sobota, 27 kwietnia 2024r.

Mariusz Bacik: Ewa musi zapracować na swoją szansę

Wywiad z Mariuszem Bacikiem, byłym reprezentantem Polski w koszykówce, a także ojcem nowej koszykarki PGE MKK – Ewy.

Jak pan wspomina współpracę z Teodorem Mollovem w czasie kariery zawodniczej?

Mam tylko dobre wspomnienia. Gdybym go źle wspominał to nie pozwoliłbym córce przejść do zespołu prowadzonego przez niego – to jest sprawa podstawowa. Zapamiętałem go jako człowieka spokojnego i znającego się na koszykówce. Trener Mollov to bardzo dobry człowiek poza boiskiem, a to jest ważne. Poznaliśmy się 20 lat temu. Uważam, że po upływie tego czasu jest bardziej spokojny i doświadczony.

Trener Mollov powiedział, że jeżeli Ewa będzie miała choćby 25% pańskiego talentu i pracowitości to będzie zadowolony.

Na pewno ma umiejętności i chęci. Trudno porównywać koszykówkę męską z żeńską. To może nie są dwie różne dyscypliny, ale warunki fizyczne mężczyzn i kobiet wymuszają pewne różnice w zagraniach. Moja córka ma umiejętności. Jestem przekonany, że u trenera Mollova będzie w stanie pokazać swoje walory.

To jest dla niej optymalny moment, aby trafić do konkurencyjnej ekstraklasy?

Myślę, że tak. Była przez cztery lata w Szkole Mistrzostwa Sportowego. Nie do końca ten okres był pozytywny – różne dolegliwości, kontuzje – nie chcę do tego wracać. Po szkole poszła do mocnej I-ligowej drużyny, Politechniki Krakowskiej, w której nabrała pewności siebie. Teraz ma 20 lat i uważam, że to właściwy moment na transfer do ekstraklasy. Mam nadzieję, że podoła temu wyzwaniu i najbliższy rok będzie dla niej przełomowy.

W jakim miejscu kariery był pan w wieku 20 lat?

Byłem dużo dalej niż córka. Mając 19 lat byłem na mistrzostwach Europy seniorów w Rzymie. Byłem reprezentantem kraju i wiodącą postacią w Bobrach Bytom. Moja córka jest na innym etapie, ale nie uważam, że jest dla niej za późno. Czasami za szybki przeskok nie jest dobry.

Jak to jest ze wzrostem pańskiej córki?

Ewa ma 188-189 centymetrów. Nie wiem dokładnie kto wymyślił 201 centymetrów. Na pewno ktoś ze Szkoły Mistrzostwa Sportowego. To ich stała zagrywka, która nie wiem czemu ma służyć.

Nie brakuje narzekań na poziom polskiego basketu w wydaniu żeńskim. Jakie jest pańskie zdanie na ten temat?

Nie jestem ekspertem i nie siedzę w koszykówce kobiecej. Nie zagłębiam się w problematykę tej dyscypliny. Bardziej zajmuje mnie odmiana męska, w którą grałem, a obecnie jest trenerem II-ligowca z Bytomia. Jesteśmy takim narodem, który nigdy nie jest w pełni zadowolony. Nawet gdybyśmy zdobyli mistrzostwo Europy, a nasze zespoły odnosiłyby sukcesy w pucharach to i tak znaleźliby się malkontenci, narzekający na to czy tamto. Nazywam to polskim piekiełkiem. Kluby w Polsce nie chcą sobie pomagać. Nikt nie chce iść w jednym kierunku, każdy myśli o sobie. Każdy sobie rzepkę skrobie. Jeden lepiej, drugi gorzej.

Jakie są aspiracje II-ligowca, w którym pan pracuje?

Sport jest przepiękną dziedziną życia, która niestety nie tylko odzwierciedla umiejętności, ale i stan finansów. W Bytomiu mamy drużynę, która powinna bić się o wyższe cele. Chcemy znaleźć się co najmniej w ósemce najlepszych. Marzy mi się, że awansujemy do I ligi, moja córka zaprezentuje się na tyle dobrze, iż zostanie w Siedlcach, a za rok przyjadę na mecz z SKK jako trener beniaminka z Bytomia.

Czy ma pan wobec córki określenia oczekiwania czy to minutowe, czy punktowe w nadchodzącym sezonie?

Nie mam żadnych oczekiwań. Ma walczyć o to, żeby przekonać trenera do siebie. Nikt nie wymusza na nikim żadnych deklaracji. Trener ma swoje interesy i musi grać takimi zawodniczkami, które muszą mu dać jak najlepszy wynik. Ewa musi pracować na swoją szansę. To zdrowe podejście i tak to powinno funkcjonować.

 

źródło i foto: własne

DODAJ KOMENTARZ

ZOBACZ TAKŻE

KONTRAHENCI

PATRONAT MEDIALNY

PATRONAT MEDIALNY

;