Arkadiusz Mazurkiewicz – prezes i trener MKK Siedlce, firmujący swoim nazwiskiem ostatnie sukcesy klubu w rozmowie z nami podsumował minione lata i nakreślił plany na przyszłość.
Jak pan oceni 2013 rok?
Był to rok porównywalny do moich lat świetności w prowadzeniu roczników młodzieżowych, szczególnie rocznika 87. Przez kilka ładnych lat na kilkaset rozegranych spotkań przegraliśmy tylko dwadzieścia parę. Potem zdobyliśmy czwarte miejsce w Polsce, niewiele zabrakło nam do medalu. Z rocznikiem 93 wywalczyliśmy złoty medal, ale to było w Gimnazjadzie. A to co się dzieje teraz to jest konsekwencja tego co było robione w dwóch ostatnich latach. Charyzmatyczny trener – jeden i drugi, bardzo ciekawa linia przygotowań.
MKK w szybkim tempie dostosował się do wymagań w I lidze. Z każdym rokiem zespół dokonuje postępu.
Przez trzy lata nie udało nam się wejść do rozgrywek centralnych. Nie mieliśmy wówczas odpowiednich środków, aby dziewczyny były na miejscu. Doszliśmy do wniosku, że kupno dzikiej karty doprowadzi do tego, że postaramy się na zapleczu ekstraklasy coś pokazać. Pierwszy rok wariacki, pada koszykówka w Piasecznie, wykonuje telefon do przebywającego w Bułgarii Mollova, który po kilku godzinach zastanowienia zdecydował się wejść w temat. Działo się to tuż przed okresem przygotowań, więc z konieczności musieliśmy opierać się na zawodniczkach z Piaseczna. To zadecydowało o tym, że zespół nie był odpowiednio zgrany i żeby się utrzymać musieliśmy wygrać na finiszu 7 na 8 spotkań. Można powiedzieć, że psim swędem, ale udało nam się utrzymać.
Kolejny sezon był zdecydowanie lepszy dla MKK Siedlce.
W drugim sezonie diametralnie zmieniliśmy skład. Nie decydowało wówczas jedynie walory sportowe, ponieważ uważam, że tamten zespół było stać na zajęcie wyższego miejsca i passę zwycięstw jaką obecnie obserwujemy. Coś jednak nie zafunkcjonowało. W sezonie 13/14 nie przegraliśmy jak na razie ani jednego meczu, w roku kalendarzowym 2013 tylko w 5 spotkaniach o stawkę schodziliśmy z opuszczonymi głowami. Mental tych dziewczyn, umiejętności, zaangażowanie, konsekwencja w tym co robią na placu i realizacja założeń taktycznych – to wszystko jest godne pochwały.
Udział w grupie mistrzowskiej MKK ma już zapewniony. Co dalej?
To prawda, jesteśmy już w najlepszej ósemce. Chcemy bezwzględnie awansować do czwórki, a potem niech się wydarzy to na co liczą kibice. Nie mamy szans w aspekcie frekwencji co równać się z piłką nożną, ale coraz częstsze są spotkania, gdy hala w Siedlcach zapełnia się prawie po brzegi. Świadczy to o wzroście popularności dyscypliny i zaufaniu, jakim darzy się zespół. Postawę MKK doceniają kibice, miasto Siedlce oraz sponsorzy, o których jest coraz ciężej. Dziewczyny są zadowolone z gry w naszym teamie, gdyż część z nich była wcześniej w klubach nie do końca wywiązujących się ze swoich zobowiązań.
Trener Todor Mollov ma na koncie wiele sukcesów w ciągu wielu lat pracy trenerskiej. Jak się panu układa współpraca z tym szkoleniowcem?
Zaangażowanie Mollova, który wkrótce przechodzi na emeryturę w pracy zawodowej, nie zmienia się z upływem lat i uważam, że jeszcze kilka lat może spokojnie zajmować się trenerką. Gdy zastanawialiśmy się nad zakupem dzikiej karty to dowiedziałem się pocztą pantoflową o tym, że trener Mollov kończy przygodę z żeńską koszykówką z powodu upadku klubu w Piasecznie. Myślę, że znajduje się on na najwyższej półce szkoleniowców w Polsce. Jego myśl szkoleniowa, podejście do zawodniczek i charyzma są na bardzo wysokim poziomie. 64-letni facet, który prezentuje się dużo lepiej niż wielu młodych gniewnych, myślących, że pozjadali już wszystkie rozumy szkoleniowców. Nie wstydzę się być pierwszym czy drugim trenerem, bo od takiego człowieka warto się uczyć.
Na zakończenie sezonu 12/13 MKK zajął 5 miejsce w I lidze, do awansu do decydującej fazy zabrakło jednego zwycięstwa. Mimo przyzwoitego wyniku latem w klubie dokonano rewolucji kadrowej. Jaki był tego powód?
Dokonaliśmy rewolucji kadrowej między innymi z tego powodu, że zabrakło nam jednego zwycięstwa. Jak się jedni cieszą, to inni się smucą. My się smuciliśmy po porażce w Warszawie z AZS UW, które potem okazała się niezwykle kosztowna. Z niektórymi zawodniczkami chcieliśmy kontynuować współpracę, ale przedstawiły one takie warunki finansowe, że nie mogliśmy sobie na to pozwolić, inne dziewczyny same chciały odejść albo nie pasowały nam do składu. W kadrze na nowy sezon została Marta Urbaniak i młode wychowanki klubu, a nowe zawodniczki szybko znalazły ze sobą wspólny język. Przypominam, że trzy z nowych zawodniczek grały w ekstraklasie w Rzeszowie, więc potrzebowały mniej czasu na zgranie się.
Jak wygląda szkolenie młodzieży w MKK. Czy przez ostatnie lata zaobserwował pan wzrost zainteresowania koszykówką w wydaniu żeńskim?
Widząc zainteresowanie piłką nożną, siatkówką czy koszykówką to muszę powiedzieć, że dzieci się garną do sportu. I to nie tylko z Siedlec. Zainteresowanie przerasta nasze wszelkie oczekiwania. Myślę, że grając w niższej klasie rozgrywkowej wyłącznie swoimi zawodniczkami promocja miasta nie byłaby wystarczająca.
Pozycja lidera zobowiązuje do zadania tego pytania. Czy wierzy pan w awans do ekstraklasy?
Jakieś cele trzeba sobie stawiać. Optymistami w tej kwestii są nie tylko trenerzy MKK. Slogan „Kobieta zmienną jest” nie sprawdza się w przypadku naszych dziewczyn, które są bardzo powtarzalne. Sport ma to do siebie, że często o końcowym sukcesie decyduje dyspozycja dnia. W decydujących meczach mamy utrzymać aktualną formą, dyscyplinę taktyczną i utrzymanie spójności w zespole. Koszykarki MKK są superkolektywem, mówiąc prościej są koleżankami nie tylko na boisku.
Piętnaście zwycięstw ligowych i pucharowych w sezonie 13/14 to wynik historyczny. Czy pasmo zwycięstw może wpłynąć demobilizująco na koszykarki MKK?
Moim zdaniem nasze zwycięstwa nie są przypadkowe. Jeżeli przydarzy nam się jakaś porażka to może podziałać negatywnie, ale może też wpłynąć pozytywnie na zespół. Nikt się przed nami nie położył i nie położy, lecz my chcemy wybronić swoje osiągnięcia. Nasza konsekwentna gra w defensywie przyniosła rezultaty i nie zamierzamy zrezygnować z obranego zwycięskiego kursu. Apetyt na awans do najwyższej klasy rozgrywkowej ma kilka zespołów. Bzdurne jest opowiadanie, że w Siedlcach mają najwyższy budżet i nie mają innego wyjścia niż awans do ekstraklasy. Są zespoły o zdecydowanie wyższym budżecie, które w tym momencie znajdują się za naszymi plecami. 15 wygranych z rzędu meczów to historia, którą chcemy dalej pisać.
Poza grą w lidze MKK pozostaje w rywalizacji pucharowej. Z jakim nastawieniem siedlecki klub przystąpi do zmagań w Pucharze Polski?
Zacznę od tego, że szykuje się reforma rozgrywek pucharowych, o którą od kilku sezonów zabiegaliśmy. Kluby nie mają kasy na udział w obecnej formule, my wydaliśmy na te rozgrywki już kilkanaście tysięcy złotych. Jeżeli w III rundzie PP pokonamy AZS UG w Gdańsku to do Siedlec w kolejnej fazie zawita ekstraklasowa Energa Toruń. Mam nadzieję, że już od przyszłego sezonu zmagania w Pucharze Polski nie będą przynosić strat rywalizującym w nim zespołom.
Jeżeli awans do ekstraklasy stałby się faktem to MKK byłby pierwszym i jedynym zespołem w najwyższej klasie rozgrywkowej w regionie. Czy koszykówka kobiet ma przesłanki, aby stać się wizytówką lokalnego sportu na całą Polskę?
Zaczęli coś robić w Garwolinie, o Sokołowie Podlaskim jako kolebce młodzieżowej koszykówki nie ma co mówić, zaczynają bawić się w mniejszych miejscowościach, są Siedlce – to chyba wskazuje, że w promieniu kilkudziesięciu kilometrów wszystko kręci się bardzo fajnie. Myślę, że MKK może być wizytówką regionu, gdyż jest to najtańsza dyscyplina. Ponadto Polski Związek Koszykówki pozytywnie zweryfikuje nas w zakresie infrastruktury, co nie jest możliwe w przypadku wielu innych dyscyplin halowych. Gdyby w Siedlcach rozgrywane były mecze na poziomie ekstraklasy to o wolne miejsca na trybunach byłoby niezwykle ciężko.
Mówi pan o tym, że jest to najtańsza w utrzymaniu dyscyplina. Jak wygląda budżet klubu?
Finanse klubu to w tej chwili grant miejski w wysokości trzystukilkudziesięciu tysięcy złotych, stypendia – 200 000 złotych plus własne środki i sponsorskie pieniądze to daje nam globalną sumę 600-700 tysięcy złotych. Nie zapominajmy, że pieniądze nie idą tylko na pierwszy zespół, bo są jeszcze rozgrywki młodzieżowe, organizacja meczów i tym podobne. Żeby się liczyć na parkietach ekstraklasy trzeba mieć drugie takie pieniądze jak dostajemy z miasta od sponsorów. Czy to będzie łatwe do osiągnięcia? Nie wiem, ale jak nie będzie zagwarantowanych środków to nikt nie wystartuje w wyższej lidze.
Jakie ma pan życzenia odnośnie 2014 roku?
Chciałbym, żeby osoby niedowierzające w siedlecką koszykówkę żeńską na wysokim poziomie spróbowały w to uwierzyć. Co jeszcze? Żeby to się wszystko coraz lepiej kręciło, a Mollovowi życzę dużo zdrowia.
Wywiad ukazał się w najnowszym numerze Życia Siedleckiego
źródło: własne; foto: Maciej Sztajnert