piątek, 29 marca 2024r.

Leszek Skorupka: Zmieniłem ilość w jakość

Wywiad z Leszkiem Skorupką, współwłaścicielem firmy M3, miłośnikiem biegania i wędkarstwa.

Jak zaczęła się pańska przygoda z bieganiem?

Zawsze prowadziłem aktywne życie. Przed bieganiem mocno grałem w squasha parę lat. Śmieję się, że gdy zamknie się dwóch kogutów do szklanej klatki to dobrze się nie skończy. Przeszedłem naderwanie mięśnia jednego, drugiego, trzeciego. Po którejś z kolei kontuzji stwierdziłem, że nie wracam na kort, a moja małżonka już wtedy sobie biegała. Przebiegłem z nią jej trasę, zmęczyłem się mocno, bo byłem cztery miesiące po kontuzji bez ruchu. Pomyślałem, że spróbuję jeszcze raz, najpierw sam, później z pomocą trenera. Zawsze biegam późnymi wieczorami, kiedy człowiek ma okazję się zastanowić po całym dniu. Niektórzy śmieją się, że to sposób na medytację. Człowiek się wyłącza, jest sam ze sobą, kilometry uciekają a ja myślę o rzeczach, które się wydarzyły, układam sobie to w głowie.

Nazbierał pan trochę żelastwa i drewna dzięki udziałowi w przeróżnych zawodach. Jaki był ich zasięg?

Zagranicznych jeszcze nie zaliczyłem. Mam nadzieję, że wyleczę kontuzję i nie wykluczam, że spróbuję wystartować poza Polską.

Czy zawody biegowe stają się coraz ciekawsze? Czy można jeszcze zaskoczyć biegaczy?

Myślę, że poprawiają się i z roku na rok jest coraz więcej imprez. Cieszę się, że jest więcej typowo terenowych zawodów, a nie biegania po asfalcie, tylko po to, by zrobić czas. Bardziej interesuje mnie bieganie po lasach, terenach nieutwardzonych. Obcowanie z naturą, przyrodą, niekoniecznie nastawianie się na wynik.

Dla wielu jednak najważniejsze są wyniki. Czy celuje pan w jakieś rekordy, co jest pana celem?

Myślę, że nie pobiję już rekordów, które mam. Lata lecą, miałem przerwy. Natomiast napędza mnie chęć uczestniczenia w tym wszystkim, może nie z takim obciążeniem. Prawdopodobnie będę chciał dołączyć rower i coś z tym podziałać.

Jakie dystanse pana najbardziej interesują?

Tak naprawdę najciekawszy dla mnie był półmaraton, człowiek więcej biegł i mógł się bardziej zmęczyć. Jest to sposób na życie, robiłem trzykrotnie koronę półmaratonów polskich w różnych miastach i było to też z mojego punktu widzenia celem sportowym. Ale jeździliśmy całą rodziną i przy okazji biegania było też zwiedzanie. W ten sposób dzieci zobaczyły Kraków, Gniezno, Poznań, Wrocław, Gdynię. Przyjemne połączyliśmy z pożytecznym.

Półmaraton już zrealizowany, więc czy w głowie jest maraton?

Jeden był w głowie kilka tygodni temu, ale trafiła się kontuzja. Poza bieganiem asfaltowym najwięcej frajdy sprawiało mi bieganie po górach. Jest to dużo większy wysiłek, nie ma presji na prędkość, są to biegi wytrzymałościowe. Widoki są piękne, ale tak naprawdę jak się biegnie to patrzy się pod nogi, a nie na boki.

Czy ma pan czas na inne hobby?

Wędkarstwo, które wciągnęło mnie dużo wcześniej. W wieku 16-17 lat mocno w to się zaangażowałem. Gdy pokazały się inne sporty, a szczególnie bieganie, a zawody biegowe są w weekendy, to wędkarstwo poszło w odstawkę. Bardziej było to wędkarstwo w okolicznych rzekach – Bug, Narew, a w ostatnich latach przemieniło się to w jeden wyjazd, ale dłuższy i dalszy, np. do Skandynawii, do Norwegii, gdzieś na koniec świata. Ostatnio prawie 3 tysiące kilometrów stąd. Dzika natura, koniec świata. W samym ośrodku jest mnóstwo ludzi z różnych krajów, wielu chętnych jest, ale są ograniczenia czasowe i finansowe. To trzy doby podróży samochodem w jedną stronę. Zmieniłem ilość w jakość, ale w tym roku warunki pogodowe nie sprzyjały wędkarstwu. Na dziewięć dni wyszliśmy w morze trzy razy, były wysokie fale, nie dało się połowić tyle, ile by się chciało. Ale wtedy biegałem i próbowałem utrzymywać formy. Mój rekord w wędkarstwie lądowym to leszcz 74 centymetry, a w morskim dorsz 20,5 kg.

 

źródło i foto: własne

DODAJ KOMENTARZ

3 odpowiedzi

ZOBACZ TAKŻE

KONTRAHENCI

PATRONAT MEDIALNY

PATRONAT MEDIALNY

;