środa, 1 maja 2024r.

Marek Brzozowski: Wszyscy musimy zrobić więcej niż jesienią

Wywiad z Markiem Brzozowskim, trenerem Pogoni Siedlce.

Czy jest pan zadowolony z zimowych przygotowań Pogoni? Czy udało się zrealizować wszystko to, co było zaplanowane?

Jestem bardzo zadowolony, nie tylko z powodu tego co zrobiliśmy, ale przede wszystkim z tego jak pracowali zawodnicy. Mobilizacja w naszej drużynie stoi na najwyższym poziomie. Podobnie jak świadomość pracy ukierunkowanej na cel, który sobie stawiamy. Nie tylko finalny. Przed okresem przygotowawczym założyliśmy sobie, które elementy chcemy poprawić. Egzekwowaliśmy to w sparingach i rozliczaliśmy zawodników z realizacji poszczególnych zadań. Wspólnie idziemy jedną drogą, a to napawa optymizmem i zaczyna przynosić wymierne efekty.

Zimowe okno transferowe można określić kadrą Pogoni w pigułce, czyli mieszanką rutyny z młodością.

Trzymaliśmy się schematu, któremu byliśmy wierni w okresie letnim. Chcieliśmy zawodników typowo młodych jak Tomek Walczak czy Kacper Bogusiewicz lub takich, którzy przychodzą do nas, żeby coś udowodnić – są głodni sukcesu albo mają coś do udowodnienia. Titas czy Meik mają odpowiednie umiejętności, aby pokazać, że są bardzo dobrymi piłkarzami, że stać ich na to, aby zaistnieć w poważnej piłce. Nie chcemy w Pogoni najedzonych kotów, ale piłkarzy niewypalonych, którzy mają swoje ambicje i cele do zrealizowania. Titas jest młodym zawodnikiem, zaś Meik jest profesjonalistą i również daleko mu do zakończenia kariery. Obaj mogą w niedalekiej przyszłości znowu grać na poziomie I ligi czy Ekstraklasy, bo to są zawodnicy na takim poziomie.

Czy możemy mówić o tym, że Pogoń posiada dwie równorzędne jedenastki?

Na początku okresu sparingowego wystawialiśmy dwie takie jedenastki, bo mocno mieszaliśmy składami. Staraliśmy się, żeby w obu drużynach była równa liczba młodzieżowców. Jeżeli w pomocy grał starszy zawodnik to obok niego dwóch młodszych i tak dalej. Mecze z rezerwami ŁKS Łódź, Polonią Warszawa czy nawet przegrany ze Zniczem Pruszków udowodniły, że stać nas na wystawienie dwóch jedenastek odpowiednio wysokiej klasy. Gdy jednak chcemy postawić na najsilniejsze zestawienie, składające się z najlepszych zawodników to wiadomo, że trudno byłoby wystawić dwie równe jedenastki. Sparing z Pogonią Grodzisk Mazowiecki kończyliśmy dziewięcioma młodzieżowcami. Wahania formy w młodym wieku są normalne, ale wyjście na mocnego III-ligowego rywala bez odpowiedniej koncentracji kończy się stratami bramek bliższym juniorskiemu niż seniorskiemu futbolowi. Przekonaliśmy się przy okazji, że po wprowadzeniu korekt w przerwie i zmianie nastawienia nawet odmłodzona jedenastka jest w stanie podjąć rywalizację. Przy zastosowaniu odpowiednich bodźców naszą młodzież stać na wiele.

Równe jedenastki to jedna sprawa, ale wszechstronność zawodników to inny atut obecnej kadry. Jesienią Piotr Pyrdoł zagrał na lewym wahadle i dał radę. Czy wiosną możemy spodziewać się podobnych zaskoczeń?

Piotrek ma tyle jakości, że dałby radę zagrać na każdej ofensywnej pozycji. Musiał zagrać na lewym wahadle i pomógł nam w Stężycy. Wiemy jednak, że to jest chłopak, który jest stworzony do gry w środku pola. Inny przykład może stanowić Bartek Wicenciak, który odnalazł się na wahadle i na tej pozycji będzie wystawiany. W wewnętrznej rozmowie Wini przyznał, że swój najlepszy sezon miał, gdy grał na boku pomocy. To jest piłkarz, który potrzebuje swobody, potrzebuje udowodnić swoją kreatywność. Na wahadle odpowiedzialność za piłkę nie jest tak duża jak w środku boiska. Na boku wymagamy, a wręcz żądamy, aby nasi zawodnicy grali jeden na jednego i podejmowali próby dryblingu. Myślę, że Bartek otrzymał nowe życie i w rundzie rewanżowej będzie z niego wiele pożytku.

Wspomniany Wicenciak jest w gronie kilku piłkarzy, którzy za kilka miesięcy stracą „M” przy nazwisku. W ich przypadku udana runda to potrzeba chwili. Za chwilę będą musieli stawać do nierównej rywalizacji z zawodnikami pięć czy dziesięć lat starszymi.

Jakaś furtka być może dla nich się otworzy. Prawdopodobnie w nowym sezonie I ligi będzie dwóch młodzieżowców, a jeden z nich będzie mógł być o rok starszy. To jednak na dzisiaj tylko dywagacje, żadna uchwała nie została podjęta. Jeżeli chodzi o Bujalskiego, Derlatkę, Misiaka czy Wicenciaka nie traktujemy ich jak młodzieżowców. Przemek Misiak dysponuje taką jakością, że nikt nie pamięta o jego wieku. Do tego mamy bramkarzy młodzieżowców, którzy rozwijają się pod okiem naszego trenera bramkarzy, który jest znakomitym specjalistą. Jeżeli pewnej grupie piłkarzy skończy się „eMka” to będziemy potrzebować następnych. Tomasz Walczak jest wypożyczony, ale są Babor, Bogusiewicz, Myszkowski, Okusami i bramkarze. Świetnym chłopakiem jest Bartosz Borkowski. Na początku myśleliśmy, że będziemy go zapraszać raz na jakiś czas. Uczestniczy jednak w pełnym procesie z pierwszym zespołem i daje radę. Jest bardzo dobry, choć jego fizyka jeszcze jest w fazie rozwoju. Potencjałem jest już gotowy, żeby z nami trenować. Czeka go fajna przyszłość. On nie przychodzi na trening, żeby oddawać piłkę starszym kolegom, ale bierze grę na siebie. Mówiąc szczerze, dawno tak ciekawego chłopaka, z takim potencjałem kreatywności, z tak pozytywną aurą, nie widziałem.

Porozmawiajmy o systemie gry. Pogoń jesienią przeważnie grała w systemach 3-5-2 i 3-4-3. Czy zimą pracowaliście nad czymś nowym, czy jednak trzeba mówić o płynności systemów i występowaniu różnych nawet w trakcie jednego spotkania?

Przyjęliśmy podstawową strukturę, w której się poruszamy. Zmienia się jedynie trójkąt w środku, którego podstawy są różnie ustawiane. Jeżeli chodzi o pressing czy budowanie gry nasze założenia się nie zmieniają. Czasami zmieniamy pewne aspekty gry pod konkretnego przeciwnika. W przedostatnim sparingu ze Świtem Nowy Dwór Mazowiecki mieliśmy problemy przy pressingu, bo przeciwnik inaczej się organizował. W przerwie odwróciliśmy trójkąt i z pressingu strzeliliśmy dwie bramki, a powinniśmy kolejne dwie-trzy. Będziemy trzymać się struktury trzech stoperów i dwóch wahadłowych, konfiguracja będzie zmieniała się w środku i na górze. Nieprzypadkowy był wybór na pierwszego sparingpartnera Świtu, który gra czwórką w obronie. Wcześniej rywalizowaliśmy tylko z zespołami, które stosowały trójkę w defensywie. Nasz najbliższy przeciwnik, KKS Gali, gra właśnie czwórką z tyłu, dlatego chcieliśmy pewne rzeczy przećwiczyć.

W każdym ustawieniu kluczowy jest zawodnik grający na pozycji numer sześć. Kimś takim w ostatnich miesiącach stał się Jakub Sinior, który nie tak dawno temu był niemal na siłę wypychany z klubu.

Z trenerem Bakajem znaliśmy Kubę od wielu. Zawsze grał przeciwko nam, kiedy prowadziliśmy Escolę w roczniku 2000. On był liderem Legii z tego rocznika. Kiedyś miał okazję rywalizować z Titasem Milašiusem. Sinior za młodu był na swojej pozycji w czołowej piątce w całej Polsce. To, że wyjechał do Middlesbrough, a później do Włoch nie było przypadkiem. Zdarzyły się jednak różne sytuacje, które sprawiły, że się zakopał. Gdy przyszliśmy do Pogoni i go spotkaliśmy to byliśmy w lekkim szoku, że chłopak z takim potencjałem jest na poziomie II ligi, bo wróżono mu wielką przyszłość. Może zakręt w karierze spowodował, że teraz jest mocny, poczuł też zaufanie ze strony sztabu. Staramy się go wspierać najlepiej jak potrafimy. To zespół naczyń połączonych – my mu ufamy, a on nam to oddaje na boisku. To widać. Jesteśmy z niego dumni. Był siódmym wyborem, spychanym na bocznicę. Musieliśmy mu się nieco dłużej przyjrzeć. Przełomem dla niego było spotkanie ze Stalówką, gdy wszedł w przerwie, a Pogoń grała w dziewiątkę na jedenastu. W tej arcytrudnej sytuacji pokazał pełnię swojej boiskowej inteligencji. Czasami więcej zrobi stojąc w miejscu niż ktoś biegając 10 kilometrów. Ma oczy dookoła głowy. To skarb naszej drużyny.

Lepiej mądrze stać niż głupio biegać. Można powiedzieć, że to materiał na dobrego trenera w przyszłości?

Zawodnicy z pozycji sześć zazwyczaj są najlepszymi trenerami. To się potwierdza.

Trenerzy ligowych rywali chwalą Pogoń za organizację gry. Czy pochwały dla drużyny, a co za tym idzie pańskiej pracy, cieszą?

Kłania się praca całego sztabu. W Pogoni zgromadziliśmy kapitalną grupę ludzi. Wspieramy się, każdy ma inne walory, między nami jest chemia. Jeżeli fachowcy nas chwalą to pewnie zasłużenie. Każdy od każdego w naszym sztabie czegoś się uczy. Często powtarzam, że mądrzy ludzie otaczają się mądrzejszymi od siebie. Pracujemy z uśmiechem, bo to co robimy jest pasją. Spędzanie czasu w klubie i z drużyną na treningach daje nam mnóstwo radości.

Czy jest jeszcze w sztabie ktoś, kto nie obejrzał czerwonej kartki?

Kierownik Daniel Baj i Kornel Wierzejski, nasz fizjo. Sytuacja z czerwonymi kartkami wynika z przepisów, które się zmieniły. Sędziowie stali się przeczuleni. Uważam, że niektóre kartki w lidze ocierają się o kuriozum. Najbardziej w oczy rzucała się czerwona kartka dla trenera Pawła Ozgi z Kalisza, który został odesłany na trybuny za to, że zatrzymał piłkę wychodzącą poza boisko. Sędziemu, który dał mi czerwoną kartkę w meczu z KKS powiedziałem przy kolejnym spotkaniu, że odbiera mi on możliwość pracy. To, że ktoś zrobił trzy kroki do przodu to jest powód do pokazania komuś czerwonej kartki? Gdy ogląda się mecze na najwyższym poziomie to czy któryś trener stoi w strefie technicznej? Sport łączy się z emocjami. Nie da się stanąć i udawać mumię, serce zawsze szybciej bije. Sędziowie chyba nie rozumieją, że często trenerami rządzą emocje, a czasami wręcz odruchy bezwarunkowe. Nic jednak z tym nie zrobimy, musimy się do tego zaadaptować.

Czego pan się spodziewa po ekspresowej rundzie wiosennej?

Nadchodząca runda będzie zdecydowanie trudniejsza. Mówiłem trenerowi, zawodnikom, działaczom, że wszyscy musimy zrobić więcej, żeby powtórzyć lub poprawić wynik z jesieni. Każdy z nas musi coś więcej dodać, aby utrzymać naszą skuteczność zdobywania punktów. Jeżeli tego nie zrobimy to będzie zdecydowanie trudniej. Drużyny, które dostarczały jesienią punkty jak Olimpia Grudziądz, Sandecja Nowy Sącz czy Polonia Bytom mogą w rundzie wiosennej lepiej punktować niż dotychczasowa czołówka. Patrząc na tabelę można śmiało powiedzieć, że nie ma drużyny, która nie gra o nic. I tak zostanie do 30 kolejki, albo i do końca sezonu. Jeżeli komuś uda się złapać dwie serie zwycięstw to awansuje. Meczów jest mniej, więc 3-4 wygrane z rzędu mogą być niemal gwarancją sukcesu. Trzeba też wziąć pod uwagę, że nie można mierzyć rangi meczu pozycją przeciwnika. W trzeciej wiosennej kolejce pojedziemy na mecz z Sandecją, która zmieniła trenera, piłkarzy, funkcjonowanie zespołu w kilku aspektach. Już wiadomo, że będzie to trudne spotkanie. KKS, Hutnik, Sandecja – początek rundy stanowi duże wyzwanie. W szatni czuć atmosferę motywacji, ale i koncentracji. To nie jest to samo, co było 2-3 tygodnie temu. Obecnie skupienie w szatni jest na topowym poziomie. Piłkarze nie zwracają uwagi na to, czy są jakieś problemy, a są jedynie skupieni na realizacji naszych celów. Robimy swoją robotę.

Ktoś może powiedzieć, że wystarczy wygrać wszystkie mecze u siebie, których jest dziewięć, i to wystarczy do bezpośredniego awansu.

Szczególnie ważny będzie ten moment po Sandecji, kiedy mamy cztery mecze u siebie z rzędu. Zdajemy sobie sprawę, że to będzie ważny okres. Te cztery spotkania mogą otworzyć nam autostradę do marzeń. Nikt broni nie złoży i nie przyjedzie do nas, żeby oddać za darmo punkty. Jeżeli dobrze zaczniemy i będziemy plasować się na zielonym polu, to i podejście przeciwników będzie do nas inne. Poprzeczka pójdzie wtedy w górę. Takie mecze jak mieliśmy z Podlasiem Biała Podlaska, kiedy rywal się cofnął i chciał tylko przeszkadzać, mogą zdarzyć się w lidze. W naszym DNA jest to, żeby atakować, pressować, być agresywnym, myśleć o tym, żeby być jak najbliżej bramki przeciwnika. Kiedy jednak będzie trzeba jesteśmy w stanie włożyć pragmatyzm do naszej gry. Przećwiczyliśmy to w sparingu z Polonią Warszawa.

Czy uważa pan, że uda się połączyć skuteczną walkę o awans z jak najwyższym miejscem w Pro Junior System?

W pierwszej rundzie skorzystaliśmy z usług dziewięciu młodzieżowców. Obecnie mamy trzecie miejsce, ale na ten moment nie są doliczone punkty Derlatki, Kowyni i Wicenciaka. Za być może kilka kolejek dojdzie nam 1000 punktów. A jeszcze mamy Danny’ego Babora, Oliwiera Myszkowskiego, doszedł Tomek Walczak. To jest realne. W II lidze jest limit dwóch młodzieżowców na boisku, ale stać nas na to, żeby jakościowo grać 4-5 młodzieżowcami. Nie dlatego, że za wszelką cenę chcemy walczyć o PJS, ale dlatego, iż mamy dobrych młodzieżowców.

 

źródło i foto: własne

DODAJ KOMENTARZ

3 odpowiedzi

  1. Tak to prawda poziom mamy wysoki iż tego TRZEBAsię cieszyćmało tego TRZEBA taki sukces docenić

    1. Liga go zweryfikuje Aby nikogo nie zakopał i nie wystraszył jak w Płocku…..

      1. Myślęże dotego nie dojdzie żeby kogoś przestraszyć BOto nie chodzi oto tu chodzi oto żeby zespół pogoni dobrze zagrał w2lidze a dzisiaj gramy mecz w Kaliszu itrzeba to wygrać żeby być wice liderem

ZOBACZ TAKŻE

KONTRAHENCI

PATRONAT MEDIALNY

PATRONAT MEDIALNY

;