Nieco ponad miesiąc temu kibice SKK cieszyli się z awansu zespołu do I ligi. Wracamy jeszcze do minionego sezonu. Wzięliśmy w ogień pytań trenerów: Wiesława Głuszczaka i Kamila Sulimę (jednocześnie kapitana). Co nam powiedzieli o zakończonych rozgrywkach i o planach na przyszłość?
Michał Michalski: Jakie myśli krążyły w głowach po przegraniu trzeciego meczu z Polonią Przemyśl w fazie-play out minionego sezonu, co skutkowało spadkiem z I ligi?
Wiesław Głuszczak: Wielka gorycz, smutek, rozczarowanie – to były takie pierwsze reakcje. Potem przyszła refleksja i analiza tego co się stało i wyciąganie wniosków na przyszłość.
Kamil Sulima: Nie lubię za bardzo wracać do tego tematu. Dla mnie osobiście to była wielka porażka i smutek.
Wprawdzie nikt nie mówił tego głośno, ale kompletowanie składu na II ligę przeprowadzane było z jedną myślą – powrotu do grona I-ligowców. W ten sposób przekonywani byli zawodnicy ściągani do SKK?
KS: Zarząd bardzo ostrożnie przedstawił nam swoje oczekiwania i cel na sezon 2013/2014. Nie było presji i ciśnienia na awans. Otrzymaliśmy z trenerem Wiesławem Głuszczakiem zadanie budowy zespołu, który w okresie dwóch sezonów wywalczy powrót SKK na pierwszoligowe parkiety. W sezonie 13/14 mieliśmy się dobrze zaprezentować w rozgrywkach, odzyskać zaufanie kibiców, które mocno było nadszarpnięte po nieudanych występach i spadku z I ligi oraz odbudować dobry klimat męskiego basketu w Siedlcach. Dopiero sezon 2014/15 miał być marszem po awans. Do gry w barwach SKK specjalnie nie trzeba było chłopaków przekonywać. Każdy wiedział jakie są plany na przyszłość i jakiego zadania się podejmujemy.
WG: Muszę się przyznać, że razem z Kamilem, niezależnie od ustaleń zarządu, postawiliśmy sobie cel, że montujemy taki skład, który będzie w stanie wygrać ligę i uzyskać awans. Nie mówiliśmy tego głośno, ale prywatnie po cichu chcieliśmy tego dokonać już w pierwszym roku.
Sparingi przedsezonowe rządzą się swoimi prawami, ale w nich różnie bywało. Niektóre wygrane przychodziły z trudem, ale porażki były najczęściej ponoszone z zespołami z I ligi. Czy zrodził się jakiś niepokój przed rozpoczęciem ligi?
WG: Specjalnie się nie martwiliśmy, bo przede wszystkim graliśmy z I-ligowymi zespołami. Takie mecze pokazały, że jesteśmy w stanie grać równe spotkania i nawet wygrywać. A propos – WKK Wrocław, który został wicemistrzem I ligi, pokonaliśmy w jednym z turniejów różnicą 20 punktów. Wiedzieliśmy, że jesteśmy w miarę mocni. Widzieliśmy, że kierunek jest dobry, nie było zaniepokojenia, że coś się może nie udać na samym starcie.
KS: Wyniki spotkań przedsezonowych są sprawą drugorzędną. Liczą się bardziej inne aspekty, takie jak realizacja założeń taktycznych w ataku i obronie. Gra się zdecydowanie szerszym składem niż w rozgrywkach ligowych, więc nie mogło być mowy o niepokoju. Wręcz przeciwnie – sparingi utwierdziły nas w przekonaniu, że będziemy mocni.
Pierwsza runda rozgrywek zasadniczych potwierdziła, że SKK chce bardzo mocno włączyć się w walkę o awans.
KS: Sezon zasadniczy to jedno, a gra w play-off i walka o awans, to zupełnie inna bajka. Na półmetku rozgrywek nie mogliśmy niczego zakładać. Skupialiśmy się na każdym kolejnym meczu i obronie wywalczonej pozycji lidera. Ciężka praca i walka na 110% możliwości w każdym meczu była drogą do sukcesu.
W zasadzie na półmetku rozgrywek każdy rywal SKK wiedział, że trzeba się liczyć z Siedlcami i jeszcze bardziej mobilizowano się na mecze z liderem. Czy to nie utrudniało odnoszenia kolejnych zwycięstw?
WG: Każdy przeciwnik specjalnie się na nas mobilizował, ale tego można było się spodziewać i na to byliśmy przygotowani. Wytrzymaliśmy psychicznie takie ciśnienie i efekt jest tak jaki jest. To pierwsze miejsce po pierwszej rundzie dopingowało nas, żeby je utrzymać i to się udało. Wiadomo, że przewaga parkietu w dalszej fazie okazała się istotna.
KS: Druga runda rozgrywek była zdecydowanie trudniejsza. Przeciwnicy, nawet outsiderzy wychodzili na nas podwójnie zmobilizowani i stawiali nam dużo większe wymagania – w myśl zasady „bij mistrza”. Chcieli wygrać z liderem, ale każde nasze zwycięstwo odniesione po ciężkiej walce, wzmacniało nas i było dobrym przetarciem przed grą w play-off.
To jaki był najtrudniejszy mecz SKK w minionym sezonie?
WG: Wymieniłbym dwa mecze. Pierwszy to wygrany pojedynek z jednym kandydatów do awansu i to na wyjeździe. Mam na myśli mecz z Księżakiem w Łowiczu. Z kolei drugie spotkanie to konfrontacja z UMKS Kielce w finale play-off w Siedlcach. Byliśmy wtedy mocno sparaliżowani, ale udało się odnieść bardzo ważne zwycięstwo. Mecz w Kielcach był dla nas znacznie łatwiejszy. W zasadzie mieliśmy już wtedy wszystko cały czas pod kontrolą.
KS: W przekroju całego sezonu uważam, że najtrudniejszy był pierwszy mecz finału play-off z Kielcami. Graliśmy przed własną publicznością pod dużą presją i obciążeniem psychicznym. Po bardzo nerwowym meczu odnieśliśmy upragnione zwycięstwo, które otworzyło nam drzwi do awansu.
Jaki zespół z gr. C można uznać za największe zaskoczenie minionego sezonu?
WG: W zasadzie zaskoczyła mnie postawa drużyny ze Skierniewic. Nikt nie liczył, że ten zespół dojdzie aż tak daleko.
KS: To prawda, drużyna MKS po rundzie zasadniczej zajęła bardzo wysokie 4 miejsce i dotarła do 1/2 play-off sprawiając nam spore kłopoty w tej fazie rozgrywek.
A który team najbardziej rozczarował?
KS: AZS AWF ggmedia.pl Kraków – za wycofanie się z rozgrywek.
WG: Potwierdzę słowa Kamila. Negatywnym zaskoczeniem była sytuacja związana z wycofaniem się akademików z Krakowa na skutek braku funduszy. Jednym z faworytów ligi była też Rosa II Radom. Poniekąd sprawiła niespodziankę in minus, bo odpadła już w pierwszej rundzie play-off, ale jak spojrzymy na to, że w przed rozstrzygającymi momentami w lidze koszykarze z Radomia grali w Mistrzostwach Polski U-20 i wygrali je, to wiadomo było, że zmęczenie przyjdzie. Wydaje mi się, że to miało znaczący wpływ na ich ostateczną postawę.
W jakim elemencie koszykarskiego rzemiosła koszykarze SKK górowali nad innymi?
WG: Jako pierwsze wymieniłbym zbiórki na tablicy i ponawianie akcji na tablicy atakowanej. Kolejnym elementem była obrona. Może nie zawsze znakomicie funkcjonowała, ale potrafiliśmy pokazać, że potrafimy bronić. Wiadomo, że nie zawsze jest dobra skuteczność w ataku, ale dobrą obroną można sobie stworzyć szansę na łatwe punkty, wyprowadzanie kontr. Następnie wymieniłbym dojrzałość taktyczną zespołu. Poza tym zwróciłbym uwagę na mocny element psychiki. Było kilka spotkań, w których wydawało się, że nie jesteśmy w stanie wygrać, ale końcówki pokazały, że potrafimy opanować nerwy. Ponadto mieliśmy kolektyw. Zebraliśmy fajną grupę, rozumiejących się osób, czującą się dobrze w swoim towarzystwie.
KS: Mieliśmy bardzo zbilansowany zespół. Dominowaliśmy pod koszem i na obwodzie. W większości spotkań wygrywaliśmy bardzo wysoko walkę pod tablicami, a wiadomo, że dobra obrona i deska to klucz do sukcesu w każdej lidze. To dawało nam duży komfort i swobodę w grze, natomiast w ataku zdobycze punktowe rozkładały się równo na cały zespół i w każdym meczu ktoś inny mógł zaskoczyć, a ta uniwersalność mocno komplikowała grę przeciwko SKK.
Czy wszyscy zawodnicy spełnili pokładane w nich nadzieje?
WG: Nikt nie zawiódł. Wszyscy realizowali powierzane im zadania. Każdy znał swoją rolę w zespole. Każdy z graczy, niezależnie od tego, czy był w wyjściowej piątce, czy wchodził z ławki, był w stanie dać dobrą grę i być w każdym momencie zagrożeniem dla obrony przeciwnika.
KS: Wybór zawodników uważam za w 100% udany. Nie było żadnego „pudła”. Wszyscy spełnili pokładane w nich nadzieje oraz oczekiwania i stanowiliśmy zgrany mocny kolektyw, co zaowocowało tak szybkim powrotem do I ligi.
Co było powodem rozstania się z Dawidem Neumannem?
WG: Dawid miał problemy osobiste, co przekładało się na jego dyspozycję. Umowa została rozwiązana w pokojowym nastroju, za porozumieniem stron. Jak zabrakło Dawida, to nie było paniki. Wiedzieliśmy, że Rafał Sobiło będzie w stanie zagrać na pozycji rozgrywającego i wywiązał się z tej roli.
Czy nie warto było dać pograć więcej na parkiecie młodych wychowankom SKK? Jeśli w II lidze te minuty dostawali symbolicznie, to w I lidze, mogą ich nie dostawać w ogóle, a rozwijać się muszą.
WG: W zasadzie z takich wychowanków to przede wszystkim Łukasz Perciński często był w dwunastce, potem dziesiątce meczowej, z tym, że nie zawsze mecze nam się układały, że można było dać mu pograć więcej minut. Łukasz jest jeszcze młody i warunkami fizycznymi odstawał od przeciwników. W jednym spotkaniu minuty dostał też Kamil Woźniak.
Pojawiły się głosy, że powstanie druga drużyna, która rywalizowałaby w III lidze, a w której graliby koszykarze z drużyny juniorów, bowiem w swoim roczniku już grać nie będę mogli. Ile w tym prawdy?
WG: Juniorzy Tomka Araszkiewicza obecnie kończą wiek juniora i jedyną szansą dla nich na granie byłaby III liga. Są też starsi chłopcy, którzy wiekowo nie mieścili się w tym sezonie w juniorach i także mogliby pograć w na tym poziomie. Tomek rozważa taką opcję i uważam, że jest to dobry pomysł, bo ci chłopcy mieliby możliwość, pogrania, rozwijania swoich umiejętności, a ci z pierwszego zespołu, którzy otrzymywaliby mniejszą ilość minut, mogliby wspomóc drużynę w niższej lidze. Ten zespół zastąpiłby drużynę grającą w juniorskich rozgrywkach, więc koszty byłyby w zasadzie takie same.
Kibice już zastawiają się jak będzie wyglądał skład SKK w następnym sezonie. Poznamy już jakieś szczegóły, albo chociażby zarys roszad? W ilu procentach skład zostanie zmieniony?
WG: Koszykarzom, którzy grali w zespole w ubiegłym sezonie przedstawiono kontrakty na nowy sezon. Mają kilka dni czasu, by przemyśleć, zaakceptować je lub odrzucić. Myślę, że w dużej części zostaniemy tym składem, którym graliśmy w II lidze. Podstawowa rzecz to ściągnięcie rozgrywającego mającego doświadczenie, który spędził wiele sezonów I i II lidze. Sądzę, że jeszcze ze dwóch lub trzech nowych graczy wystarczyłoby.
KS: Mam nadzieję, że trzon zespołu pozostanie bez zmian i że z większością chłopaków zarząd dojdzie do porozumienia. Wzmocnienia jednak są nieuniknione, żeby na poziomie I ligi myśleć o spokojnej grze i utrzymaniu.
I liga w ostatnich latach stała się bardzo mocna.
WG: Musimy wzmocnić skład zawodnikami, którzy będą mogli od razu wskoczyć do składu. Obecnie mamy kilku takich zawodników, którzy nie grali w I lidze.
KS: I liga jest bardzo mocna i dzieli ją przepaść od II ligi. Wielu bardzo dobrych zawodników, którzy z powodzeniem mogliby grać na poziomie ekstraklasy, występuje w I lidze, przez co rozgrywki są bardzo atrakcyjne dla kibiców, ale równie nieobliczalne. Przekonaliśmy się o tym na własnej skórze w sezonie 2012/13, gdzie skład na papierze wyglądał imponująco, a założenia z przed sezonu, czyli marzenia o pierwszej czwórce ligi zostały boleśnie zweryfikowane i zakończone nieudaną walką o utrzymanie.
Rozgrywki w I i II lidze dobiegły końca, ale nie ma czasu na rozpamiętywanie tego co było i ciągłego radowania się z awansu. Teraz właśnie jest gorący okres transferowy. Kiedy dowiemy się zatem o ostatecznym składzie drużyn na nowy sezon?
WG: Im wcześniej to zrobimy tym większe mamy szansę na lepszych zawodników. Przygotowania tradycyjnie rozpoczniemy na początku sierpnia i będą przebiegały podobnie jak przed rokiem.
KS: Wiadomo, że z biegiem czasu rynek zawodników będzie mocno zawężony, a lepiej jest mieć wybór niż nie mieć w czym wybierać. Uważam, że optymalnie i komfortowo dla klubu i trenera jest skompletować drużynę do 15 czerwca i spokojnie myśleć o przygotowaniach do zbliżającego się sezonu.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiał Michał Michalski
źródło: własne; foto: Maciej Sztajnert (5)