piątek, 26 kwietnia 2024r.

Damian Guzek: Piłkarz to nie zawód

W swoim piłkarskim życiu był związany z czterema klubami z naszego regionu. W barwach Pogoni przebył drogę z III do I ligi. Obecnie występuje w Mazovii Mińsk Mazowiecki. Zachęcamy do przeczytania wywiadu z Damianem Guzkiem.

Swoją dotychczasową karierę rozłożyłeś pomiędzy cztery kluby z szeroko rozumianego regionu siedleckiego. Zacznijmy od początku, czyli od juniorów Naprzodu Skórzec. Jak to wszystko się zaczęło?
Namówił mnie na treningi mój kolega, który jeździł już jakiś czas. Razem graliśmy na szkolnym boisku przez całe dnie. I któregoś dnia zaproponował, że mogę z nim jechać na trening. „A dlaczego nie?” – pomyślałem…

Po Naprzodzie była Pogoń Siedlce. Jak wspominasz swój debiut i pierwsze treningi w klubie, który w niczym nie przypominał obecnego I-ligowca?
Pogoń grała wtedy w IV lidze. Debiutu nie pamiętam (śmiech). Mecze rozgrywane były jeszcze na nieistniejącym już stadionie przy ulicy Wojskowej. Trenerem był wtedy Krzysztof Pawlusiewicz,  który często dawał grać młodym chłopakom. Na początku dostawałem po kilka końcowych minut. Grałem wtedy w ataku. Pamiętam, że pewne miejsce w składzie miał wtedy Łukasz Firus – obecny kierownik klubu – który strzelał bramki jak na zawołanie.

Na czas studiów przeniosłeś się do Białej Podlaskiej. Nie masz chyba powodu, aby źle wspominać pobyt w Podlasiu?
Oczywiście, że nie. Poznałem wielu wspaniałych ludzi i dorobiłem się kilku przyjaciół. Uzyskaliśmy upragniony awans do III ligi. Mnóstwo ciekawych historii i przygód z tego okresu zapamiętałem. No i skończyłem AWF.

Powróciłeś do Pogoni w 2011 roku. Wówczas biało-niebiescy występowali w III lidze łódzko-mazowieckiej, a trenerami byli Grzegorz Siedlecki i Grzegorz Wędzyński.
Dokładnie. Duet trenerów, który rozpoczął wspaniały rozwój Pogoni. Za ich kadencji klub awansował do II ligi wschodniej.

image056

Pięć lat w piłce to epoka. Kogo znałeś w szatni po powrocie z Podlasia?
Nie było zbyt wielu chłopaków ze starej gwardii. Zostali: Paweł Matłacz, Tomasz Stromecki, Robert Kwiatkowski i Mariusz Kruk.

Wywalczyłeś z Pogonią awans do II ligi wschodniej. W sezonie 2011-12 został przesunięty na lewą obronę przez trenera Wędzyńskiego, co okazało się znakomitym ruchem. Czy ówczesne zainteresowanie ze strony ekstraklasowego Ruchu Chorzów było jedynie plotką?
Sam byłem w szoku jak dostałem informację od trenera, że postanowił mnie przesunąć na lewą obronę, ale rzeczywiście, jak na nowicjusza na tej pozycji, wyglądało to naprawdę nieźle. Trafiłem do jedenastki rundy jesiennej II ligi. Wiem, że coś było na rzeczy. Interesowała się mną również Jagiellonia, ale na tym się skończyło. Nie było żadnych konkretów.

W kolejnych sezonach przeżyłeś kilka zmian trenerskich. Którego szkoleniowca wspominasz najmilej?
Jeżeli mam być szczery to nie miałem swojego ulubieńca. Każdy był inny. Przygotowanie merytoryczne, treningi, charakter, mentalność. Wszystkich starałem się traktować jednakowo. Chociaż najśmieszniej było z trenerem Danielem Purzyckim (śmiech).

Miałeś udział w awansie do I ligi, jednak na zapleczu ekstraklasy nie pojawiałeś się tak często jak oczekiwałeś. Czy to był jeden z powodów odejścia z klubu?
Nie do końca. Z zawodu jestem nauczycielem wychowania fizycznego, a nie jak to się mówi piłkarzem. Bo piłkarz to nie zawód. Treningi zazwyczaj były przed południem. Co już mi utrudniało pogodzenie obu rzeczy. Nie mogłem być na wszystkich jednostkach treningowych, a co za tym idzie dostawałem mniej szans na grę. Może nie bardzo pasowałem do koncepcji gry albo byłem po prostu za słaby jak na ten poziom rozgrywkowy.

Dlaczego zdecydowałeś się na transfer do Mazovii Mińsk Mazowiecki?
Już w zimie dzwonił do mnie Paweł Matłacz – któremu życzę szybkiego powrotu do zdrowia – i pytał jak moja sytuacja. To głównie dzięki niemu znalazłem się w Mińsku Mazowieckim. Chciałem jeszcze trochę pograć w piłkę. A to rozwiązanie wydawało mi się najlepsze na tamten moment. Teraz patrząc z perspektywy czasu uważam, że była to dobra decyzja, choć początki były trudne.

DSC_0433

Początek gry w mińskim klubie nie mógł być bardziej pechowy – karny i czerwona kartka. Na szczęście później było zdecydowanie lepiej – wygrany PP OZPN Siedlce.
Początek pierwszej rundy był niestety bardzo słaby w moim wykonaniu. Na pewno wszyscy oczekiwali po mnie czegoś więcej. Zresztą ja sam byłem mocno zawiedziony. Później było już lepiej.  Po części dlatego, że po objęciu posady trenerskiej przez Roberta Gójskiego zacząłem gram na lewej pomocy, z dala od naszej bramki…

Wiosnę zacząłeś od dwóch hat tricków. Jak do tego doszło i czy wcześniej coś takiego przeżyłeś?
Tak jak już wcześniej wspomniałem gram teraz na lewej pomocy, więc jestem bliżej bramki przeciwnika. A z tymi hat-trickami tak się jakoś złożyło. W ogóle dziwna sytuacja. Piłka sama szukała mnie w polu karnym. Ja tylko albo dostawiałem nogę albo głowę, albo strzelałem na pustą bramkę. Duża w tym zasługa całego zespołu, bo stwarzaliśmy dużo dogodnych sytuacji strzeleckich.

Przeszedłeś w karierze drogę od napastnika do środkowego obrońcy. Trener Robert Gójski korzysta z twoich zdolności ofensywnych. Wszechstronność to wada czy zaleta? No i najważniejsze, w którym miejscu wolisz grać?
Zawsze powtarzałem, że żaden ze mnie środkowy obrońca. Na tej pozycji grałem w drugim zespole Pogoni. Pewnie ze względu na to, że byłem jednym ze starszych zawodników. Piłkarska zasada głosi, że gdzie trener cię wystawi tam musisz grać. Najlepiej czuję się na lewej stronie, w obronie lub pomocy. W Mazovii na lewej obronie występuję Michał Herman, więc gram w w drugiej linii. Natomiast czy wszechstronność to wada czy zaleta? Wydaje mi się że to zaleta. Na pewno trener jest zadowolony, że ma piłkarzy którzy mogą zagrać na kilku pozycjach. A i sam zawodnik może wypełnić lukę po kontuzjowanym lub wykartkowanym koledze z zespołu.

W SEMP Pogoń Siedlce szkolisz młodych adeptów futbolu. Jak się czujesz w tej roli?
Fantastycznie. Naprawdę nie sądziłem, że praca trenera może dawać tyle frajdy. W SEMP mam rocznik 2009. To moja pierwsza poważna przygoda ze szkoleniem młodych piłkarzy. Na początku miałem pewne obawy. Przecież to nie w-f. Ci chłopcy mają dopiero 6-7 lat. Z każdym treningiem nabierałem pewności siebie. Ja, podobnie jak reszta trenerów, wiem co robię. Każdy szkoli chłopców według metody Coerver’a. To naprawdę świetna sprawa. Za chwilę powstanie grupa jeszcze dużo młodszych chłopców. Tworzymy bowiem projekt piłkarskiego przedszkola czyli treningów dziecka z rocznika 2012 wspólnie z rodzicem. Planujemy również nabór chłopców od rocznika 2004 wzwyż. Wszystkich chętnych chłopców bardzo serdecznie zapraszamy.

Nabór

Jakie masz piłkarskie plany na przyszłość? Chciałbyś jeszcze pograć w wyższej lidze czy może pierwsze kroki w trenerce należy traktować jako zbieranie doświadczeń?
Myślę, że piłkarska przygoda dobiega powoli końca. Chyba i tak wycisnąłem ją jak tylko mogłem. Nie zamierzam się już nigdzie ruszać. Mam tutaj co robić. A czasu i tak jest za mało. SEMP, Mazovia i Szkoła Podstawowa nr 4 – to są moje priorytety. Chcę się skoncentrować na pracy z młodzieżą oraz na rodzinie, która widuje mnie coraz rzadziej.

 
źródło: własne; foto: Michał Głódź / Piotr Niciporuk / Kamil Sulej

DODAJ KOMENTARZ

2 odpowiedzi

ZOBACZ TAKŻE

KONTRAHENCI

PATRONAT MEDIALNY

PATRONAT MEDIALNY

;