czwartek, 18 kwietnia 2024r.

Nie ma jak w domu

W ostatniej części wywiadu z Adamem Czerkasem kontynuujemy podróż przez kolejne kluby w jego karierze i kończymy w Siedlcach.

 

„Nie chciałem iść do Legii” – część I

Bramki wymodlone w Częstochowie – część II

 

Po roku przerwy trafił pan do ŁKS, w którym też się trochę działo.
Działo się nieźle. Nie zostałem w tym klubie za dobrze potraktowany. Miałem rację w sporze z klubem, którą potwierdził Wydział Gier PZPN, ale po czasie. Nic poza satysfakcją na tym nie ugrałem. Po sezonie w Polsce dogadałem się z drużyną z Cypru, ale poprosiłem ich, żeby tego kontraktu nie zgłaszali do federacji, żebym rozwiązał swoją sytuację i miał w ręku certyfikat. Zresztą bez certyfikatu i tak by nie mogli mnie zgłosić. Byłem na Cyprze miesiąc, może półtora miesiąca, w czasie którego normalnie trenowałem. W tym samym czasie w Polsce toczyło się postępowanie w sprawie licencji dla ŁKS. Ja miałem z klubem z Łodzi podpisany kontrakt na 2 lata, ale obowiązujący tylko podczas występów w ekstraklasie. ŁKS został zdegradowany, więc moja umowa wygasła. Na dzień 1 lipca powinienem być wolnym zawodnikiem. Nie wiem jak mało inteligentną osobą trzeba być, żeby tego nie zrozumieć. Jeżeli chcieliby się ze mną dogadać na moją grę w pierwszej lidze to udałoby się, ponieważ ja tylko czekałem na sygnał od nich. Ja chciałem tam zostać.

Niestety, oni chcieli to inaczej ze mną rozegrać. Rozegrali to po swojemu, robiąc mi przy tym dużą przykrość. Zablokowali mi pozostanie na Cyprze, ponieważ w klubie, z którym trenowałem nie mogli dłużej czekać na mój certyfikat. Nic nie mogłem zrobić. Pożegnałem się, spakowałem i wróciłem do Polski.

I zakotwiczył pan w GKP Gorzów Wielkopolski.
O Jezu. Nie wiem co mam o tym powiedzieć.

czerkas gkp

Pierwszy mecz w barwach nowego klubu z ŁKS, który obfitował w ciekawe wydarzenia.
To było niezłe. Pojechałem do Łodzi i od razu zemściłem się bramką.

Po meczu dość głośnej wypowiedzi o panu w swoim stylu udzielił Tomasz Hajto.
Ja mogę to zacytować, bo nie mam z tym żadnego problemu. Na pomeczowej konferencji ktoś go zapytał czy miał problemy z Czerkasem. A miał problemy, bo mam do dzisiaj ten mecz, widziałem jak grałem i co z nim robiłem na boisku. Tomek Hajto w pomeczowej wypowiedzi używał argumentów, że jak on grał w Schalke to krył Thierry Henry…

Ljungberga, Ibramovicia (śmiech).
Ibramovicia przede wszystkim (śmiech). On takie gwiazdy krył i powiedział, żeby nie porównywać gówna do czekolady. Ja się tym za mocno nie przejąłem, bo znałem Tomka z szatni i wiedziałem, że on używa tego zwrotu bardzo często. Był strasznie monotematyczny. Jak to usłyszałem czy przeczytałem to się zaśmiałem. Oczywiście miałem sporo telefonów od znajomych, że to przykre, że tak powiedział. Jakby to powiedziała osoba, która szanuję albo coś sobą reprezentuje, to pewnie bym się przejął. Jeśli to było z ust Tomka Hajty to całkowicie spłynęło po mnie. Później gdy Tomek przyjechał do Gorzowa Wielkopolskiego na mecz rewanżowy, to pierwszy do mnie wyciągnął rękę. Podszedł pierwszy – taki był właśnie konsekwentny.

Czy po grze w I lidze w barwach GKP były jakieś ciekawe oferty transferowe?
Z Gorzowa Wielkopolskiego były wszędzie dalekie wyjazdy. Już wtedy miałem dosyć tych podróży. Pierwszy raz w życiu byłem na meczu przeciwko Flocie w Świnoujściu. Z autokaru przesiadłem się na prom i myślałem sobie, jak oni jeżdżą do Łęcznej czy na inny kraniec Polski. Powiedziałem sobie w czasie tej podróży, że nigdy w życiu nie zagram we Flocie Świnoujście. Po grze w Gorzowie Wielkopolskim traf chciał, że dostałem telefon z propozycją gry we Flocie. Podziękowałem za ofertę, ale nie ujawniłem powodów swojej odmowy. Autentycznie, odrzuciłem propozycję i poszedłem do Świtu.

Trzecia przygoda w Świcie. Ani pan nie wspomina jej najlepiej, ani osoby Adama Czerkasa nie wspomina się tam ciepło.
Ja Świtowi po pierwszym sezonie, kiedy tam grałem, bardzo dużo zawdzięczam. Był to mój pierwszy profesjonalny klub. Mam sentyment i zawsze będę miał, ale nie wspominam tego klubu ciepło po ostatnich wydarzeniach. Szkoda, że w ostatnim meczu nie udało mi się tam bramki strzelić, ale od momentu odejścia praktycznie w każdym spotkaniu udawało mi się to.

Trochę niespodziewanie pana miejscem na ziemi okazały się Siedlce oddalone 30 kilometrów od miejsca urodzenia.
Tak się złożyło. Trener Wędzyński dzwonił do mnie jeszcze jak Pogoń grała w III lidze. Ja powiedziałem, że przyjdę za rok, po awansie. Już wcześniej dawałem taki wywiad, w którym mówiłem, że już mam dość jeżdżenia po całej Polsce i prowadzenia życia cygańskiego. Powiedziałem sobie: Koniec, wracam do domu, do mamy i do taty. Po roku czasu oddzwoniłem do trenera Wędzyńskiego. Przyjechałem do Siedlec, ale wydaje mi się, że za bardzo mnie w Pogoni nie pragnęli. Wysokość kontraktu mi zaproponowanego miała być nie do zaakceptowania.

– Adam ja bym cię chciał w zespole, ale ja nie mam pieniędzy. To nie ma sensu, żebym ja ci proponował – mówił Wędzyński.
– No dobra, ale ile? – spytałem.
– Nie, szkoda gadać. To nie ma sensu. Sorry, że zawracałem ci głowę.
– Dobra, ile?
Padła kwota.
– Dobra, okej – odpowiedziałem.
– Jak to, zgadzasz się? Czekaj to ja polecę szybko wydrukować kontrakt.

Od razu czułem, że to może być moje miejsce.

Czy będąc w Siedlcach otrzymał pan jakieś ciekawe oferty z innych klubów.
Po pierwszym sezonie dostałem i były to naprawdę niezłe finansowo oferty. Tylko co z tego, że mi zapłacą dobre pieniądze skoro znowu trzeba zmieniać całe życie swoje i rodziny, którą już wtedy miałem. Pozarabiasz trzy miesiące, później ci trzy nie zapłacą i na koniec wyjdzie, że do tego biznesu się więcej dołoży niż to warte. Na odczepnego powiedziałem do dyrektora tego klubu, który do mnie dzwonił sumę dużą, trzy razy wyższą niż moje zarobki w Pogoni. Ku mojemu zaskoczeniu on się na to zgodził, ale po chwili zawahania nie zdecydowałem się na zmianę klubu.

Muszę szczerze przyznać, że nie spodziewałem się, że będzie pan aż tak udanym transferem. Jednak i mnie, i wszystkich kibiców kupił pan w 12 minut meczu z OKS Olsztyn, bo właśnie tyle zajęło strzelenie premierowej bramki w barwach Pogoni.
Pamiętam ten mecz. Już w pierwszych minutach wyłożyłem Kosmalowi takie piłki, że wystarczyło tylko zmienić kierunek jej lotu. Później strzeliłem i dograłem na 2:0 Markowi Kaliszewskiemu.

Często kibice jak widzą pana w ataku narzekają, że jest pan osamotniony w ataku, musi radzić sobie przeciwko całej linii obronnej rywali. To chyba też trochę wina defensywnej taktyki zespołu?
Może to tak widać z góry. W finale Ligi Europy Cardozo i Torres też grali bez partnera w ataku.

Tylko oni mają skrzydłowych i ofensywnego pomocnika, którzy ułatwiają napastnikowi grę jak mogą.
Chciałbym, żeby młodsi gracze brali na siebie odpowiedzialność za grę Pogoni. Ja jestem wysuniętym napastnikiem i powinienem strzelać bramkę co drugi mecz. Mam wrażenie, że poza strzelanymi golami dużo sytuacji też stwarzam kolegom. Jak stwarzam, to ktoś musi to potem wykończyć.

W jednym z transferowych okienek pojawiła się plotka o możliwości przejścia do Siedlec Marcina Smolińskiego. Na ile była ona prawdziwa?
Niejako ja byłem twórcą tej plotki. Zadzwoniłem do Smoły, bo był w słabej sytuacji. Z jego zdrowiem i finansami nie było najlepiej. Zapytałem czy nie chciałby się odbudować w Pogoni. Byłem już po rozmowie z prezesem Kozaczyńskim, ale chyba nie doceniłem go wtedy. Nie był zainteresowany przyjściem do Siedlec i trafił do Olimpii Grudziądz. Miałem wtedy wrażenie, że mógłby się przydać Pogoni, ale i Pogoń mogłaby się przydać jemu, zważywszy na infrastrukturę siedlecką.

z6026960Q

Do kadry Pogoni zimą dołączył młody Bartosz Kaszubowski. Jak pan go ocenia?
Mam o nim bardzo pozytywne zdanie, ale nie chciałbym za dużo powiedzieć, ponieważ wciąż przed nim dużo pracy i musi twardo stąpać po ziemi.

Gra pan w Pogoni już dwa sezony. Drugi rok z rzędu w tym samym klubie to dla pana pierwszy taki przypadek w seniorskiej karierze. Rekord będzie śrubowany?
Mam nadzieję, że zostanę w Siedlcach. Chcę tego.

Pojawiają się gdzieś powoli myśli o zakończeniu kariery?
Nie, jeszcze nie. Dopóki częściej będę grał niż siedział na ławie to nie będę miał takich myśli.

Od niedawna jest pan ambasadorem Football Academy w Sokołowie Podlaskim. Jakie są pierwsze wrażenia z działalności tej szkółki piłkarskiej.
Działamy od maja. Jest to akademia dla dzieci od 4 do 12 roku życia. Centralą Football Academy znajduje się w Opolu, w tym momencie mają około 90 oddziałów w całej Polsce. Ostatnio zadzwonił do mnie szef z gratulacjami po strzelonych bramkach Wiśle Płock, bo klubami partnerskimi FA są: Wisła, Lech Poznań i Bolton Wanderers. Poinformował mnie, że naszych 90 zapisanych chłopaków + 30 w rezerwie to jeden z najlepszych wyników od 6 lat istnienia akademii. Działanie w ramach Football Academy sprawia mi dużą przyjemność. Jest to fajny impuls w moim życiu, który będzie miał wpływ na moje dalsze plany. Planujemy otwarcie kolejnego oddziału akademii w regionie, ale jeszcze za wcześnie, żeby wskazać konkretne miasto.

 

źródło: własne; foto: Maciej Sztajnert / Agencja Gazeta / A. Sasho

DODAJ KOMENTARZ

3 odpowiedzi

  1. Dziś mieszkam w Białymstoku ,ale w wieku gdy miałem lat 12 do 17-stu grałem w piłeczkę w Podlasiu Sokołów Podl. z bratem Adama Grzesiem Czerkasem.Były to wspaniałe chwile.Gdy wyjeżdżałem z Sokołowa to Adam był jeszcze małym chłopcem.Tym bardziej jest mi miło czytać po tylu latach takie artykuły.Dodam jeszcze że byłem sąsiadem Państwa Czerkasów.Pozdrowienia dla całej rodziny.Jak ten czas leci….)))

  2. Adaś trochę Cię kontuzje prześladują, ale będzie dobrze. Twoja gra na pewno nam pomoże.

ZOBACZ TAKŻE

KONTRAHENCI

PATRONAT MEDIALNY

PATRONAT MEDIALNY

;