandemii koronawirusa, sztangistki i sztangiści WLKS wrócili do zajęć pełną parą?
Marcin Dołęga (trener WLKS Siedlce-Nowe Iganie): W końcu wróciliśmy do zajęć w warunkach jakie powinny być w podnoszeniu ciężarów. Choć moi zawodnicy nie przespali tych trzech miesięcy w pandemii koronawirusa i trenowali w swoich domach. A taka możliwość była dzięki klubowi, który wypożyczył na ten okres sprzęt sportowy.
Jak pan oceni formę podopiecznych?
Co do formy moich podopiecznych, jestem spokojny. Właśnie jesteśmy po starcie w zawodach, gdzie zawodnicy poradzili sobie bardzo dobrze.
W związku z niespodziewaną sytuacją, która zastała cały świat, trzeba było zweryfikować plany szkoleniowe i startowe na 2020 rok. Kilka imprez, które miały się odbyć w naszym mieście zostało odwołanych. Czy jest szansa na rozegranie ich jeszcze w tym roku? Co z mistrzostwami krajowymi?
Niestety trochę ta sytuacja namieszała nam w przygotowaniach do mistrzostw Polski, które miały się odbyć w kwietniu (MP do lat 20) i w maju (do lat 23). Jak każdy sportowiec musieliśmy się z tym uporać i zmienić plan treningowy. Na chwilę obecną wszystkie imprezy krajowe mają odbyć się na jesieni. Czeka nas niezły maraton w startach.
Koronawirus sprawił, że trzeba było przeorganizować szykowanie szczytu formy na poszczególne imprezy. Czy duży to problem, czy po prostu nie przejmujecie się tym, tylko trenujecie „na maksa” i szykujecie się na jesienny „maraton”?
Na początku marca większość zawodników była już w niezłej formie. Po wybuchu pandemii koronawirusa i zamknięciu siłowni, trzeba było zmienić cały okres przygotowań, ponieważ cały rok zawodnik nie jest w stanie być w maksymalnej dyspozycji. Mam nadzieję, że nie odbije się to tak bardzo na najważniejszych imprezach, a zawodnicy pokażą się z jak najlepszej formie.
Podnoszenie ciężarów jest tą dyscypliną, która jest najbardziej bezpieczna jeśli chodzi o zachowanie środków ostrożności w dobie pandemii, wszak na pomoście nie ma bezpośredniego kontaktu z rywalem. Zgodzi się pan ze mną?
Dokładnie, zgodzę się z panem. W naszym klubie jest 12 pomostów treningowych gdzie na każdym z nich znajduję się sztanga z obciążeniem. Na chwilę obecną trenujemy na dwie grupy, by ograniczyć się do jak najmniejszej ilości osób. Dodatkowo klub wprowadził zaostrzenia w myśl zasady: 1 zawodnik – jeden pomost, gdzie po każdym treningu sprzęt jest dezynfekowany.
WLKS Siedlce po kilku latach nieobecności w Drużynowych Mistrzostwach Polski, postanowił w tym roku wystawić team i spróbować powalczyć.
Nie ukrywam że to był mój pomysł, a władze klubu WLKS go poparły.
Wystawiając do walki w DMP team kobiecy, WLKS chce pokazać, że kobiety to wcale nie taka „słaba płeć” na tle męskich drużyn?
Razem z trenerem Dawidem Fertykowskim stwierdziliśmy, że w pierwszych zawodach wezmą udział tylko dziewczyny, w drugich chłopaki, a w trzecich zawodach czyli w finale, wystawimy najmocniejszy skład.
Z jakimi nadziejami przystąpiliście pierwotnie do DMP? Po I rundzie DMP objęliście prowadzenie w II lidze. Pojawiły się myśli o awansie do elity?
Czekają nas jeszcze dwa starty w DMP na jesieni. Jak na razie jesteśmy na pierwszym miejscu i mam nadzieję, że tak zostanie aż do zakończenia rozgrywek. Oczywiście wierzymy w awans do Ekstraklasy.
Kto oprócz pana dba o rozwój podnoszenia ciężarów w WLKS? Mam na myśli trenerów.
W klubie WLKS w sekcji podnoszenia ciężarów obecnie jest trzech trenerów: Dawid Fertykowski, Grzegorz Jastrzębski i Marcin Dołęga.
Mam wrażenie, że w ostatnich 2-3 latach w sekcji podnoszenia ciężarów w WLKS pojawiło się sporo utalentowanych sportowców. Świadczą o tym medale zdobywane w młodszych kategoriach wiekowych. Sądzi pan, że idzie ku dobremu i siedleccy ciężarowcy już wkrótce będą stanowić o sile reprezentacji Polski?
Każdy z nas jak i każdy szkoleniowiec marzy o jak największej ilości medali. Po to pracujemy i przekazujemy zdobytą przez lata wiedzę. Moim marzeniem jest wyszkolenie zawodnika do mistrzostwa olimpijskiego, choć zdaje sobie sprawę z tego jak ciężkie jest to zadanie. Wszystko oczywiście w swoim czasie. Małymi kroczkami musimy dążyć do celu. I tego się trzymam!
Dziękuję za rozmowę.
źródło: własne; foto: Jan Rozmarynowski (PZPC) / Maciej Sztajnert (2)