Był 1988 rok. Polacy zjednoczeni pod szyldem Solidarności rozbierali cegła po cegle nadkruszony mur komuny. Kibice Pogoni żyli jej pucharowymi sukcesami i ćwierćfinałową rywalizacją z Legią Warszawa, a juniorzy klubu zadbali, aby i o nich było głośno.
Od 7 do 10 lipca 1988 roku juniorzy Pogoni uczestniczyli w półfinałowym turnieju Mistrzostw Polski do lat 19 w Łodzi, gdzie okazali się objawieniem turnieju. Po remisach 1:1 z ŁKS Łódź (gol Ireneusza Lady), Gwarkiem Zabrze (0:0) i Stilonem Gorzów Wielkopolski (dublet Lady) uplasowali się na drugim miejscu w grupie, a to oznaczało możliwość walki z Hutnikiem Kraków o trzecie miejsce. W finale miał zagrać Gwarek z Jagiellonią Białystok. Ostatecznie to piłkarze ze stolicy Podlasia cieszyli się z mistrzostwa Polski. Pogoniści zakończyli na czwartym miejscu, choć niedosyt po pechowym bezbramkowym remisie z Gwarkiem jest do dzisiaj.
– W meczu z Gwarkiem gola po moim podaniu strzelił Irek Lada i prowadziliśmy 1:0. Sędzia pokazał jednak, że piłka wyszła poza linię końcową, a brakowało z pół metra. Boczny po prostu nie nadążył za akcją. Nie wiem czy z dobrej woli, czy nie bramki nam nie uznano. Mogliśmy zagrać w finale z Jagiellonią Białystok – twierdzi Mirosław Borkowski.
Zanim jednak juniorzy Pogoni załapali się do półfinałów trzeba było wygrać makroregion.
– Mistrzostwo ligi makroregionalnej juniorzy Pogoni Siedlce zdobyli w pięknym stylu. Odnieśli 20 zwycięstw, sześć spotkań zremisowali i ani jednego nie przegrali. Następną drużynę, Błękitnych Kielce, wyprzedzili o 9 punktów. Zdobyli najwięcej bramek ze wszystkich zespołów (67) i stracili najmniej (7). Rekordowe zwycięstwa to 8:0 ze Stalą Nowa Dęba i 12:1 z Górnikiem Łęczna. (…) Najbardziej bramkostrzelnymi zawodnikami byli: Adam Buzuk – 12 bramek, Tadeusz Archiciński – 11, Lada – 9, Adam Krasuski – 8. Właśnie ci zawodnicy wraz z bramkarzem Robertem Dziubą, Przemysław Anusiewiczem i Mirosławem Borkowskim stanowili trzon mistrzowskiego zespołu – relacjonował „Tygodnik Siedlecki”.
Warto wspomnieć, że mało brakowało, aby Pogoni zabrakło w rozgrywkach ligi makroregionalnej. Na przełomie czerwca i lipca działacze miejskiego klubu mocno przeżywali gorycz spadku z III ligi. Na wszystko brakowało pieniędzy, ale na szczęście trenerowi Janowi Niedźwiedzkiemu udało się przekonać władze klubu do wysupłania środków niezbędnych na funkcjonowanie drużyny juniorów.
– Większość piłkarzy z tego zespołu prowadziłem od przeszło trzech lat. Wiedziałem więc dobrze na co ich stać, jakie drzemią w nich możliwości. W ubiegłym sezonie, choć byli przecież o rok młodsi, mniej doświadczeni, w lidze makroregionalnej zajęli 8 miejsce, osiągając niezłe wyniki. Mogło być jeszcze lepiej. W niektórych przegranych czy zremisowanych spotkaniach zabrakło im doświadczenia i szczęścia. Wierzyłem, że w kolejnym juniorzy Pogoni będą już należeli do grona najlepszych – wspominał śp. Niedźwiedzki.
– Byliśmy dobrą drużyną, ponieważ graliśmy techniczną piłkę. Nikt nam nie przeszkadzał w zabawie piłkę, na pewno nie czynił tego Jan Niedźwiedzki – mówi Borkowski, jeden z liderów juniorów Pogoni. – Trener wręcz nakazywał nam grę opartą na klasycznych, prostych rozwiązaniach, która w połączeniu z naszymi umiejętnościami i młodzieńczą fantazją dała wyniki. Przy zachowaniu wszelkich proporcji graliśmy podobnego do Hiszpanii z najlepszych czasów. Większość trenerów w Polsce w tamtym okresie, i nie tylko, zabija piłkę nożną. Dla szkoleniowców liczyły się taktyka i przygotowanie fizyczne, a technika była najmniej ważna.
Przy okazji półfinałów w Łodzi Pogoniści mieli okazję spotkać Wita Żelazko, słynnego sędziego piłkarskiego, który pytał ich: „Czy wiecie co zrobiliście? Dopiero po latach zrozumiecie czego dokonaliście”.
– Przygotowując się do meczów finałowych rozegraliśmy dwa sparingi z seniorami Pogoni, walczącymi o awans do III ligi. Oba zakończyły się remisem. Pamiętam, że jeden mecz był taki, że do przerwy wygrywaliśmy 3:1 z seniorami. Wówczas starsi zawodnicy zaczęli grać ostrzej. W drugiej połowie zaczęła się rąbanka. Niedźwiedzki zapowiedział, że jeżeli tak to będzie wyglądało to zejdziemy z boiska. Skończyło się remisem 4:4, a to odzwierciedla nasz poziom – wspomina Borkowski.
Areną zmagań o trzecie miejsce w Polsce był Garwolin. Rywalem siedlczan był Hutnik Kraków, a na trybunach zasiadło około 500 osób.
– Ileż znanych drużyn nie zakwalifikowało się do tej części rozgrywek! (…) Czwarte miejsce w Polsce to i tak świetne osiągnięcie młodych piłkarzy Pogoni. Kto kilka miesięcy temu przepowiadał je na Podlasiu? Po raz kolejny okazało się, że w tym regionie nie brakuje uzdolnionej młodzieży. Piłka jeszcze dość często odmawia posłuszeństwa niedoświadczonym zawodnikom, ale takiego „materiału” nie można zmarnować – relacjonował z Garwolina Mirosław Milewski na łamach „Sztandaru Młodych”.
Po sukcesie reprezentacji Polski na igrzyskach w Barcelonie dominowało hasło „Zmieniamy szyld i jedziemy dalej”. Orliki Janusza Wójcika pomimo wymarzonego startu w dorosłość nie udźwignęły jednak ciężaru bycia Orłami. Jak było w przypadku młodej Pogoni z 1988 roku?
– Były rozmowy działaczy, co z tym fantem zrobić. Starsi zawodnicy grali, nas dokooptowano. Młodzieżowcy musieli grać i tylko dwóch z nas otrzymywało szansę. Widzieliśmy, że jest niedobrze. Zaczęliśmy ze sobą rozmawiać, było nie tak jak powinno być, coś zaczęło się psuć. Chłopaki zaczęli rezygnować i odchodzić. To było największe marnotrawstwo w historii Pogoni. Rok czy dwa lata później juniorzy Lechii Gdańsk zdobyli mistrzostwo Polski. Po tym sukcesie zastąpiono piłkarzy z pierwszej drużyny młodzieżą i przyniosło to dobre rezultaty. Szkoda, że nie zrobiono tego w Siedlcach. Nasza drużyna miała potencjał wybuchowy. Byliśmy zdolni do osiągnięcia niesamowitych sukcesów. Powiem tak, biorąc pod uwagę nasze możliwości, druga liga należałaby się nam jak psu buda – żałuje Borkowski.
Borkowski dodaje, że ówcześni działacze Pogoni przestraszyli się konsekwencji sukcesu. Włodarze MKS bali się konfrontacji ze starszymi zawodnikami. Czasy były jakie były. Komunistyczne myślenie niestety przetrwało w polskim sporcie dłużej niż PRL.
– Można powiedzieć, że osiągnęliśmy sukces w niedobrym czasie. Gwarek Zabrze trenował wtedy na sztucznej nawierzchni przy sztucznym oświetleniu. A my mieliśmy kartoflisko na głównym boisku, na którym nie dało się grać. Graliśmy więc przed finałami mistrzostw Polski graliśmy tylko siatkonogę. Gdyby zobaczył to jakiś poważny skaut to tylko zaśmiałby się – kończy Borkowski
Autorami sukcesów byli: bramkarz Robert Dziuba, obrońcy: Adam Krasuski, Ariusz Kurowski, Andrzej Pawlusiewicz, Przemysław Anusiewicz, pomocnicy: Wojciech Sopiński, Paweł Dzięcioł, Mirosław Borkowski, Ireneusz Lada oraz napastnicy: Adam Buzuk i Tadeusz Archiciński. Ponadto w drużynie występowali: Paweł Skolimowski, Ireneusz Marciniuk, Arkadiusz Mazurkiewicz, Paweł Mężyński, Krzysztof Gałązka i Dariusz Pajka. Trenerem był Jan Niedźwiedzki.
źródło: własne; foto: archiwum Ariusza Kurowskiego
7 odpowiedzi
Pamiętam te oba mecze co prawda nie byłem na nich ale oglądałem te mecze wtelewizji oba mecze wygrała Legia Warszawa pierwszy mecz wygrała Legia 3do0 a drugi 3 do 1 a wtedy ludzie krzyczeli 1 0 to za mało żeby Pogoń polamalo
Co za brednie piszesz ? Tych meczow nie bylo w transmisji tv.
Był tylko skrót w Sportowej Niedzieli i m.in. bramka T. Osińskiego.
A na tego kretyna piętro wyżej nie zwracaj uwagi.
Słuchaj popraw się wswoim zachowaniu bo ja kretunem to nie jestem obraziłaś mnie i proszę że byś omnie tak nie pisał bo ja o tobie tak nie piszę
Po MP juniorów seniorzy i juniorzy rozegrali oficjalny sparing w Stoczku Łukowskim na bardzo dobrym nowym boisku, wynik…5-0 wygrali seniorzy
Prawie wszyscy juniorzy z tamtej drużyny grali w seniorach Pogoni w następnych latach. Coś z pamięcią nie do końca dobrze u p.Mirosława
Więc lider kotwicą Kołobrzeg przegrywa z pogonią Siedlce 0do 1 do przerwy