sobota, 20 kwietnia 2024r.

Damian Guzek: Wyciągnęliśmy 100% z sezonu

Rozmowa z trenerem Pogoni Siedlce, Damianem Guzkiem.

Jaki to był sezon dla pana?

Uważam, że był satysfakcjonujący zarówno dla nas, dla zarządu i kibiców. Naszym celem było utrzymanie się w II lidze i udało się go zrealizować na kilka kolejek przed końcem sezonu. Według mnie gra, szczególnie po zimowym okresie przygotowawczym, wyglądała lepiej. Sporo rzeczy udało się wyeliminować i poprawić przez dwa zimowe miesiące przygotowań. Efekty były widoczne na boisku, zespół zaczął pracować lepiej w fazach przejściowych, przede wszystkim tracił mniej bramek z gry i ze stałych fragmentów.

Czy czuje pan niedosyt po tym sezonie? Przez chwilę otworzyła się szansa walki o miejsce w topowej szóstce, a ostatecznie Pogoń skończyła na 10 lokacie.

Patrząc przez pryzmat kadry jaką dysponowaliśmy uważam, że wyciągnęliśmy 100% z minionego sezonu. O niedosycie nie może być mowy. Priorytetem było utrzymanie, runda wiosenna była powiewem sporego optymizmu po solidnej pracy całego zespołu. Zajęliśmy szóste miejsce w tabeli rundy wiosennej. Sztab szkoleniowy wycisnął maksimum z tej drużyny.

Były lata, kiedy to bramkarze ratowali skórę Pogoni. W minionym sezonie żaden nie zasłużył na miano ostoi, a paradoksalnie najlepiej wypadł nominalny trzeci golkiper, czyli Maksym Wadach.

Maks na drugoligowych boiskach to tak naprawdę niedoświadczony zawodnik. Gdy jednak wszedł do grania to poradził sobie świetnie. Był cierpliwy przez te wszystkie lata i cieszę się, że udało mu się zadebiutować. Mieliśmy wiosną trzech bramkarzy łącznie z Rafałem Misztalem. W pierwszych meczach występował Dawid Smug, który przeplatał dobre mecze ze słabszymi. Czasami jego interwencje powodowały nerwowość w zespole. Maks nie zawiódł po wejściu do bramki i gdyby nie kontuzja to grałby do końca. Później postawiliśmy na Rafała Misztala i on zanotował kilka dobrych interwencji w ostatnich meczach sezonu.

Jeżeli chodzi o środkowych obrońców to Pogoń nie ma czego się wstydzić. Gorzej było z bokami, na których niemal przez całą wiosnę z różnych powodów trzeba było rotować.

Na lewej obronie mieliśmy Nikodema Fiedosewicza, który był świetny, szybko wkomponował się w zespół, był solidnym punktem zespołu, ale kontuzja wyeliminowała go z gry. Postawiliśmy więc na Maćka Kołoczka. Mieliśmy duży dylemat kogo wybrać, bo nie mieliśmy tak naprawdę nominalnego drugiego lewego obrońcy. Krystian Miś w mojej ocenie to skrzydłowy, który w początkowych meczach prezentował się świetnie. Przez kontuzje wypadł jednak z gry. Na lewej stronie postawiliśmy więc na Maćka, zawodnika bez nominalnej lewej nogi. Z perspektywy sezonu muszę przyznać, że poradził sobie z tym trudnym wyzwaniem. Cieszę się, bo umieściliśmy go na niewygodnej pozycji, a on sobie poradził.

Końcówka sezonu to był okres klejenia zespołu z tego co nam zostało. Mieliśmy mocno okrojoną kadrę. Wiktor Preuss miał niezłą rundę, szczególnie od bramki zdobytej z Pogonią Grodzisk Mazowiecki. To wtedy coś drgnęło w jego podświadomości i zaczął być bardziej pewnym siebie zawodnikiem, popełniającym mniej błędów indywidualnych. Przez to cała formacja obronna wyglądała nieźle. Przemek Misiak to młody zawodnik, który w przyszłym sezonie powinien dostawać więcej szans. Jeżeli chodzi o środek obrony to jesienią traciliśmy dużo głupich bramek. Piętą Achillesową były bramki tracone po stałych fragmentach.

Zimowy okres przygotowawczy poświęciliśmy na pracę w formacjach, ale i współpracę między nimi. Dużo pracowaliśmy nad przesuwaniem i według mnie zdało to egzamin. Robert Majewski i Maciej Wichtowski mają za sobą świetną rundę. Jestem z nich megadumny. Nie mieli nominalnego rywala na swoją pozycję, ale sprawnie pomagali całemu zespołowi, uzupełniali się i zrobili ogromny postęp.

Druga linia była dosyć stabilna, chociaż nie miała takiego lidera jakim rok wcześniej był Krzysztof Danielewicz…

Ogólnie mieliśmy problem z organizacją gry zarówno w ofensywie, jak i defensywie. Brakowało automatyzmów, odpowiedniego poruszania się. Zawsze powtarzam zawodnikom, że mimo, iż mamy piłkę to musimy myśleć, że za chwilę możemy jej nie mieć. Linia obrony musi bronić i ustawiać się do asekuracji. Jako pomocnik występował przez większość sezonu Mati Piotrowski, który zrobił duży postęp jeżeli chodzi o poruszanie się i pracę z piłką. To zawodnik, którego pracy w ofensywie nie widać, ale w defensywie wykonuje naprawdę wiele roboty, notuje mnóstwo odbiorów. Pracował na dużej intensywności, asekurował dwójkę środkowych ofensywnych pomocników wywiązywał się z tej roli naprawdę świetnie. Troszeczkę później przeszliśmy na system z dwiema szóstkami. Wojtek Trochim razem z Piotrowski to zawodnicy, którzy z przeciwnikami lepszymi sprawiali, że mogliśmy utrzymać się przy piłce.
Trochim był również tym, na którego zawsze mogłem liczyć, reżyser gry. Kiedy miał dyspozycję dnia był niesamowicie groźny, nie można było mu zabrać piłki, był kreatywny, korzystał ze swoich doświadczeń, był królem środka pola. Druga pozycja była mocno rotacyjna, na początku występował na niej Kamil Włodyka, na którego mocno liczyłem. Niezłe mecze przeplatał ze słabszymi. W jego przypadku forma nie była ustabilizowana. W końcowej fazie sezonu zaczął grać lepiej i naprawdę życzyłbym sobie, i Kamilowi, żeby wrócił do treningów z odpowiednim podejściem. Może w jego głowie wreszcie coś puściło i się odblokowało, liczę na to. Nieustannie pokazywał swoją kreatywność i technikę użytkową w treningach, oby jak najszybciej przełożył to na mecze ligowe. Poza tym mieliśmy dwóch młodych zawodników – Dominika Leszczuka i Bartka Wincenciaka, którzy nie odgrywali znaczącej roli w zespole. Wchodzili, by łapać minuty i zdobywać doświadczenia.

Marcin Kozłowski miał dobry początek, właściwie w okresie przygotowawczym wypadł przez kontuzję, a potem trudno było mu złapać rytm grania i nie było to to, czego oczekiwałem, stąd grał tak mało minut. Jeśli chodzi o Miguela, to zawodnik, który jest bardzo konkretny. Wiem, że jeśli będzie grał lub wejdzie na boisko to nie spadnie poniżej pewnego poziomu. Nie jest może niesamowity, ale wiem, że jeśli będzie miał piłkę to jej nie straci. W tej rundzie był zawodnikiem do asekuracji środka pola.

Ze skrzydłowych najbardziej równy chyba był najmniej doświadczony, czyli Marcinho.

Czarek Demianiuk i Miłosz Przybecki byli zawodnikami pierwszego wyboru, ale nie mieli liczb, szczególnie Czarek. Na pewno starał się i był zaangażowany w pracę ofensywną i defensywną. Robił to, co umiał najlepiej. Pracował na całej długości i szerokości boiska, nie można mu odmówić zaangażowania. Miłosz wyglądał lepiej jeśli chodzi o liczby, miał bramki i asysty, ale ja wymagałem od niego jeszcze więcej. To ograny zawodnik z niesamowitymi predyspozycjami fizycznymi. Był pewien problem, by tak doświadczonemu zawodnikowi zmienić tok myślenia. Chciał szukać pojedynków jeden na jeden, oczywiście nie zabraniałem mu tego, ale w jego przypadku, z jego motoryką i szybkością trzeba było wykorzystywać zagrania na wolne pole, piłki prostopadłe pomiędzy obrońców, żeby wychodził do piłki. Pewne nawyki trudno wyeliminować u starszych zawodników.

Marcinho to zawodnik bardzo uniwersalny, może grać na lewej, prawej pomocy, w ataku. Najlepsza była dla niego pozycja numer 7, prawa strona. Bardzo przebojowy zawodnik, wywiązujący się z zadań, pracowity, zaawansowany taktycznie.

W ataku grał i strzelał Maciej Górski. To chyba najlepszy napastnik w całej II lidze.

Jak najbardziej, to świetny zawodnik, kapitan pełną gębą, który w szatni jest wzorem do naśladowania, swoją postawą i zaangażowaniem daje świetny przykład. Taki człowiek w szatni to skarb. Dla niego nie ma różnicy, czy jest to mecz, czy trening. Kilku więcej takich zawodników jak on i nasze mecze wyglądałyby jeszcze lepiej. Jaka będzie jego przyszłość? Zobaczymy, życzę mu dużo zdrowia. Zostawił bardzo dużo serducha na boisku. Grał ze złamanym palcem, żeby pomóc chłopakom. Ma charakter i chwała mu za to, co zrobił.

Miał pan okazję przedstawię się szerszej publiczności  jako trener. Trenerzy rywali doceniali to jak Pogoń gra. Czy to miłe dla kogoś  kto wcześniej nie pracował  na szczeblu centralnym?

Tak, ale to nie praca jednostki, ale całego sztabu. Spędzamy razem dużo czasu, analizujemy grę zespołu. W grudniu oglądaliśmy wszystkie mecze, stworzyliśmy model gry, określiliśmy, czego wymagamy na boisku. Zawodnicy kupili to. Starali się jak najpełniej wprowadzić system gry do codziennego funkcjonowania. W mojej ocenie wyszło to świetnie. To nie jest łatwa sprawa, nie nauczymy zawodników wszystkiego, ale daliśmy radę w wielu aspektach. Wydaje mi się, że wyciągnęliśmy wnioski i poprawiliśmy stałe fragmenty w defensywie. Ogólnie poprawiliśmy funkcjonowanie zespołu jako całość w ataku, obronie, a szczególnie w fazach przejściowych.

Czyli dobre wyniki nie sprawiły, że Damian Guzek odleciał?

Nie ma mowy o czymś takim. Nadal jest tym samym człowiekiem, a nie panem trenerem. Dla mnie praca w Pogoni to jest niesamowita szansa. Robię  wszystko co w mojej mocy, aby było jak najlepiej. Chcę, by Pogoń grała atrakcyjnie, wygrywała mecze. To dopiero mój  początek przygody trenerskiej i nie czuję się jeszcze spełniony. Mam nadzieję, że moja przygoda na szczeblu centralnym będzie trwała. Przyszłość wszystko zweryfikuje.

Czy nadal będzie pan prowadził Pogoń w przyszłym sezonie?

Co prawda kontrakt nie jest jeszcze podpisany, ale były już rozmowy w sprawie przedłużenia umowy. Jesteśmy na dobrej drodze, by kontynuować współpracę.

Początek przygotowań 20 czerwca, więc będzie niecały miesiąc na przygotowanie drużyny. Czy to duże utrudnienie?

To bardzo krótki okres jeżeli chodzi o wdrożenie zawodników do systemu. Liczę, że ten kręgosłup, który stanowił o sile zespołu zostanie i będziemy mogli zrobić kilka zmian przed rozpoczęciem nowego sezonu. Rozmawialiśmy długo z Pawłem Księżopolskim i Maćkiem Soroką jak to powinno wyglądać, kiedy zacząć, czy tydzień mniej lub więcej będzie miał duże znaczenie. Podjęliśmy takie, a nie inne kroki, mamy plan na to, będziemy mieć pewnie dni, w których będą po dwa treningi dziennie i jeśli chodzi o aspekty taktyczne typowo piłkarskie powinniśmy pewne rzeczy poprawić. Pawłowi należy się chwała za to, że pomógł nam w tym trudnym okresie w zimę.

Jakie zmiany zajdą w kadrze Pogoni?

Życzyłbym sobie, żeby odeszło tylko kilku piłkarzy, a jak będzie? Jest trochę czasu, zawodnicy mają kontrakty do 30 czerwca. Negocjują, rozmawiają z klubem. Na pewno rozegrali świetną rundę i to trzeba sobie powiedzieć. Zainteresowanie innymi zawodnikami jest, a my jesteśmy do 20 czerwca zawieszeni w próżni. Zobaczymy jak to będzie wyglądało.

 

źródło i foto: własne

DODAJ KOMENTARZ

5 odpowiedzi

  1. Praca u boku B. Tarachulskiego procentuje. Dziś widzimy jak wiele Bartek wniósł dobrego do klubu.

  2. Ja twierdzę, że nie wyciągnęli 100%. Mecze z Ostródą i Stężycą to pokazały. No ale najważniejsze to było się utrzymać i za to wielkie brawa. Nie zgadzam się jeszcze z jednym stwierdzeniem Guzka.
    Wiktor Preuss miał niezłą rundę, szczególnie od bramki zdobytej z Pogonią Grodzisk Mazowiecki. To wtedy coś drgnęło w jego podświadomości i zaczął być bardziej pewnym siebie zawodnikiem, popełniającym mniej błędów indywidualnych.”

    No bez jaj.

  3. Ze skrzydłowych najbardziej równy chyba był najmniej doświadczony, czyli Marcinho.”

    Przybecki, Demianiuk nie mieli liczb? Patrzać na portal transfermarkt :
    Przybecki 3 goli + 5 asyst ( 8 w kanadyjskiej)
    Demianiuk 4 gole + 4 Asysty ( 8 w kanadyjskiej)
    Marcinho 2 gole + 0 asyst ( 2 w kanadyjskiej )

    Ogólnie szału nie ma , ale bądżmy obiektywni kto jakie miał liczby i kto najbardziej był równy .

ZOBACZ TAKŻE

KONTRAHENCI

PATRONAT MEDIALNY

PATRONAT MEDIALNY

;