Adiós Alós

Dwa dni po porażce w Tychach trener Carlos Alós za porozumieniem stron rozstał się z Pogonią Siedlce.

Hiszpański szkoleniowiec gościł na meczach biało-niebieskich już w nieudanej rundzie jesiennej. Alós uważał, że potencjał drużyny jest większy niż wskazują na to rezultaty. Na początku stycznia oficjalnie ogłoszono, że Katalończyk będzie nowym opiekunem MKP.

Od pierwszego dnia Carlos Alós podszedł do pracy w Siedlcach ze sporą dozą optymizmu. Na pierwszej konferencji prasowej Hiszpan stwierdził, że utrzyma Pogoń w I lidze. W wypełnieniu niemożliwej do wykonania dla wielu misji miały pomóc transfery zza granicy. Zimą do beniaminka I ligi przybyli: Antonio Calderón, Nico Chietino, Chirri, Donald Djousse oraz, polski rodzynek w tym gronie, Jan Grzesik.

Debiut Carlosa Alósa przypadł na mecz w Suwałkach. Zaczęło się od porażki 0:2, następnie był niedosyt po bezbramkowym remisie z Bytovią oraz przegrana 2:3 w Olsztynie. Winnym porażki ze Stomilem, słusznie, uznano Mateusza Tobjasza. Już w przerwie meczu dogadany był Andrzej Witan, który zadebiutował w konfrontacji z Zagłębiem. Bezbramkowy remis w Lubinie dał nadzieję na to, że Pogoń wreszcie zacznie grać jak należy.

Porażka z rozbitym kadrowo Chrobrym ponownie podcięła skrzydła siedlczanom. Wyjazdowa wygrana z Olimpią była ostatnim pozytywem w kilkumiesięcznej pracy Alósa w Siedlcach. Cztery porażki z rzędu przypieczętowały los Hiszpana. Jego całkowity bilans w Pogoni zamknął się na 5 punktach w 10 meczach (br. 7-19). Były dyrektor szkółki FC Barcelony w Warszawie rozstał się z Pogonią w bardzo cywilizowany sposób. Porozumienie Alósa i Pogoni osiągnięto szybko i bezproblemowo. Nowym, na razie tymczasowym, trenerem Pogoni został Bartosz Tarachulski.

Nowy szkoleniowiec debiutował w ostatnim jesiennym meczu, kiedy Pogoń przegrała 0:2 z Wisłą Płock. Teraz Tarachulski ponownie będzie numerem jeden na trenerskiej ławce. Pierwszymi testami zdolności Tarantuli będą: domowy mecz z Arką Gdynia oraz wyjazd do Byczyny na spotkanie z Widzewem Łódź.

źródło: własne; foto: Maciej Sztajnert