Początek 2013 roku dla Artura Boruca jest czasem indywidualnych sukcesów, które podążają za dobrą formą sportową.
Cofnijmy się na chwilę do minionych 12 miesięcy. Mógł to być, który w przypadku Boruca odmieni wszystko. Plan był taki: dobra gra w Fiorentinie, występ na organizowanym w Polsce i na Ukrainie EURO i wreszcie transfer do wymarzonej Premier League.
Z tego wszystkiego udało się grać na swoim poziomie we Florencji, ale były trener (dzięki Bogu) Franciszek Smuda nie powołał siedlczanina na europejski czempionat. Golkiperowi zakończył się kontrakt we Włoszech i stanął przed zadaniem znalezienia sobie nowego klubu. Coś co wydawało się proste z uwagi na markę jaką cieszy się Boruc, okazało się nadzwyczaj trudne. Ostatecznie golkiper z Siedlec wylądował w wymarzonej lidze angielskiej, ale nie w topowym zespole, a jedynie w ekipie beniaminka – FC Southampton.
Przygoda ze Świętymi nie zaczęła się tak, jakby wszyscy tego oczekiwali. W debiucie przeciwko West Hamowi Boruc wpuścił 4 gole, natomiast w przegranym 1:2 meczu z Tottenhamem rzucił butelką w kibiców. To zdarzenie spowodowało, że wychowanek Pogoni wylądował na ławce rezerwowych, z której się nie podniósł do końca 2012 roku.
W ten zgrabny sposób przeszliśmy do 2013 roku, który, jak na razie, jest więcej niż udany dla Boruca. Trener Nigel Adkins (były bramkarz) podkreślał wysoką formę byłego piłkarze Celticu na treningach i wystawił go na mecz z Arsenalem. W starciu z trudnym rywalem po dłuższej przerwie siedlczanin był trochę elektryczny, ale nie zawinił przy jedynej strzelonej przez Kanonierów bramce.
Niepewna gra Boruca z Kanonierami plus pięć wpuszczonych bramek w pucharowej rywalizacji z Chelsea mogły wskazywać, że powędruje on na ławkę. Trener Adkins wytrzymał ciśnienie i na własne oczy widział, co wyprawiała jego obrona w starciu z Chelsea i jak często Borubar ratował swój zespół. Kolejne ligowe mecze (Aston Villa, Chelsea i Everton) były popisami wychowanka Pogoni. Na ławce trenerskiej Adkinsa zastąpił Mauricio Pochettino, ale nawet nie myślał o roszadzie w bramce. Brak porażki w 4 meczach, zdobyte 6 punktów pozwoliły Świętom, przy dużym udziale Boruca, opuścić strefę spadkową.
Boruc wrócił na łamy gazet, ale w pozytywnym sensie. Król Artur powrócił także tam gdzie jego miejsce, czyli do reprezentacji Polski. Waldemar Fornalik powołał go później niż innych zawodników, więc wygląda na to, że licznik siedlczanina w biało-czerwonych barwach nie zatrzyma się na 46 występach.
Styczeń, który przyniósł tak wiele dobrego zbliża się ku końcowi. Jeszcze przed końcem miesiąca Boruc razem z klubowymi kolegami wyjedzie na Old Trafford, gdzie w starciu z liderem Premiership na pewno nie zabraknie mu pracy. Już w lutym mecz reprezentacji z Irlandią, w lidze Manchester City oraz jego 33 urodziny. Marzenia siedlczanina wreszcie się realizują – gra on bowiem w najlepszej lidze świata i ma okazję reprezentować swój kraj, a przy okazji nasze miasto.
źródło: własne; foto: stadiony-swiata.pl / FC Southampton / Ekstraklasa.net