wtorek, 23 kwietnia 2024r.

Marcin Burkhardt: Nadajemy na tych samych falach

Wywiad z Marcinem Burkhardtem, dyrektorem sportowym Pogoni Siedlce.

Już zimą pojawiały się informacje o twoim możliwym powrocie do Siedlec. Jak wyglądała geneza tego powrotu do Siedlec?

Tak, rozmawialiśmy już w styczniu. Trener Bartosz Tarachulski wiedział, że przejmuje zespół i byliśmy w kontakcie odnośnie tego, żebym wzmocnił Pogoń w walce o utrzymanie, ale zostałem w Wejherowie. Miałem ważny kontrakt i dokończyłem sezon w Gryfie. Pół żartem, pół serio można powiedzieć, że Bartek trochę się na mnie obraził, ale wszystko sobie wyjaśniliśmy. Następnie wiosną cały czas byliśmy w kontakcie i latem wróciliśmy do rozmów. Ostatecznie wszystko udało nam się ustalić i dostałem propozycję objęcia funkcji dyrektora sportowego, którą oczywiście przyjąłem.

Czy widziałeś siebie na stanowisku dyrektora sportowego? Już w czasie twojego pierwszego pobytu w Siedlcach pojawiały się głosy, że mógłbyś sprawdzić się w takiej roli.

Tak, były wtedy takie rozmowy. Przed pierwszym przyjściem do Pogoni rozmawiałem na taki temat z prezesem Michałem Chromiński, ale niestety po roku rozstaliśmy się. Wówczas była inna filozofia i decyzja klubu. Co się odwlecze, to nie uciecze. Teraz udało mi się wrócić. Jestem z tego zadowolony. Na pewno jakieś pomyłki się zdarzą, bo są to moje początki, ale nikt nie jest nieomylny i można tutaj wiele dobrego zrobić.

Jak wygląda twój ogólny zakres kompetencji?

Do końca okienka transferowego zajmuję się kwestią transferów. Celem jest budowa jak najmocniejszego składu. Oczywiście nie zajmuję się tym sam i nie tylko ja podejmuje decyzje. Rozmawiamy z zarządem, a czysto sportowe decyzje podejmujemy razem ze sztabem szkoleniowym – z trenerem Tarachulskim oraz z Przemkiem Sałańskim. Muszę przyznać, że nadajemy na tych samych falach i dobrze nam się współpracuje. Na razie wszystko dobrze się układa.

Na razie jednak nie przenosisz się jeszcze na stałe do gabinetu, bo zostałeś też zgłoszony do rozgrywek IV ligi. Jak czujesz się w kwestii sportowej?

Powiem szczerze, że ten powrót wypadł fajnie, bo graliśmy wzmocnieni zawodnikami z pierwszego zespołu i wysoko wygraliśmy. Oczywiście w rezerwach mamy też wielu młodych piłkarzy, na których liczymy. Trzeba w nich wierzyć i ich wspierać, aby w przyszłości mieć z nich pociechę. Mój „debiut” wypadł nieźle, ale okrasiłem go lekką, tygodniową kontuzją. Teraz wróciłem już do zdrowia i postaram się dalej pomagać zespołowi. Chcemy utrzymać rezerwy w IV lidze. Od kolejnej rundy do drużyny dołączy Kamil Dmowski, czyli znany w Siedlcach wychowanek. Chcemy szukać też tego typu zawodników, aby pomagali oni ogrywać się naszym młodym piłkarzom.

Kończysz powoli karierę piłkarza, zaczynasz dyrektora sportowego, a jak wygląda twoja sytuacja jako trenera?

Można powiedzieć, że jako trener szybko zacząłem, bo po skończonym kursie UEFA A byłem pierwszym z kursantów, który liznął II ligi w Gryfie. Na razie jednak zawieszam tę ścieżkę. Na pewno będą pomagał w rezerwach Damianowi Guzkowi i Przemkowi Rodakowi, aby ten zespół lepiej funkcjonał. Można więc powiedzieć, że stricte jako trener pracować nie będę, ale też swoją wiedzą będą pomagał innym.

Nie kusi cię, żeby wziąć jakąś grupę juniorską? Chętnych do treningów z tobą z pewnością by nie brakowało.

Na pewno mnie kusi, ale też muszą rozsądnie gospodarować czasem i wszystkim nie dam rady się zająć. Mam plan, aby prowadzić treningi indywidualne dla niektórych zawodników i pracować z nimi nad aspektami techniczno-taktycznymi. W ten sposób mógłbym przekazać swoje doświadczenie i już mam odzew, że będą chętni do takiej współpracy. Wszystko też będziemy ustalać z nowym dyrektorem akademii, czyli Łukaszem Chmielewskim.

Trochę doświadczenia w zarządzaniu młodzieżą masz, ponieważ w okresie po pandemii w Gryfie grałeś z bardzo młodymi zawodnikami.

Wyniki były słabe, ale myślę, że chłopaki z Gryfa zebrali bezcenne doświadczenia. To będzie procentowało. Oni będą robili postępy, ponieważ chcą się uczyć.

Trwa okienko transferowe. Sławomir Kiełbus mówił, że chciałby wzmacniać także akademię. Jak ty to widzisz?

Zajmę się tym, żeby jeździć po niższych ligach. Chciałbym wyciągać rodzynki, zdolnych dajmy na to 16-latków z III, IV ligi czy nawet okręgówek. Jeżeli chodzi o młodszych piłkarzy to nad nimi będzie czuwał Łukasz Chmielewski. On ma większą ode mnie wiedzę w piłce juniorskiej. W sobotę jadę na jeden mecz, aby oglądać ciekawego chłopaka. Nie może być tak, że zacznie się nowy sezon, a my znowu zostanie bez młodzieżowców. Tak nie da się funkcjonować. Trzeba mieć plan na 2-3 lata do przodu. Młodzieżowcy szykowani do pierwszego zespołu powinni ogrywać się wcześniej w drużynie juniora starszego i rezerwach.

Gdzieś usłyszałem, że najbardziej brakowało ci czasu. Gdybyś trafił do Pogoni kilka tygodni wcześniej to łatwiej byłoby o ściągnięcie młodzieżowców wysokiej klasy?

Ściągnęliśmy Mateusza Piotrowskiego. Mamy opcję pierwokupu i jestem przekonany, że z niej skorzystamy. Wierzę, że pokaże jak dobrym jest zawodnikiem. Aby go zobaczyć jechałem ponad 1000 kilometrów w obie strony. Warto było. Chcę, żeby w Pogoni nie było problemów z młodzieżowcami. Jak skauting będzie dobrze funkcjonował to wystawianie młodych piłkarze nie będzie problemem. Wręcz przeciwnie, może przynieść zyski klubowi.

Czy boisz się klątwy związanej z funkcją dyrektora sportowego w Pogoni? Twoi poprzednicy nie poradzili sobie z tą funkcją…

Jeden był sportowy, a drugi wykonawczy. Nie wiem do którego się odnieść. To nowa pozycja, która była zaniedbana. Przez długi czas dominowało myślenie, że dyrektor sportowy nie jest potrzebny. Gdy grałem za granicą to mój pierwszy kontakt nie był z prezesem czy trenerem, ale właśnie z dyrektorami sportowymi, którzy wprowadzali mnie w życie klubu. Ta funkcja jest potrzebna.

Rozmawialiśmy z prezesem czy właścicielem, którzy mówili, że celem na ten sezon jest awans. Czy taka presja utrudnia twoją pracę?

Jako zawodnik grałem pod dużo większą presją niż taka, która jest spowodowana walką o awans z II do I ligi. Chciałbym ściągnąć wszelkie obciążenia psychiczne z zawodników. Nie powinni oni wkładać sobie do głowy myśli, że musimy awansować. Takie myślenie pęta nogi. Jeżeli zakończymy sezon na miejscu w pierwszej szóstce to będziemy mocni. Czas pracuje i będzie pracował na naszą korzyść. Niewykluczone, że możliwy jest bezpośredni awans. W poprzednim sezonie Pogoni mogła grać w barażach lub spaść do III ligi. Trzy punkty decydowały o wszystkim.

Czy rezerwy Pogoni Siedlce powinny grać w III lidze?

Myślę, że tak. III liga stoi na o wiele wyższym poziomie niż IV. Lech Poznań ma rezerwy w II lidze i nie narzeka. Nie wypożycza już piłkarzy do klubów ze szczebla centralnego, bo nie musi. Aby rezerwy w III lidze miały sens to akademia Pogoni musi funkcjonować lepiej. Po to został zatrudniony Łukasz Chmielewski.

 

Rozmawiali: Bartosz Cabaj i Kamil Sulej

źródło: własne; foto: Maciej Sztajnert / Karolina Sulej

DODAJ KOMENTARZ

2 odpowiedzi

  1. Tak jak czytam wywiady po zmianach w klubie odnoszę wrażenie, że Zarząd i dyrektorzy wiedzą, czego chcą i maja pomysł jak to osiągnąć. Pożyjemy – zobaczymy. Jak na razie optymistyczne nastawienie.

  2. Jak narazie to brakuje napastnika ktory bedzie strzelal gole, to chyba podstawa , bo to co mamy nie jest dobrze… pod tym wzgledem, skrzydklowi spoko wszystko w miare ok – ale NAPASTNIK jednak to podstawa mam nadzieje ze uda sie kogos tu sciagnac jeszcze…

ZOBACZ TAKŻE

KONTRAHENCI

PATRONAT MEDIALNY

PATRONAT MEDIALNY

;