piątek, 19 kwietnia 2024r.

Rafał Misztal o aferze koszulkowej, domowej niemocy i przyszłości

Rozmowa z Rafałem Misztalem, golkiperem Pogoni Siedlce, który w ostatnim czasie niespodziewanie znalazł się w centrum koszulkowego zamieszania.

Zanim zapis rozmowy należy nakreślić tło całej historii. Rafał Misztal przesłał swoją meczową koszulkę kolekcjonerowi, który – jak się szybko okazało – nie był uczciwy. Nie chciał za sprawą trykotu powiększyć posiadanej kolekcji, ale stan konta bankowego. Koszulka trafiła na aukcję internetową, a informacja o tym rozeszła się dzięki postowi Misztala na Facebooku. Na szczęście dzięki sile internetu pamiątki wróciły do właściciela, a on postanowił wystawić je na aukcji, z której dochód zostanie przekazany na pomoc choremu chłopcu. Koniec końców koszulka powiększyła coraz bogatszą kolekcję pamiątek w siedzibie SportSiedlce.pl.

***

Spotkała cię niesamowita historia, która udowodniła, że ludzie są w stanie wiele zrobić, żeby zarobić…

Dla mnie to idiotyczna sytuacja. Nie spodziewałem się, że coś takiego może nastąpić. Wysłałem w życiu wiele koszulek różnym osobom. Nawet 10-15 lat temu, a do dzisiaj ci ludzie potrafią pochwalić się tymi pamiątkami. Mam dużo zapytań o koszulki i rękawice, ale nie produkuję ich hurtowo. Trudno jest wyskrobać coś od ręki, wszak nie mamy takiego nakładu sprzętu jak w Ekstraklasie, w której po każdym meczu można rzucić koszulkę w trybuny. Sytuacja z którą spotkałem się nie była sympatyczna. Postanowiłem ruszyć temat i zrobiła się mała afera.

Z tego co słyszałem w akcje odzyskania koszulki zaangażowali się kieleccy kibice.

Osoba, której wysłałem koszulkę to był kibic Korony Kielce. Ogólnie zbiera stroje tego klubu z ostatnich lat, ale i całej Polski, a nawet z zagranicy. Potraktowałem go jako kolejnego kolekcjonera, których jest wielu. Trzy godziny po tym jak dostałem potwierdzenie, że koszulka dotarła do adresata, była już wystawiona na sprzedaż. Ja na niej niczego bym nie zarobił, ale ta sytuacja doprowadziła do tego, że napisałem post na Facebooku. Dodałem go na grupę kolekcjonerów. Sytuacja tak się zakręciła, że ta osoba została wyrzucona z wielu grup, a do tego koszulka – pod jakimś tam przymusem – wróciła do mnie. Postanowiłem wystawić ją na aukcję i zebranie pieniędzy na cel charytatywny.

Co to za cel?

Zbieramy pieniądze na leczenie dla Konstantego Daniluka. Trzeba zebrać 100 tysięcy złotych, a do tej pory zebrano nieco ponad 30. Ośmioletni chłopczyk zmaga się z chorobą immunologiczną. Jest na to lek, ale potrzeba bodaj pięć wlewów, a jeden kosztuje około 20 tysięcy złotych.

Pogoń wygrała ostatnio w Grudziądzu. To nie jest niespodzianka, biorąc pod uwagę wyjazdowe wyniki siedlczan. Chyba wolelibyście wszystkie mecze grać poza domem?

To jest jakieś kuriozum. Odkąd jestem w Pogoni zawsze służył nam siedlecki stadion. Wpływ na to mieli kibice i ich doping, a teraz tego bardzo brakuje. Obecnie po stadionie niesie się tylko puste echo. W meczach wyjazdowych łapiemy luz i spokój. Może to dziwne, ponieważ wiele drużyn ma problem z grą poza domem. Jadąc na każdy mecz wyjazdowy czujemy się spokojniej niż przed spotkaniami u siebie. To dziwne, ale czasu nie cofniemy. Do dobrej gry na wyjazdach musimy dołożyć punkty u siebie.

Przed Pogonią mecz ze Zniczem, kolejna okazja do pojedynku braci Misztali, tym razem w tle rywalizacji będzie walka obu drużyn o utrzymanie.

Sytuacja Znicza była nie do pozazdroszczenia, ale wygrali cztery mecze z rzędu. Derby Mazowsza nigdy nie są łatwe. Ostatnio wyniki w meczach Pogoni ze Zniczem ważyły się do ostatniej chwili. Dodając do tego, że u siebie nam nie idzie to można spodziewać się trudnego spotkania. Znicz jest na fali. Nie będzie łatwo, ale w tej lidze nigdy tak nie było.

Derbowe starcie będzie początkiem maratonu trzech spotkań w ciągu tygodnia. Jeżeli uda się solidnie zapunktować to na nowo rozbudzone zostaną nadzieje na zakończenie ligi w strefie barażowej…

Nie pamiętam sezonu w Siedlcach, kiedy wiosną mieliśmy całkowity spokój – zawsze o coś graliśmy. Tak też może być teraz. Chcemy jak najszybciej osiągnąć taki poziom punktowy, żeby mieć gwarancję utrzymania i później pomyśleć o walce o najwyższe cele. Miejsce barażowe jest osiągalne, ale teraz ważniejsze są najbliższe mecze. Cel numer jeden to spokojne utrzymanie.

Jak rywalizuje się z Bartkiem Klebaniukiem i Albertem Posiadałą, którzy mogliby być twoimi synami?

Śmieję się, że obaj mają tyle lat co ja. Alberta traktuję jak własnego syna. Trenuję go odkąd miał 12 lat. Zrobił ogromny postęp, jest w pierwszej drużynie, przed nim może być duża kariera. Dobrze się uczy, nie ma z nim żadnych problemów wychowawczych. Jeżeli chodzi o Bartka to grą w słabszym III-ligowcu miał okazję wypromować się. Grając w drużynie z dołu tabeli bramkarze mają co robić. Ja też na głębsze wody wypłynąłem z klubu, który pałętał się w ogonie. Poszedłem do I ligi i Ekstraklasy – tak to powinno wyglądać. Przed Bartkiem jeszcze dużo nauki, ale wszystko przed nim. Ma duży potencjał. Gdy ja byłem w jego wieku to pewne rzeczy musiałem osiągnąć samouctwem, natomiast on ma dostęp do profesjonalnych treningów. Dzięki temu w szybkim czasie może poprawić elementy techniczne i taktyczne.

Ty jednak nie rzucasz rękawic w kąt i nie planujesz końca kariery po tym sezonie?

W żadnym wypadku. Można przywołać wielu bramkarzy starszych ode mnie, a nadal grających na najwyższym poziomie – na przykład Gigiego Buffona. Fizycznie czuję się bardzo dobrze. Powoli trzeba oddawać miejsce młodym, ale nie zamierzam kończyć kariery. To nadal jest moja pasja. Cieszy mnie każdy trening, każdy mecz. Oby tylko było zdrowie.

Czy robisz jakieś kroki w kierunku bycia trenerem bramkarzy w przyszłości?

W styczniu skończyłem kurs UEFA B. Żeby zacząć szkolenie typowo bramkarskie trzeba mieć wstawkę ogólną. To mój pierwszy szlif. Mam za sobą pierwsze doświadczenia i nauki. Będę dalej w tym kierunku się edukował. Powoli do przodu, ale na tę chwilę chce mi się grać i pomagać klubowi w osiąganiu jak najlepszych wyników.

 

źródło i foto: własne

DODAJ KOMENTARZ

ZOBACZ TAKŻE

KONTRAHENCI

PATRONAT MEDIALNY

PATRONAT MEDIALNY

;