poniedziałek, 29 kwietnia 2024r.

Karol Dębski: W SKK zawsze czułem się dobrze

Reprezentował barwy SKK Siedlce już kilka lat wcześniej. Miał okazję cieszyć się z awansu do I ligi. Teraz znów wrócił do Siedlec, by wzmocnić klub i powalczyć o powrót na zaplecze TBL. Karol Dębski w ogniu pytań.

Zacznijmy od początku, czyli od twojego zainteresowania koszykówką? Kiedy wszystko się zaczęło?

Wszystko zaczęło się w 1993 roku, kiedy na podwórku starsi koledzy non stop rozmawiali o finałach NBA między Chicago Bulls a Phoenix Suns i Michaelu Jordanie. Kiedy pewnego razu wróciłem do domu, powiedziałem rodzicom, że w nocy wstanę i będę oglądał mecz NBA. Jak powiedziałem, tak zrobiłem. Tak mi się to spodobało, że następnego dnia rzucałem już do kosza na podwórku (śmiech).

Początek twojej kariery to zetknięcie z Legią Warszawa. Od początku wiedziałeś, że tylko Legia, czy w grę wchodził inne warszawskie kluby?

Jako małemu chłopakowi było mi wtedy obojętne gdzie będę trenował. Chciałem tylko grać w koszykówkę, a że na Legię miałem bardzo blisko, dlatego tam trafiłem. Dopiero później dowiedziałem się, że Legia to największy i najlepszy klub w Warszawie. Jestem dumny z tego, że jestem legionistą z krwi i kości, ale to zasługa tylko moich rodziców, bo oni mnie tam zaprowadzili.

Dębski Legia

W Legii przeszedłeś przez szczeble młodzieżowe, a także trzy poziomy rozgrywkowe – od PLK do II ligi. Przybliż jak to wyglądało.

Tak, to prawda. Przeszedłem trzy poziomy seniorskie, ale też wszystkie młodzieżowe – od młodzika, kadeta, juniora, aż do juniora starszego. Tak naprawdę to te lata młodzieńcze były najlepsze i najfajniejsze. Nawiązałem wtedy wiele znajomości i przede wszystkim nauczyłem się tam grać w kosza. Co do seniorów, to że zagrałem w ekstraklasie, było trochę przypadkiem, gdyż w trakcie sezonu wycofał się sponsor i większość zawodników opuściła zespół. Dokooptowano nas – juniorów do składu, włączaliśmy się do gry w każdym meczu, ale na utrzymanie to nie wystarczyło. W tamtym zespole grałem z Kamilem Sulimą. Potem była 1 liga. Zespół był bardzo mocny, ale znów brak funduszy przyczynił się do tego, że odpadliśmy w 1 rundzie play-off . Na końcu była 2 liga i to był mój ostatni sezon w Legii.

Z Legii trafiłeś do Świecia, grającego w PLK, gdzie spędziłeś 3 sezony. Za dużo jednak w PLK nie pograłeś.

Tak, trafiłem do Świecia. Dostałem zaproszenie od trenera Aleksandra Krutikowa na miesięczne testy, na które pojechałem. To była dla mnie bardzo duża szansa, by z 2 ligi nagle być w bardzo mocnym zespole ekstraklasowym. Chyba się spodobałem, bo zostałem tam na trzy lata. Fakt – dużo nie grałem, ale starałem się wyciągnąć z treningów jak najwięcej, a miałem od kogo, bo grali tam tacy zawodnicy jak: Rick Apodaca czy Harding Nana.

3321987

Po trzech latach spędzonych w Świeciu przyszedł czas na przenosiny do Pruszkowa, który grał w I lidze. Tu także nie miałeś za wiele szans na grę.

Po Świeciu, po 3 latach siedzenia na ławce, chciałem w końcu zacząć grać. Wybrałem Pruszków, bo chciałem być blisko domu, ale jakoś tak zwyczajnie tam nie wyszło. Stąd też nie zagrzałem długo miejsca w Pruszkowie.

W końcu w 2008 roku zjawiłeś się w Siedlcach. Opowiedz jak do tego doszło. Kto ciebie wypatrzył?

Kiedy wiedziałem, że odchodzę z Pruszkowa, zadzwonił do mnie Marcin Ciszewski, który grał w Siedlcach i powiedział, że szukają tu wysokiego gracza. Potem była rozmowa z trenerem Tomaszem Araszkiewiczem i prezesem Romanem Oklińskim. Szybko się dogadaliśmy i tym sposobem zostałem graczem SKK.

Już w pierwszym sezonie gry w SKK z miejsca stałeś się liderem zespołu. Średnia zdobywanych punktów na mecz (20,5) mówiła sama za siebie. Czułeś się liderem?

Nie czułem się liderem, choć wiedziałem, że bardzo dużo ode mnie zależy. Może i rzucałem sporo punktów, ale pamiętajmy, że nie wygrywaliśmy zbyt wielu meczów w tamtym sezonie. Wolałbym mniej rzucać, a żeby tych zwycięstw było więcej. Najważniejsze jednak było to, że się utrzymaliśmy.

Dębski; radiopodlasie

W debiutanckim sezonie zespół utrzymał w miejsce w II lidze, poznał poziom, by w kolejnym roku stać się rewelacją rozgrywek. Tym bardziej, że graliście już nie w gr. C, a w grupie A – uznawanej za mocniejszą. Jak oceniasz ten czas z perspektywy czasu?

Przed tym sezonem bardzo się wzmocniliśmy. Przyszli do nas: Przemek Wójcicki, Kamil Sulima, a w trakcie sezonu Jacek Czyż. Szczerze, to nie mieliśmy planu awansu. To wyszło tak w trakcie sezonu. Gdy zaczęliśmy wygrywać mecz za meczem, pomyśleliśmy, że może uda się zrobić coś wielkiego.

Wiernym sympatykom SKK zapadły w pamięci szczególnie boje z Astorią Bydgoszcz. To był jeden z pierwszych pamiętnych rywali SKK. Żal było szczególnie finału play-off .

Astoria była wtedy najlepszym i najtrudniejszym rywalem, z którym graliśmy. Strasznie szkoda finału. Uważam, że jak byśmy mieli przewagę własnego parkietu, to finał byłby wygrany przez nas. W Bydgoszczy była wtedy bardzo mała i specyficzna hala, gdzie bardzo ciężko się grało.

Później przyszedł czas na turniej barażowy w Pleszewie. Murowanym faworytem byli gospodarze, którzy prowadząc z wami do przerwy w rozstrzygającym meczu byli myślami w I lidze. Podobno kibice już mrozili szampany. A tymczasem losy meczu się odwróciły i sprawiliście nie lada sensację. Opowiedz jak to wyglądało z twojej strony.

Po przegranym finale, wiedzieliśmy, że mamy jeszcze turniej barażowy i że sezon nie jest skończony. Zdawaliśmy sobie sprawę, że Pleszew, podobnie jak Astoria, nie przegrał meczu u siebie na hali, dlatego zarząd SKK złożył aplikację o zorganizowanie turnieju w Siedlcach. Jakimś cudem dostał go jednak Pleszew. Czekała nas więc ciężka walka w Pleszewie… Po dwóch dniach, my i gospodarze mieliśmy zwycięstwo z Unią Tarnów i ostatni mecz decydował o wejściu do 1 ligi. Kiedy podjechaliśmy pod halę, stał wielki telebim dla kibiców, którzy nie zmieścili się do środka. Był też wielki grill, więc atmosfera taka jakby już oni awansowali. Do przerwy przegrywaliśmy 20 punktami, a kibice wykupili wszystkie szampany. W szatni powiedzieliśmy sobie kilka ostrych słów i po przerwie byliśmy innym zespołem. Wygraliśmy mecz 10 punktami. My się cieszyliśmy, a cały Pleszew płakał. Było to moje największe zwycięstwo jakie odniosłem.

pleszew.naszemiasto

Debiutancki sezon SKK w I lidze, był bardzo ciężki.

Zawsze pierwszy sezon dla beniaminka jest ciężki i taki był dla nas. Nie omijały nas kontuzje. Praktycznie cały czas ktoś był kontuzjowany. Gdyby nie to, wydaje mi się, że awansowalibyśmy do fazy play-off , ale najważniejsze, że się utrzymaliśmy.

Udało się utrzymać, ale już w następnym roku ty grałeś w zespole, który rok wcześniej pokonaliście w turnieju finałowym o awans do I ligi. Dlaczego taka decyzja? Chciałeś zmienić otoczenie?

Dostałem telefon od trenera Andrzeja Kowalczyka, że bardzo chce mnie w zespole. Do tego ściągano bardzo dobrych zawodników, takich jak: Wojciech Żurawski czy Marcin Stokłosa.

Open Florentynie Pleszew kolejny rok z rzędu nie udało się awansować do I ligi. Postanowiłeś powrócić na I-ligowe parkiety. Wybrałeś ofertę Sokoła Łańcut, ale w trakcie trwania sezonu zmieniłeś klub na Stal Ostrów Wielkopolski. Dlaczego?

Wybrałem Łańcut, choć tak naprawdę do końca byłem przekonany, że zostanę w Pleszewie na kolejny sezon. Mieliśmy takie zapewnienie od prezesa i wszyscy do końca lipca czekaliśmy na podpisanie kontraktów. Wyszło w końcu tak, że prezes poinformował nas, że nie będzie drużyny i mamy sobie szukać klubów. Tym sposobem zostaliśmy na lodzie. Wiadomo, że w sierpniu większość drużyn ma już pozamykane składy, ale udało mi się dogadać z Łańcutem. Wtedy to była jedyna moja opcja. Zagrałem tam prawie całą rundę i przyszła opcja z Ostrowa. Z biegiem czasu uważam, że decyzja o zmianie klubu była zła. Powinienem zostać w Łańcucie.

Dębski SF2

Po roku spędzonym w I lidze, znów zawitałeś do II ligi. Co sprawiło, że zdecydowałeś się wybrać Siedlce? Zatęskniłeś za tym miastem?

Po zakończonym sezonie wiedziałem, że chciałbym wrócić do Siedlec, bo wystarczyło mi wycieczek po całej Polsce. W SKK zawsze czułem się bardzo dobrze. Podoba mi się samo miasto i czuje się tu jak w domu. Przez wakacje byłem w kontakcie z trenerem Wiesławem Głuszczakiem i Kamilem Sulimą. Potem doszliśmy szybko do porozumienia z zarządem i tak wróciłem na „stare śmieci” z czego się bardzo cieszę.

Śledziłeś w ubiegłym sezonie losy SKK?

W sumie przez ostatnie dwa sezony byłem na bieżąco. Wiedziałem co się dzieje i jakie SKK ma wyniki.

Pierwsze mecze SKK w tym sezonie II ligi pokazały, że możecie skutecznie powalczyć o prolongatę do I ligi. Jak ty to widzisz?

Po nauczce z Pleszewa wiem, że nie można mówić o tym głośno, tylko wykonywać swoją pracę i skupiać się na kolejnych meczach. Jak będziemy dobrze grać, to wynik sam przyjdzie.

Powoli kształtuje się ścisła czołówka waszej grupy, która będzie rozdawać karty. Kto według ciebie może najbardziej wam zagrozić?

Będą to drużyny z Kielc, Łowicza i Radomia.

PB199506

Zmieniając nieco temat, jaki jest ulubiony klub Karola Dębskiego w NBA?

Każdy kto mnie zna wie, że jestem wielkim idolem LeBrona Jamesa – najlepszego koszykarza na świecie. Ostatnimi czasy Aaron Weres próbuje mi wmówić, że Kevin Durant jest lepszy, ale Aaron się nie zna, bo tak nie jest (śmiech). W związku z tym kibicuje Miami Heat.

A śledzisz polską Tauron Basket Ligę?

Wyniki śledzę, ale żeby ją oglądać, to niekoniecznie. Zdecydowanie bardziej wolę Euroligę i NBA.

Z tego co mi wiadomo oprócz koszykówki interesujesz się innymi sportami. Coś więcej na ten temat?

Jestem wielkim fanem piłki nożnej. Mój ulubiony klub to Manchester City. Staram się oglądać wszystkie ich mecze. Może nawet czasem za dużo o nich mówię i za bardzo przeżywam ich mecze, ale tak już mam (śmiech). Jestem ich najwierniejszym fanem.

Dziękuję za rozmowę.

 

METRYCZKA

Karol Dębski
Data urodzenia: 11.02.1984 (29)
Wzrost: 198 cm
Pozycja: skrzydłowy

Przebieg kariery:
1997-2004: Legia Warszawa (grupy młodzieżowe)
2001-2005: Legia Warszawa (PLK/I liga/II liga)
2005-2008: Polpak Świecie (PLK)
2008-2009: Znicz Pruszków (I)
2008-2011: SKK Siedlce (II/I)
2011-2012: Open Basket Pleszew (II)
2012-2013: Sokół Łańcut (I)/BM Slam Stal Ostrów Wlkp. (I)

 

źródło: własne; foto: legioniści.com / saldat.pl / Radio Podlasie / Pleszew.naszemiasto.pl / Sportowe Fakty / Maciej Sztajnert (2)

DODAJ KOMENTARZ

ZOBACZ TAKŻE

KONTRAHENCI

PATRONAT MEDIALNY

PATRONAT MEDIALNY

;