środa, 1 maja 2024r.

Marek Szumełda-Krzycki: Kontuzja mnie nie złamie

Były już rozgrywający Siedleckiego Klubu Koszykówki opowiedział o trzeciej z rzędu poważnej kontuzji w swojej karierze.

Przed sezonem trafiłeś do SKK, w którym miałeś odbudować się po dwóch ciężkich kontuzjach. Czy w najgorszych snach spodziewałeś się, iż po raz kolejny będziesz zmuszony pauzować kolejny sezon?
– Nie spodziewałem. Nawet nie dopuszczałem takiej myśli. Mocno trenowałem i przygotowywałem się do sezonu. Fizycznie czułem się dobrze i tak też wyglądałem na treningach.

Kiedy dokładnie przytrafiła się tobie kontuzja?
– Ciężko stwierdzić. Nie był to uraz stricte mechaniczny. Ciągnęło się to za mną od sparingu ze Zniczem Basket Pruszków, który był w trakcie okresu przygotowawczego.

Jaka była twoja pierwsza myśl, gdy dowiedziałeś się, że masz zerwane więzadła? Szok, niedowierzanie?
– W sekundę się spociłem. Na początku nie chciałem wierzyć, ale z drugiej strony czułem, że z moją nogą jest coś nie tak. Można powiedzieć, że byłem naprawdę wściekły.

Jesteś w stanie powiedzieć, czemu po raz kolejny przytrafiła ci się ta kontuzja?
– Miałem ogromnego pecha. Ostatnia rekonstrukcja była robiona metodą przeszczepu od nieboszczyka. Jak się niedawno okazało, u 40 procent osób takie przeszczepy się nie przyjmują. Jakby nie patrzeć to prawie co druga osoba. Gdybym był w tych 60 procentach, to nic by się nie stało. Niestety więzadła praktycznie nie było. Pozostał sam „szkielet” więzadła, który w pewnym momencie nie wytrzymał.

Gdzie szukasz motywacji do dalszej pracy i odbudowy? Jestem pewien, że wielu zawodników na twoim miejscu nie byłoby w stanie wrócić do koszykówki.
– Jest takie powiedzenie, że „co cię nie zabije, to cię wzmocni”… to nieprawda. Co cię nie zabije to cię nie zabije, ale może też sponiewierać i zostawić na ziemi. To ode mnie zależy czy się podniosę i czy będę chciał dalej walczyć. Ja głęboko wierzę, że dam radę. Zrobię wszystko co w mojej mocy, żeby znowu wrócić na boisko. Po prostu wiem na co mnie stać i wiedzą to trenerzy, u których grałem. Występowałem w młodzieżowych kadrach Polski oraz w pierwszej lidze. Wydaje mi się, że nieźle sobie radziłem. Wierzę, że stać mnie na jeszcze więcej.

Jesteś bardzo lubiany przez kibiców i innych zawodników I ligi. Czujesz również ich wsparcie?
– Czuję wsparcie rodziny, przyjaciół i znajomych… Bez nich to byłoby o wiele trudniejsze. Myślę, że kibice czy koledzy z parkietu też źle mi nie życzą, wręcz przeciwnie. Ich wsparcie jest mi bardzo potrzebne.

W grudniu miałeś operację. Jak obecnie wygląda twoje zdrowie? Kiedy zaczynasz rehabilitację?
– Zgadza się, jestem już po operacji. Noga wygląda bardzo dobrze i przestała boleć. Póki co rehabilitacja nie jest jeszcze żmudną pracą. Od połowy stycznia natomiast ruszam pełną parą.

Porozmawiajmy teraz o sprawach czysto sportowych. Śledzisz wyniki na I-ligowych parkietach?
– Tak. Staram się obserwować mecze.

Jesteś zaskoczony niektórymi wynikami? Jak według ciebie wygląda poziom rozgrywek w porównaniu z poprzednimi latami?
– Zaskoczony raczej nie. Pierwsza liga zawsze była specyficzna i każdy mógł wygrać z każdym. Moim zdaniem poziom rozgrywek się obniżył ze względu na odejście pięciu zespołów do ekstraklasy, które zabrały ze sobą naprawdę bardzo dobrych koszykarzy.

Czego ci życzyć oprócz zdrowia na 2015 rok?
– Szczęścia. Jak mawiał mój pierwszy trener „na Titanicu wszyscy byli zdrowi, tylko szczęścia nie mieli.” Tak też było z moją drugą operacją, po prostu miałem pecha.

źródło: własne, foto: legionisci.com

DODAJ KOMENTARZ

Jedna odpowiedź

  1. Zawodnik wyjątkowego formatu. Inteligencja w grze, super przegląd boiska i szybkość rozegrania, niestety zdrowie słabe. Szkoda takiego talentu, z nim gra SKK wyglądała profesjonalnie.

ZOBACZ TAKŻE

KONTRAHENCI

PATRONAT MEDIALNY

PATRONAT MEDIALNY

;