czwartek, 2 maja 2024r.

Teodor Mollov: Nie mam czasu na czekanie

Trener Teodor Mollov w momencie objęcia posady trenera MKK wyznaczył sobie i zespołowi za cel awans do ekstraklasy w przeciągu trzech lat. Trzeci rok pracy szkoleniowca właśnie trwa…

MKK zanotował rewelacyjną passę zwycięstw. Czy pan w karierze zawodniczej lub trenerskiej miał na koncie podobne serie?
Miałem nadzieję, że pobijemy mój osobisty rekord 20 zwycięstw z rzędu, ale się nie udało. Na ten najlepszy wynik złożyły się mecze ligowe i pucharowe. Pobiliśmy za to rekord zwycięstw ligowych, który do tej pory wynosił 14. Moje poprzednie serie przypadły na pracę w Górniku Wałbrzych i Bobrach Bytom. Jest to bardzo przyjemne uczucie, gdy mecz za meczem drużyna zwycięża, to po prostu buduje.

Jednak potem przychodzi porażka i trzeba sobie z nią poradzić.
Oczywiście, jest to jak najbardziej normalne, że przyjdzie taki moment, kiedy trzeba poradzić sobie z porażką. Każdy to miał, nawet Adam Małysz. Jak ja to żartobliwie mówię: nie można cały czas jeść kawioru, czasem trzeba też zadowolić się śledziem.

W przypadku MKK po pierwszej porażce momentalnie przyszła kolejna. Według niektórych osób awans zaczął się oddalać od zespołu.
Jeśli chodzi o awans, to jest on przed nami. Jest to cel, do którego dążymy i ja tego nie ukrywam. Mamy jeszcze dużo grania, może się wydarzyć bardzo wiele rzeczy, więc w żadnym wypadku nie możemy załamywać rąk. I jako zawodnik, i jako trener pracuje według maksymy: Nigdy euforia, nigdy załamanie. Muszę powiedzieć, że dość często myślałem przy tej serii zwycięstw jak mój zespół zareaguje po porażce. Jak się wygrywa to wszystko jest super, ale jak się przegra to się szuka 1000 matek winnych za porażki. Przegrane pojawiły się, ponieważ po pierwsze nie mieliśmy tak silnych rywali, a po drugie nie potrafiliśmy zareagować na załamanie formy w trakcie spotkań. Dalej idziemy systemem, w którym najważniejszy jest następny mecz. Wszystko przed nami.

0.61065400 1390203651

Różne były przyczyny porażek z Dekorexem i ze Ślęzą, jednak te mecze były do wygrania.
Na pewno były do wygrania. Najpierw w Pabianicach nie daliśmy rady z wysokimi, a w starciu ze Ślęzą nie potrafiliśmy powstrzymać koszykarek niższego wzrostu. Wrocławianki miały 12 równych zawodniczek, a my mieliśmy 8. Na dodatek jedna z tych ośmiu nie była w pełni dysponowana.

To jest główna różnica pomiędzy grupą A i grupą B, szerokość i jakość kadry zawodniczej?
Po pierwsze grupa B była bardziej wyrównana niż nasza. Po drugie zespoły, które awansowały mają kompletny skład, często budowany przez wiele lat z doświadczeniem na najwyższym poziomie. Dla nas wszystko jest nowością. Najpierw, że się utrzymaliśmy, potem miejsce w ósemce, teraz myślę, że nowością będzie pozycja w pierwszej czwórce. Nie możemy czekać na przyszły rok, ale dodać coś ekstra od siebie już w tych rozgrywkach, aby być pierwszym albo drugim.

Mówi pan o ośmiu zawodniczkach na odpowiednim poziomie. Siłą rzeczy nasuwa się pytanie, dlaczego nie ma Siedlcach wyrównanej 12-osobowej kadry?
Nasze wychowanki są za młode, potrzebują jeszcze czasu na rozwinięcie się. Myślę, że jeżeli wejdziemy do ekstraklasy to koniecznością będzie stworzenie zespołu rezerw w II lidze. W ten sposób się buduje duży zespół i szeroką kadrę. U nas na pierwszym miejscu jest sukces i szybki wynik, dlatego te, które mają się szkolić schodzą trochę na bok. Druga sprawa to budżet jaki mieliśmy do dyspozycji. Z naszymi środkami finansowymi nie dało się zrobić mocniejszego składu, innymi słowy zrobiliśmy najlepszą możliwie kadrę na nasze możliwości. Ślęza z budżetem 600 tysięcy złotych mogła w połowie sezonu dokooptować zawodniczki z najwyższej półki do i tak mocnego już składu. Zarządzanie klubem można porównać do firmy, która w zależności od finansowania różnie sobie radzi.

W grupie A czasem wystarczył kwadrans zryw, aby wygrać. Teraz w grupie mistrzowskiej wymogi wzrosły i nie można sobie pozwolić na żadne przestoje w ciągu 40 minut spotkania.
Minuta, półtorej minuty przestoju w grupie C może okazać się fatalna w skutkach. Z AZS UW albo SMS PZKosz mimo straty punktowej w odpowiednim momencie się zebraliśmy i w kilka minut odwróciliśmy wynik. Możemy zapomnieć o tym, że teraz tak będzie.

Przestoje są kosztowne, ale w czasie ich pojawienia się ciężar gry powinny na siebie wziąć najbardziej doświadczone zawodniczki.
Zespoły, które mają w składzie lidera charakteryzuje to, że ta czołowa postać zespołu w trudnym momencie ustawia grę albo bierze piłkę pod pachę i bierze na siebie odpowiedzialność. My jesteśmy bardzo mocni jako zespół, który trzyma się mocno zarówno na boisku, jak i poza nim. Nie mamy takiego lidera, który wyraźnie przewyższa resztę. To jest i wada, i zaleta. Zespół zawsze jest ważniejszy niż jednostka i to on w najtrudniejszym momencie musi pokazać swoją siłę.

0.91159100 1387141938

W zeszłym sezonie dwa najlepsze mecze MKK to były ostatnie spotkania w sezonie z dzisiejszymi ekstraklasowiczami z Konina i Szczecina. Kiedy ten dzisiejszy zespół wskoczy na ten najwyższy poziom?
W poprzednim sezonie wszystko rozwijało się dobrze bez dwóch spotkań, które zaważyły o tym, że nie weszliśmy do play-offów. W końcówce mieliśmy najlepszą formę, tylko wcześniej przegraliśmy z SMS PZKosz w Łomiankach. Dlaczego przegraliśmy? W psychice zawodniczek pozostało nasze 30-punktowe zwycięstwo z turnieju przedligowego i koszykarki spodziewały się spacerku. SMS to młody zespół, który gra żartem mówiąc taktyką ivanhoe – jak idzie to idzie, jak nie idzie to trudno. Dla nich wynik nie jest najważniejszą sprawą, ale jak 3-4 zawodniczki mają dobry dzień to mogą pokonać każdego. Najwięcej zdecydowała porażka w Warszawie z AZS UW. Są dwa powody przegranej, po pierwsze nasz okrojony skład, a po drugie poziom sędziowania. Miałem pretensje do swoich zawodniczek za tę porażkę, ale po obejrzeniu materiału wideo zdałem sobie sprawę, że tak jak wyrzucili nam dwie zawodniczki za darmo to i wyrzuciliby kolejne. Gdybyśmy wygrali z UW to AZS UMCS wszedłby do grupy mistrzowskiej, co dałoby nam 2 punkty więcej, a do awansu zabrakło nam punktu.

Czy dwie kolejne porażki mogą świadczyć o braku formy MKK?
Ja uważam, że jesteśmy w formie. Jest to bardziej moment psychologiczny i moja rola jest taka, aby wyciągnąć zawodniczki z tego dołka. Chcę podkreślić, że to co zrobiliśmy w rundzie zasadniczej to bardzo dużo procentuje. Musimy się wyczyścić i znowu zawodniczki będą wychodzić na boisko z nastawieniem, że nikt nie jest w stanie z nami wygrać.

Będzie ekstraklasa za pół roku w Siedlcach?
Chyba tylko ten u góry może odpowiedzieć na to pytanie. Według mnie tak. Ja zrobię wszystko co w mojej mocy, aby tak się stało. Jestem w takim wieku, że nie mam za dużo czasu na czekanie. Mam za sobą 30 lat kariery w ekstraklasie i reprezentacji. Chyba w ostatnich latach będzie dla mnie lepiej jak wrócę na najwyższy szczebel. Podkreślam, że to jest wielka niewiadoma, to jest tylko sport. Z sukcesem jest trochę jak z Olimpiadą. Jakaś grudka, miękki śnieg i 4 lata ciężkiej pracy idzie na marne. Sytuacja taka jak z Justyną Kowalczyk to jest ewenement. Rzadko kto może mieć taką zadziorność i taką psychikę. Mam nadzieję, że moje zawodniczki też zaprezentują takie cechy w decydującym momencie.

Wywiad ukazał się w piątkowym numerze Życia Siedleckiego

 

źródło: własne; foto: Maciej Sztajnert

DODAJ KOMENTARZ

ZOBACZ TAKŻE

KONTRAHENCI

PATRONAT MEDIALNY

PATRONAT MEDIALNY

;