g>
Może Pan w paru zdaniach opowiedzieć o sobie?
– Mieszkam w Siedlcach, żona Maria, dzieci – Anna i Maciej. Jestem nauczycielem wychowania fizycznego w Zespole Szkół nr 2 w Siedlcach, mam tytuł trenera Klasy Mistrzowskiej narciarstwa klasycznego, jestem trenerem i prezesem klubu UKS Rawa Siedlce.
Jak zaczęła się Pana przygoda z nartami biegowymi, pierwszy klub, pierwszy trener, pierwsze sukcesy…
– W dzieciństwie i młodości nie miałem możliwości należenia do klubu prowadzącego biegi narciarskie. Podobnie nie miałem trenera. Do wszystkiego dochodziłem sam – sam sobie aplikowałem trening, sam szykowałem narty, ba sami z grupą rówieśników organizowaliśmy zawody w różnych konkurencjach (biegi, zjazdy, skoki). Z reguły wygrywał ten, kto miał bardziej przydatne narty do danej konkurencji. Dopiero na I roku studiów zetknąłem się z prawdziwymi biegówkami. Na zakończenie obozu zimowego był sprawdzian na 5 km. Wygrałem go z dużą przewagą. Od tego czasu zacząłem brać udział w zawodach masowych, głównie w Biegu Piastów i Biegu Gąsieniców.
Dodajmy, że okazjonalnie startuje Pan w Pucharze Polski PZN na nartorolkach. Jak zaczęła się kariera trenerska, kiedy i w jakim klubie?
– Karierę trenerską rozpocząłem w Szkole Podstawowej nr 5 w Siedlcach i aby móc poważniej zajmować się nartami, byłem zmuszony założyć klub. Tak oto na narciarskiej mapie Polski pojawił się z początkiem 1994 roku UKS Rawa Siedlce. Z każdym sezonem poprawiała się baza sprzętowa, przybywało chętnych do treningu. Powoli nasz klub nabierał coraz większego znaczenia, a ja przeszedłem wszystkie stopnie kariery trenerskiej.
Ile osób obecnie liczy grupa, którą Pan prowadzi?
– W klubie UKS Rawa Siedlce trenuje 60 zawodników w różnych kategoriach wiekowych. Połowa z nich bardzo poważnie traktuje sport i stanowią awangardę naszego klubu. Druga grupa to zawodnicy, którzy ze względu na naukę, troskę o byt materialny, coraz mniej uwagi przywiązują do treningu. Wreszcie trzecia grupa to młodzi adepci narciarstwa do końca niewiedzący, co będą w życiu robić. Oczywistym jest fakt, że sam nie jestem w stanie ogarnąć tak licznej grupy. Od lat w prowadzeniu klubu pomaga mi moja żona Maria, niejako skazana na ten rodzaj działalności.
Jak wygląda współpraca z samorządami lokalnymi i czy są jacyś sponsorzy?
– Współpraca z samorządem siedleckim od wielu lat układa się bardzo dobrze. To miasto Siedlce jest głównym sponsorem klubu. Dzięki środkom otrzymywanym z dotacji możemy prowadzić szkolenie zawodników, oraz uczestniczyć w systemie współzawodnictwa sportowego. W zamian jako klub, staramy się promować nasze miasto, godnie reprezentować je na arenach sportowych. W tym miejscu chciałbym podziękować wszystkim samorządowcom i pracownikom Urzędu Miasta na czele z Prezydentem Miasta Siedlce, Panem Wojciechem Kudelskim. Inni sponsorzy – totalny brak, chociaż warto wspomnieć firmę SYSTEM-S , która kilka lat temu wydatnie nas wspierała. Mam nadzieję, że nasza działalność zostanie zauważona, a poprzez sukcesy narciarzy z Siedlec, ktoś zechce się promować. Może zwyczajnie zechce nam pomóc?
Jaka jest Pana opinia o cyklu zawodów Bieg na Igrzyska?
– Idea fajna. Początki organizacyjne były niezwykle zachęcające. Nagrody, oprawa – wszystko wyglądało bardzo ładnie. Ostatnie dwie edycje były już mniej udane. Zmiany w kalendarzu, zmiany miejsc rozgrywania zawodów spowodowały duży zamęt i niezadowolenie, szczególnie trenerów, dzięki którym mamy jeszcze młodzież gotową do startów. Mam nadzieję, że edycja 2012/2013 przywróci właściwą rangę i renomę przedsięwzięciu „Bieg na Igrzyska”, bo warto je kontynuować dla rozwoju biegów narciarskich.
Co Pana zdaniem wymaga zmian w PZN?
– Jeśli byłaby taka możliwość, to Związek powinien otoczyć większą opieką kluby sportowe. Wiem, że jest to zadanie samorządów, ale niektóre kluby nie mają pomocy z tej strony i giną, czasami bezpowrotnie. Dodam jeszcze, że z perspektywy lat oceniając obecne władze, można mówić o zmianach na lepsze. Pozyskiwanie sponsorów, dobra współpraca z Ministerstwem Sportu, a także sukcesy sportowe świadczą, że praca idzie we właściwym kierunku. Jest to niewątpliwa zasługa Prezesa PZN i ludzi, którzy pomagają mu w prowadzeniu Związku.
Jest Pan przewodniczącym komisji biegów Polskiego Związku Narciarskiego. Czy uważa Pan, że przepisy według których obraduje, są dobre, czy też powinna mieć większy wpływ na sytuację biegów w PZN?
– Uważam, że komisja powinna mieć większy wpływ na decyzje Zarządu PZN dotyczące biegów. W tej komisji większość to ludzie bardzo trzeźwo patrzący na sytuację w biegach, którzy w swych działaniach kierują się dobrem polskiego narciarstwa i nie patrzą przez pryzmat swoich interesów.
Jedno z największych życzeń, marzeń?
– Marzeń można mieć wiele, choć mało które się spełniają. Realnie patrząc na sprawę, chciałbym się doczekać – dopracować tego, by narciarz/narciarze z nizinnych Siedlec wystąpił/wystąpili w ZIO. Do realizacji tego celu potrzebne są punktowane występy w zawodach najwyższej rangi.
Pana marzenie o Zimowych Igrzyskach jest w dużej mierze w rękach syna Maćka. Czy oczekuje Pan od syna konkretnych wyników, czy też zostawia wszystko w rękach trenerów kadry?
– Nie, nie zostawiam wszystkiego w rękach trenerów kadry, choć bardzo ich cenię i nie wtrącam się im do pracy. Znam doskonale możliwości Maćka, bo pracuję z nim cały czas, niezależnie czy był w SMS (Szkoła Mistrzostwa Sportowego w Szczyrku) u Włodka Walusia, czy w kadrze u Jana Klimki, czy teraz u Janusza Krężeloka i Iwana Hudaca. Maciek ma silną psychikę, wie , co chce osiągnąć i realnie oceniamy jego możliwości. Inauguracyjny bieg w Pucharze Świata to dla Maćka ciężki start. O dobry wynik, który by zadowolił jego i nas będzie trudno. Wiem jednak, że nie odpuści i będzie się starał. Myślę, że następne starty, szczególnie w sprincie, mogą przynieść jakieś zdobycze punktowe. I na to wszyscy liczymy.
źródło; SKIPOL; foto: AK-POL