Wywiad z nowym koszykarzem SKK Siedlce, Marcinem Pławuckim.
Mówi się, że nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki. Zdecydowałeś się jednak wrócić do Siedlec. Co o tym zaważyło?
– To nie do końca ta sama rzeka, płynie w tym samym miejscu, ale prąd jest zupełnie inny (śmiech). Jest nowy trener. Z drużyny, w której grałem pozostało tylko 4 zawodników. Chcę być ważną częścią zespołu i grać na swojej nominalnej pozycji. Wiedziałem, że w Siedlcach tak właśnie będzie.
Jak wspominasz poprzedni sezon w SKK? Potencjał mieliście spory, jednak musieliście walczyć o utrzymanie.
– W sezonie 2016/2017 brakowało nam naprawdę niewiele. Myślę, że kluczem był fatalny bilans na wyjazdach, nie potrafiliśmy wygrywać na obcym parkiecie. Byliśmy zespołem własnej hali i to zadecydowało o naszej pozycji w tabeli.
Po sezonie w barwach SKK otrzymałeś ofertę ze Śląska Wrocław. Jak ocenisz poprzedni sezon we Wrocławiu?
– Zawsze oceniam sezon w dwóch kategoriach. Czy cel zespołu został osiągnięty i czy indywidualnie poszedłem krok do przodu. Sezon skończyliśmy na 9 miejscu, a celem zespołu była czwórka. Jak widać parkiet nas brutalnie zweryfikował. Indywidualnie był to dla mnie bardzo trudny sezon. Trener Radosław Hyży chciał bym grał na pozycji numer 2 i skupił się tylko i wyłącznie na zdobywaniu punktów.
Musiałem porzucić swoje dotychczasowe nawyki boiskowe i wcielić się w zupełnie nową rolę. Potrzebowałem trochę czasu, ale jestem mimo wszystko bardzo zadowolony ze współpracy z trenerem. Nauczyłem się lepiej wykorzystywać swoje umiejętności, grać efektywniej, dlatego uważam że był to duży krok do przodu jeśli chodzi o mój rozwój. Wykorzystam tę wiedzę w tym sezonie.
Teraz ponownie trafiłeś do SKK, w którym pozostało jedynie czterech zawodników z poprzedniego składu. Potrzeba jeszcze dużo czasu, aby wszystkie trybiki działały we właściwy sposób?
– W ostatnim turnieju Mazovia Cup odnieśliśmy zwycięstwo, w finale pokonując gospodarzy z Pruszkowa. Wiadomo, że to tylko gry kontrolne, ale rozumiemy się coraz lepiej i szczególnie w obronie mamy długie fragmenty, w których potrafimy zupełnie zatrzymać rywala. To świetne uczucie, kiedy napędzamy się w ataku właśnie obroną. Myślę, że to może być nasz znak rozpoznawczy. Potrzebujemy przede wszystkim zdrowia, jeśli będą nas omijać poważne urazy, to wynik w tym sezonie jestem spokojny.
Rozegraliście wiele sparingów. Przywiązujecie wagę do ich wyników?
– Do samego wyniku nie, ale do poziomu jaki prezentowaliśmy w każdym meczu już tak. Na tym koncentrowaliśmy się, by w każdym kolejnym meczu grać lepiej niż w poprzednim i eliminować powtarzające się błędy.
Na co w tym sezonie stać zespół z Siedlec?
Liga w tym sezonie będzie najmocniejsza i najrówniejsza od wielu lat. Nie będzie jednej dominującej drużyny, nie widzę w tym momencie faworyta do awansu jak bywało w poprzednich latach. Jeśli zdrowie nam dopisze, wierzę w to, że stać nas na grę w kwietniu w play offach.
źródło i foto: własne